Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Remont pod lupą

Treść

Specjalne zespoły biegłych powołane przez prokuraturę zbadają jakość remontu zwrotnic na odcinku Psary - Kozłów. I sposób ich konserwacji - dowiedział się "Nasz Dziennik".

Zwrotnice na odcinku Psary - Kozłów remontowała radomska spółka Kombud SA, której prezes Ryszard Szczygielski jest związany z Platformą Obywatelską - w roku 2010 był członkiem komitetu wyborczego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Prokuratura deklaruje, że weźmie pod uwagę wszystkie możliwe okoliczności tragedii. Także jakość przeprowadzonego remontu zwrotnic na odcinku Psary - Kozłów oraz ich ewentualnej konserwacji. Jak tłumaczy prokurator Tomasz Ozimek, zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, kwestie te zbadają zespoły biegłych, które prokuratura zamierza powołać w najbliższym czasie. Śledczy nie wykluczają, że w zespołach znajdą się nie tylko biegli sądowi i eksperci z dziedziny kolejnictwa, ale też pracownicy kolei, jak zaznacza Ozimek - z wyłączeniem tych, którzy są związani bezpośrednio z placówkami, na terenie których doszło do tragedii.
- Będziemy badać wszystkie wątki, które są związane z katastrofą nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio. Bo może być to związane z ewentualnymi zarzutami dla innych osób - tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prokurator Tomasz Ozimek.
Prokuratura przygotowuje plan śledztwa; ma być gotowy w przyszłym tygodniu. - Trzeba ten materiał dowodowy, który gromadziło dziesięciu prokuratorów przez ten okres bezpośrednio po katastrofie, zebrać w formie akt. Referenci muszą się zapoznać z całością, wtedy dopiero będzie opracowywany szczegółowy plan śledztwa - tłumaczy prok. Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Wszelkie podejmowane dotąd czynności były planowane na bieżąco. Plan obejmie listę czynności, jakie śledczy będą jeszcze wykonywać, oraz listę świadków, których zamierzają przesłuchać. Obecnie prokuratura bada sprawę fałszowania dokumentacji kolejowej. Nie chce jednak wypowiadać się co do szczegółów. - Mogło dojść do próby fałszowania dokumentacji. Badamy ten wątek. Pewne przesłanki wskazują na to, że część dokumentacji posterunków kolejowych mogła być fałszowana. Ale nie udzielamy informacji, których posterunków to dotyczy - deklaruje prok. Ozimek. W tej sprawie śledczy przesłuchali już "szereg świadków". Prokuratura nie informuje o planowanych czynnościach.

Dyżurni wiedzieli o awarii?
Czy śledczy zbadają też kwestię tego, czy dyżurny ruchu ze Starzyn Andrzej N. mógł podjąć próbę przestawienia zwrotnic ręcznie? Czy analizie powinien podlegać również wątek, że dyżurny mógł być przekonany, że zwrotnice przestawił, a do tego nie doszło?
Według medialnych doniesień, dyżurny ruchu z miejscowości Starzyny był przekonany co do tego, że przepuścił pociąg prawidłowo. Ma to wynikać z nagrania rozmowy pomiędzy dyżurnym ze Starzyn a dyżurną ruchu z sąsiedniej stacji Sprowa, którym dysponuje obecnie prokuratura. Z rozmowy ma wynikać, że oboje dyżurni wiedzieli, iż w Starzynach nie działa zdalne sterowanie zwrotnicą. I że dyżurny posterunku ze Starzyn chciał przestawić ją ręcznie. Oboje dyżurni byli przekonani, że puścili pociągi właściwymi torami. I dlatego nie uczynili nic, by je zatrzymać - a taką możliwość daje choćby system odcięcia prądu w trakcji elektrycznej. Prokuratura nie komentuje tych doniesień. - Nie odnoszę się do tego w żaden sposób - mówi prokurator Romuald Basiński, pytany, czy rzeczywiście nagranie o takiej treści istnieje. - Są nieskończone ilości różnego rodzaju spekulacji prezentowanych przez najróżniejsze media. Nie mamy podstawy, by odnosić się do tych wszystkich informacji - dodaje.
W środowym komunikacie prokuratura informowała, że system ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i że nic nie świadczy o tym, iż dyżurny ruchu go wykorzystał. We wcześniejszej rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prokuratura deklarowała, że sprawa ręcznego uruchomienia zwrotnicy będzie badana, ale dopiero po przesłuchaniu dyżurnego ze Starzyn. - Za wcześnie, by o tym mówić. Ta osoba [dyżurny ruchu - przyp. red.] nie została przesłuchana. Najpierw oczekujemy więc, że złoży wyjaśnienia - mówił prokurator Ozimek. Deklarował jednocześnie, że śledczy są gotowi do przesłuchania mężczyzny w każdej chwili. Ale jest to uzależnione od opinii biegłych na temat stanu jego zdrowia. Z opinii biegłych lekarzy psychiatrów wynika, że jest to teraz niemożliwe. Wczoraj prokuratura złożyła wniosek w Sądzie Okręgowym w Częstochowie o obserwację sądowo-psychiatryczną dyżurnego ruchu z Starzyn. Sąd zajmie się wnioskiem w najbliższy wtorek, 13 marca. Obserwacja taka odbywa się na oddziale zamkniętym; stosuje się ją w sytuacji, gdy nie można określić stanu danej osoby na podstawie badań ambulatoryjnych. Może ona potrwać maksymalnie cztery tygodnie, ale sąd może ją przedłużyć o kolejny miesiąc. Pracownicy kolei skłaniają się ku temu, że dyżurny mógł próbować przesunąć zwrotnicę ręcznie. - Inaczej nie podałby sygnału zastępczego - mówi Krzysztof Ciećka, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.

Będzie nowy zarząd?
O powołanie nowego zarządu spółki PKP SA i zatrudnienie doradców, którzy byliby w tym pomocni, do przewodniczącego Rady Nadzorczej PKP Krzysztofa Opawskiego wnioskował niedawno minister transportu. W piśmie z 25 stycznia Sławomir Nowak przekonywał, że sprawy kolei lokuje w centrum jego zainteresowania jako szefa resortu transportu. "Dlatego chciałbym wszcząć procedury wyłonienia nowego Zarządu PKP SA w oparciu o nowe, wyższe standardy merytoryczne i korporacyjne" - argumentuje Nowak. Dalej minister zaznacza, że chce, by proces rekrutacji nowego zarządu był zobiektywizowany i profesjonalnie przygotowany, "tak, abym (...) miał pewność, że nowy Zarząd będzie profesjonalny, kompetentny i zdolny do realizacji trudnej koncepcji rozwoju spółek z Grupy PKP w najbliższych latach". Nowak zastrzega, by rada upoważniła swego przewodniczącego do wyboru określonych doradców.
- Jak widać, obecnemu ministrowi transportu zależy na rozwoju PKP SA w tym kształcie, w jakim dziś funkcjonuje. Dziś ta spółka to kolejowa czapa, która powinna iść bardziej w kierunku likwidacji. PKP SA ani nie zajmuje się działalnością przewozową, ani utrzymaniem kolejowej infrastruktury. To pismo sprowadza się do kwestii zatrudnienia doradców przez szefa rady nadzorczej po to, by ci wybrali wskazanych uprzednio przez szefa rady kandydatów na członków zarządu. Po co więc istnieją procedury konkursowe? To patent na model Drzewiecki-bis - komentuje Jerzy Polaczek, były minister transportu.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Piątek, 9 marca 2012, Nr 58 (4293)


Autor: au