Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Religia nie jest prywatną sprawą

Treść

Zdjęcie: R.Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Fragmenty rozmowy z  JEm. ks. kard. Gerhardem L. Müllerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, przeprowadzonej przez o. Zdzisława Klafkę CSsR, wyemitowanej w Telewizji Trwam i Radiu Maryja

Jak przebiegają przygotowania do synodu? Czy istnieje konieczność wprowadzenia korekty w zakresie doktryny czy też praktyki pastoralnej Kościoła dotyczącej małżeństwa, rodziny i seksualności?

– Konieczność korekty pewnych tendencji dotyczy społeczeństw, które są skierowane przeciwko małżeństwu i rodzinie. Chodzi tu więc na pewno o kraje zachodnie, ale również północnoamerykańskie. Niektóre tendencje rozwijające się w tych krajach noszą znamiona rewolucji seksualnej. Polegają one na zatarciu znaczenia różnicy pomiędzy mężczyzną a kobietą, na niedocenianiu znaczenia rodziny w kontekście samych małżonków oraz duchowego i fizycznego rozwoju dzieci.

Dziś, z Bożą pomocą, musimy próbować głosić pełną prawdę o małżeństwie, o mężczyźnie i kobiecie czy wreszcie o rodzinie, ponieważ tylko małżeństwo i rodzina są podstawową komórką wszelkiego zdrowego rozwoju społeczeństwa, państwa, wspólnoty, a także Kościoła. Kościół określamy przecież mianem „famiglia chiesa domestica” (Kościół domowy). To w nim doświadczamy w pewnym sensie tego, czym jest Kościół, a mianowicie tego, że szczęście oraz wspólnota z Bogiem możliwe są jedynie dzięki doświadczeniu tych wartości we wspólnocie rodziny. Jeśli nie zrozumiemy, że rodzina jest Kościołem w zarodku, nie zrozumiemy też, czym jest Kościół na płaszczyźnie parafii, diecezji, świata. To zaś niesie ze sobą niebezpieczeństwo, że Kościół będzie postrzegany jedynie jako potężna organizacja, a nie jako rodzina Boża.

Kościół jest rodziną podobną do tej, w której są ojciec i matka, dzieci i dziadkowie. To zaś jest najważniejszym wymogiem dla dobrego rozwoju całego społeczeństwa, narodu, do którego przynależymy. Jeszcze radykalniej dostrzegamy to w obrazie negatywnym: jeśli małżeństwo i rodzina nie funkcjonują, wtedy wymierają narody, wtedy nie ma równowagi pomiędzy ludźmi młodymi i starszymi, wtedy zagrożone jest dobro duchowe i kulturalne, my zaś sami jesteśmy tańczącym na wulkanie społeczeństwem dobrobytu, bez nadziei na jutro.

Kościół z pewnością nie potrzebuje zmieniać swojej nauki, Kościół tej nauki zmienić nie może. Słowo Boże jest niezmienialne. Ono jest i pozostanie sobą na zawsze, nam zaś daje życie, łaskę i szczęście. Tymi, którzy muszą się przemieniać, czynić pokutę, nawracać się i rozpoczynać na nowo, jesteśmy my, ludzie. Pan Bóg nie potrzebuje ani pokuty, ani nawrócenia, ani odnowy. Tego wszystkiego potrzebujemy jedynie my.

Czym jest klauzula sumienia według Magisterium Kościoła i czy dotyczy ona tylko zawodu lekarza?

– Klauzula sumienia oznacza, że w naszej wiedzy, w naszym sumieniu jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem – zarówno w odniesieniu do kwestii prawdy, jak i do prawa moralnego. Działanie winno być zgodne z zasadą, że dobro należy czynić, a zła unikać; że prawdę należy uznać, a błąd i fałsz odrzucić. Nawet jeśli ludzie dochodzą do jakiegoś subiektywnego przekonania lub sami precyzują niektóre kwestie dotyczące ich czynów i nawet jeśli błądzą, muszą mimo to kierować się sumieniem; czasem także wtedy, gdy wynikają z tego określone konsekwencje.

Sądzę jednak, że także w prawie naturalnym narzucają się pewne kwestie, których zasadniczo nie można inaczej interpretować w odniesieniu do jakiejś innej kultury lub jakiegoś innego sposobu rozumienia: że nie wolno mi odebrać życia drugiemu człowiekowi, że nie mogę czynić zamachu na jego własność, niszczyć jego małżeństwa – nie wolno mi tego podważać, nie wolno mi tego zniszczyć. Sądzę, że jest to oczywiste i można to spotkać także w innych kulturach. Chodzi oczywiście nie tylko o to, czy jest to obecne w bardzo wielu kulturach, ale że jest to także wynik refleksji intelektualnej. Gdyby było inaczej, okazałoby się, że każde społeczeństwo mogłoby zostać zniszczone, tzn. gdyby ludzie sprzeciwili się prawdzie, prawu do posiadania własności, prawu do życia drugiego człowieka.

I dlatego też, jak sądzę, nauka o sumieniu rozwinięta została zarówno przez teologię katolicką, jak i filozofię. Jednak to cała ludzkość wniosła w nią wkład i dlatego nie możemy z niej zrezygnować. I nie jest to jakaś abstrakcyjna doktryna, lecz jest to także historyczne doświadczenie, które zostało przez nas dokonane właśnie w XX wieku – co się dzieje, jeśli władza państwowa lub poszczególne osoby czy grupy nie postępują zgodnie z własnym sumieniem.

Nie musimy – jak sądzę – w Polsce tłumaczyć, jakie są tego katastrofalne skutki. A zatem jest oczywiste, że to nie tylko jakaś większość lub wyimaginowana większość decyduje oraz że nie wolno jej swojej ideologii narzucić innym.

Nowoczesne państwo demokratyczne nie jest oparte na decyzjach większości dotyczących prawa moralnego lub powinności jednostki, która jest wezwana do posłuszeństwa prawdzie, ale opiera się na prawach człowieka, które mają charakter uprzedni w stosunku do działań państwa i zawsze stanowią kryterium, aby uchwałę parlamentarną można było – nawet jeśli została przyjęta większością głosów – zaakceptować czy skrytykować. Nie można po prostu powiedzieć, że to, co zostało przyjęte większością głosów, jest już prawdą, a także że jest moralnie dobre i rozumne. Sądzę, że taka gorzka nauka wypływa z ideologii politycznych XX wieku. I nigdy nie powinniśmy zrezygnować z tego historycznego doświadczenia lub też powinniśmy po prostu zacząć od podstawowego przekonania, które może być zaakceptowane przez wszystkich ludzi. Prawdą jest to, co stawia nam wymagania, a nie to, co jest dla nas użyteczne i to, co nam się akurat podoba. Dobre zaś jest to, co naprawdę należy czynić, złe jest to, co należy zwalczać.

Kilka tysięcy polskich lekarzy i studentów medycyny podpisało tzw. Deklarację Wiary, uznającą pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim (stanowionym). W konsekwencji może im grozić utrata pracy albo niedopuszczenie do realizacji zawodu lekarza. Co w tym względzie mówi Magisterium Kościoła?

– Dowiedziałem się o tym dopiero tutaj, podczas mojego pobytu w Polsce, ale pochwalam to i bardzo się cieszę, że to właśnie w Polsce katolicy świeccy podejmują takie inicjatywy. Coś takiego nie musi już wychodzić od biskupów, od hierarchii. Przecież wszyscy jesteśmy Kościołem, ale też jesteśmy złączeni z ludźmi dobrej woli, nawet jeśli oni nie są katolikami, nawet jeśli nie są chrześcijanami.

Jest całkiem oczywiste i jasne jak dzień i słońce, że nikt nie może być zmuszany, nikt nie może być zobowiązywany, nikt nie może być naciskany, aby czynił coś złego. Zabijanie dziecka w łonie matki jest przestępstwem, jak mówi Sobór Watykański II – zabijanie ludzkiego życia, i to nie tylko życia w ogóle, lecz konkretnego życia, tej konkretnej osoby, która od początku swego zaistnienia posiada prawo do ochrony. My sami, którzy obecnie jesteśmy dorośli, byliśmy też kiedyś w tym stanie embrionalnym. Ten stan jest konieczny, aby dziecko mogło się narodzić. Całowane przez swoją matkę, karmione przez nią, gdy mama ociera łzy z oczu, gdy potem stajemy się przyjaciółmi naszych rodziców i później stopniowo dorastamy, aby żyć razem z nowo powstającą rodziną.

1

Z tego względu w wielu krajach europejskich należy po prostu gruntownie zmienić tę fałszywą postawę. Rzeczywiście potrzebujemy w tym względzie nawrócenia, odnowy. Nie jest to jakaś specjalna nauka Kościoła, ale wywodzi się to z naturalnego prawa moralnego obowiązującego wszystkich. Nie wolno zabijać człowieka, zwłaszcza wtedy gdy potrzebuje on pomocy w łonie swej matki. I dlatego jest to niesprawiedliwe, gdy ludzie muszą ponosić szkody, szczególnie w związku ze swoim zawodem, tylko dlatego, że wzbraniają się uczynić coś złego.

Myślę, że również w niektórych instytucjach europejskich i w parlamentach narodowych dotarliśmy do takiego trudnego punktu, w którym uważa się, że można odrzucić sumienie człowieka. Tam często podawane są złe przykłady. Na przykład, że nie mogę w moim sumieniu powiedzieć, że moje sumienie zabrania mi płacić podatki. To nie jest decyzja sumienia. Sumienie odnosi się do dobra i zła wszelkich postaw i ich moralnego punktu widzenia.

Nie chodzi o to, że ja sobie tak po prostu zasłonię mój egoizm, powołując się na swoje sumienie. To jest całkiem coś innego. To przecież to podstawowe przekonanie, właśnie w przypadku człowieka, że w łonie matki mamy do czynienia z prawdziwym człowiekiem, z niepowtarzalną osobą, którą należy chronić. I jeśli państwo nie jest gotowe, by to czynić, z powodu jakiejś fałszywej ideologii, z powodu fałszywego rozumienia wolności, nie wolno temu samemu państwu nikogo zmuszać albo zobowiązywać zewnętrznym przymusem, albo przymuszać do jakiegoś działania i grozić konsekwencjami w życiu zawodowym. Uważam, że należy tutaj tę fałszywą ideologię nazwać i zarazem ją odrzucić.

W niektórych rzeczywistych przypadkach mamy do czynienia z próbami przypisywania ludziom takiego myślenia. Jest to przecież jakiś monstrualny proces, w ramach którego próbuje się poprzez pedagogikę, książki, zakazy mówienia i myślenia – że tak to nazwę – wpędzić całe społeczeństwo w taki mainstreaming jednomyślności. Coś takiego w żaden sposób nie powiodło się w minionych czasach. Wówczas ludzie musieliby milczeć i tylko w domu mogliby wyrażać swoje przekonania, gdyby groziły państwowe sankcje za to, że w kwestiach moralnych wypowiada się prawdę wynikającą z prawa naturalnego, moralnego prawa naturalnego albo u nas z Bożego objawienia. Myślę, że są to już niepokojące zmiany. Dobrze więc, że również ludzie świeccy podnoszą swój głos i są po prostu gotowi te niesprawiedliwe kary wziąć na siebie. W ten sposób powstaje społeczny ruch, który pokazuje państwu jego granice. Człowiek bowiem stoi ponad państwem. Państwo zaś winno służyć człowiekowi, a sumienie człowieka ma pierwszeństwo przed prawem pozytywnym (stanowionym), zwłaszcza wtedy gdy to prawo sprzeciwia się prawu naturalnemu.

Jak my jako katoliccy chrześcijanie winniśmy się zachowywać wobec mnożących się bluźnierstw przeciw Bogu ze strony tzw. nowoczesnej kultury? Czy mamy się tylko modlić i nadstawiać lewy policzek?

– Jezus dał przed Piłatem ten przykład, a właściwie przed najwyższym kapłanem, którego jeden ze sług, który chciał być stuprocentowym sługą, wymierzył Mu policzek, powiedział: „Dlaczego mnie bijesz? Jeżeli powiedziałem nieprawdę, udowodnij mi to. A jeżeli mówiłem prawdę, to dlaczego mnie bijesz?”.

Nie powinniśmy oddawać, ale mamy także prawo być traktowani jako obywatele. Te ataki w mediach, filmach, telewizji, talk-show i pismach, ten neoateizm o skrajnie agresywnym charakterze nie są pod względem treści niczym innym wobec tego, czym były nazistowska i komunistyczna propaganda skierowana przeciw Kościołowi. Zostało to już nazwane przez niektórych nieudacznych filozofów oświecenia, co zresztą stanowi całą polemikę przeciw chrześcijaństwu już od czasów Ojców Kościoła, Celsusa i Orygenesa. W tym sporze przytoczono te same argumenty. To jednak pokazuje właściwie tę agresywność, że pod względem treści nie można chrześcijaństwu niczego zarzucić, bowiem gdyby miało się pewność co do argumentów, wówczas nie trzeba by się było uciekać do kpin i szyderstw oraz znieważeń i wyzwisk.

Jeśli ze spokojem czytamy te rzeczy i poddajemy je ocenie, wówczas pokazuje się, że rozgrywa się to na intelektualnie i moralnie niskim poziomie. Uważa się, że należy się wobec nas zachowywać teraz w sposób tak zarozumiały i arogancki oraz mieć poczucie wyższości. Myślę jednak, że za tym niewiele się kryje. Diabeł czyni wiele hałasu, to należy do jego natury, i powinniśmy zachować tu całkowity spokój.

Co prawda także sądy i publiczna przemoc winny nam też unaocznić, że katolicy, chrześcijanie, mają dokładnie te same prawa obywatelskie i że nie mogą się skrywać za wolnością przekonań. Krytycy mogą powiedzieć, że nie wierzą w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, że nie mogą jej sobie wyobrazić. Ale powinni na tym poprzestać, a nie oświecać nas jako niewykształconych i filozoficznie zacofanych. Myślę, że oni także odesłaliby nas z powrotem, gdybyśmy obchodzili się z ich opiniami i wyobrażeniami w ten sposób.

Myślę, że chodzi także o to, że nie mogą oni powiedzieć merytorycznie, by wpaść na pomysł obrażania lub dyskryminowania osób, przedstawiania nas w negatywnym świetle, w którym złe zachowanie jednego chrześcijanina posłuży za dowód, że Kościół czy też kapłaństwo jako całość będą właśnie w ten sposób odrzucone.

Należałoby więc radzić temu neoateizmowi więcej opanowania, korzystania z własnego rozumu i zachowania po prostu normalnego dystansu wobec ludzi o różnych światopoglądach i zdaniach. A przede wszystkim należy stanowczo odeprzeć sformułowane przez kogoś twierdzenie, jakoby religia była sprawą prywatną. Uważam to za opinię zsekularyzowaną, ateistyczną lub agnostyczną, chcącą stanowić miarę dla wszystkich i dla sfery publicznej. A to, co myślą inni, przeważająca większość chrześcijan, to ich prywatna sprawa. Kto właściwie ma prawo uznać dużą część społeczeństwa za prywatną i obsadzić pozycję sfery publicznej? Do wolności religijnej należy to, że roszczę sobie prawo do sumienia prawdy i że tym samym mogę być obecny publicznie także w instytucjach państwowych.

Czy jako chrześcijanin mogę nie używać państwa, by uprawiać pracę lobbystyczną na rzecz Kościoła katolickiego? Wiemy przecież, że wiara dochodzi do głosu za sprawą wolności, a nie manipulacji lub presji państwowej. Ale oczekujemy tego także od innych. To, że ateiści lub agnostycy także ze swej strony nie posługują się państwem lub je wykorzystują, by odsunąć je w sferę prywatną, to postawa, jaką znamy z jakobinizmu i innych ideologii politycznych roszczących sobie prawo do absolutnego obsadzenia publicznych instytucji państwa, wychowania, kultury i sprawowania totalitarnej kontroli. I wszystkie inne, jeśli ich nie wykończą lub zniszczą, to zepchną do sfery prywatnej. Także kiedy mówią, że krzyż nie ma czego szukać w sferze publicznej, to wtedy musi zniknąć z parlamentu danego kraju, którego większość to katolicy i chrześcijanie będący nośnikami życia całego narodu i reprezentujący jego historię oraz kulturę.

Jeżeli żyję w kraju w większości islamskim, to muszę tam jakoś akceptować symbolikę większości. Nie muszę jednak przyjmować wiary muzułmanów, lecz w ich symbolach wyznawać pewne wartości, a kiedy islamski burmistrz jest w islamskim kraju, akceptuję i toleruję to także jako chrześcijanin, że żyje on swoją islamską wiarą i może także zdradza ją publicznie, dopóki nie prześladuje mnie w moim chrześcijańskim przekonaniu. Ale u nas, gdzie większość populacji stanowią przecież chrześcijanie, ktoś, kto jest chrześcijaninem w polityce, może pokazać także na swoim stanowisku, że tym chrześcijaninem jest, i na przykład we Francji zabranianie w miejscach publicznych noszenia islamskich strojów – czy się one komuś podobają, czy nie – lub noszenie krzyży bądź habitów w państwowych instytucjach jest naruszeniem praw człowieka.

W imieniu Telewizji Trwam i Radia Maryja dziękuję serdecznie Eminencji za okazywaną życzliwość i za piękne świadectwo radykalnej służby Kościołowi w dzisiejszym świecie.

Nasz Dziennik, 1 lipca 2014

Autor: mj