Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rodzice bronią dzieciństwa

Treść

Mariusz Kamieniecki




Pod projektem autorstwa rodziców skupionych wokół Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców i akcji "Ratuj maluchy" podpisało się ponad 347 tysięcy rodziców zaniepokojonych nieprzygotowaną reformą dotyczącą obniżenia wieku szkolnego i żądających całkowitego wycofania reformy autorstwa byłej minister edukacji Katarzyny Hall.





W styczniu br. Sejm o dwa lata - z 2012 na 2014 r. - przesunął wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Zdaniem rodziców, to ratunek dla dzieci urodzonych w latach 2006 i 2007, które nie zostaną przymusowo wtłoczone do zupełnie nieprzygotowanych do tego szkół. Oznacza to, że dzieci urodzone w 2008 r. będą pierwszym rocznikiem, który będzie musiał pójść do pierwszej klasy szkoły podstawowej w wieku sześciu lat. Rząd zapewnia, że przesunięcie terminu wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków na 1 września 2014 r. pozwoli lepiej przygotować się samorządom i szkołom na ich przyjęcie. Odroczenie o dwa lata nie rozwiązuje jednak problemu, ponadto o posyłaniu sześciolatków do szkoły mogą decydować tylko rodzice, którzy dobrze znają swoje dzieci, bo nie wszystkie pod względem emocjonalnym poradzą sobie w nowym otoczeniu. W ocenie rodziców - autorów obywatelskiego projektu "Sześciolatki do przedszkola" - sytuacja polskiej oświaty jest dramatyczna. Degradacji sprzyja nie tylko nagminny brak pieniędzy, zapaść infrastruktury, ale również podstawa programowa, która łamie prawa rozwojowe sześcioletnich dzieci. Jeżeli do tego dodamy masowe likwidacje szkół i przedszkoli, bo samorządów nie stać na ich utrzymanie, to obraz polskiej oświaty rysuje się w czarnych barwach. Jak podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Karolina Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, mamy do czynienia z brakiem pieniędzy i wszechobecną oszczędnością, która w pewnych dziedzinach jest nie do przyjęcia.

Zabójcza testomania
- W warunkach kryzysu finansowego, kiedy samorządów nie stać na wypłaty nauczycielom podwyżek, które zadekretował rząd, kiedy nawet w bogatej Warszawie tnie się wydatki na żywienie dzieci, likwiduje się tradycyjne stołówki, zastępując je cateringiem, co automatycznie podwyższa koszty dla rodziców, gdzie likwiduje się formy wsparcia dla dzieci, jak chociażby etaty logopedów. W tej sytuacji wdrażanie reformy, która dotyczy malutkich dzieci, jest nie tylko eksperymentem, ale wprost krzywdą dla maluchów - ocenia Elbanowska. Podkreśla, że nie ma mowy o jakichkolwiek standardach, które z braku pieniędzy po prostu nie obowiązują, a wobec powyższego rodzice nie mają narzędzi do wyegzekwowania praw od samorządów. - Państwo w dziedzinie edukacji stoi nad przepaścią, tymczasem właśnie od edukacji zależy przyszłość polskiego społeczeństwa, Narodu. Dlatego wsparcie tak ważnej dziedziny jest kluczowe - dodaje. Tymczasem program przygotowany przez resort oświaty rodzice określają mianem równi pochyłej. W klasach I-III jest on zbyt przeładowany dla sześcioletnich dzieci. Przez to maluchy nieprzygotowane emocjonalnie do siedzenia 45 min w ławce zniechęcają się do nauki. Do tego dochodzi testomania na każdym kroku, co sprowadza ucznia do roli biernego wypełniacza testów, które nie uczą samodzielnego myślenia. - Jeżeli tak będzie wyglądała edukacja, to z liceum wyjdą wtórni analfabeci, którzy nie będą rozumieli podstawowych zasad. Już dzisiaj w ocenie nauczycieli akademickich poziom wykształcenia absolwentów liceów jest żenująco niski, a co dopiero czeka nas po ewentualnym wprowadzeniu reform edukacyjnych przez ten rząd - pyta zaniepokojona szefowa Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
W tej sytuacji jedynym wyjściem jest wycofanie się z tej reformy, i to jak najprędzej. Jednym z jej założeń jest to, że sześciolatek ma szybciej kończyć edukację. Rodzi się jednak pytanie, gdzie i do czego on ma się tak spieszyć, skoro bezrobocie nie maleje, a przeciwnie - wzrasta, zwłaszcza wśród młodzieży do 25. roku życia. - Niby dlaczego moje dzieci, a także miliony innych polskich dzieci mają być ofiarami oszczędzania na oświacie i nie do końca przemyślanej reformy tej ważnej dziedziny. Jako obywatele mamy pełne prawo decydować o formie edukacji naszych dzieci - podkreśla Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Rodzice, sprzeciwiając się założeniom programowym reformy rządu PO - PSL, przygotowali własny obywatelski projekt znoszący obowiązek szkolny dla sześciolatków. Pod projektem, którego pierwsze czytanie ma się odbyć dzisiaj w Sejmie, podpisało się ponad 347 tys. rodziców. Zakłada on objęcie obowiązkiem szkolnym siedmiolatków i zniesienie obowiązku edukacji dla pięciolatków, które w miejscach, gdzie nie ma przedszkoli, z konieczności trafiają do szkół, gdzie tak naprawdę nie ma dla nich warunków. Kolejna kwestia dotyczy powrotu do przepisów sprzed reformy z 2009 r., a mianowicie ograniczenia samorządom możliwości likwidacji małych szkół i przedszkoli. - Stoimy na stanowisku, że konieczny jest powrót do przepisów z poprzedniej ustawy, która dawała kuratorom możliwość wpływania na sieć oświatową - uważa Karolina Elbanowska. Kolejna kwestia dotyczy subwencji państwa na edukację przedszkolną, która w Polsce jest na bardzo wysokim poziomie, czego zresztą zazdroszczą nam kraje UE. Koszty utrzymania tej istotnej dziedziny edukacji dzieci są na barkach coraz biedniejszych samorządów i bez wsparcia państwa także przedszkolom grozi zapaść. Rodzice, zaniepokojeni nieprzygotowaną reformą obniżenia wieku szkolnego i żądający całkowitego wycofania reformy min. Hall, którzy identyfikują się z obywatelskim projektem "Sześciolatki do przedszkola", zwrócili się do posłów o poparcie. - Rodzice wysłali do posłów ponad sto tysięcy e-maili. Odzew jest mizerny i tylko nieliczni odpisali. Co dziwne, na odpowiedź rodzicom zdecydowała się autorka reformy, ówczesna minister, a obecna poseł Katarzyna Hall. To ciekawe, że przez cztery lata jako minister edukacji nie podejmowała dialogu z rodzicami, a teraz, kiedy została szeregowym posłem, nagle staje się aktywną uczestniczką debaty publicznej - mówi Elbanowska. Tradycji ministerialnej staje się jednak zadość, bo - jak tłumaczy szefowa Fundacji Rzecznik Praw Rodziców - obecna minister edukacji Krystyna Szumilas od listopada 2011 r. nie znalazła czasu, by spotkać się z rodzicami. - Tak wygląda dialog ministerstwa ze społeczeństwem - puentuje Elbanowska.

Nasz Dziennik Środa, 15 lutego 2012, Nr 38 (4273)

Autor: au