Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rehabilitacja i mocna wiara

Treść

W ubiegłym tygodniu olimpijski awans wywalczyły polskie siatkarki, teraz w ich ślady mogą pójść koledzy po fachu oraz piłkarze ręczni. Pierwsi o kwalifikację zagrają w portugalskim Espinho, drudzy we Wrocławiu - i nawet nie dopuszczają do siebie myśli o niepowodzeniu. Początek emocji dziś, finał w niedzielę. Oby szczęśliwy. Teoretycznie łatwiejsze zadanie powinno czekać siatkarzy, którzy - choć zagrają daleko od kraju - zmierzą się z rywalami teoretycznie dużo niżej notowanymi: Portugalią, Portoryko i Indonezją. Wszystko wyglądałoby zatem miło i przyjemnie, gdyby nie ostatnia wpadka naszych reprezentantów w eliminacjach do mistrzostw Europy. Podopieczni Raula Lozano przepadli w nich z kretesem, a klęski w starciach z Czarnogórą oraz Estonią nie sposób było wręcz logicznie wytłumaczyć. To był szok, większość kibiców przecierało oczy ze zdumienia, czytając o kolejnych porażkach Polaków w meczach z przeciwnikami zupełnie nieliczącymi się w siatkarskim świecie. Trener Lozano miał niespełna tydzień, by odbudować swych podopiecznych. Czy mu się to udało - zobaczymy, nikt jednak nie wyobraża sobie, by naszych mogło spotkać w Espinho nieszczęście. Argentyńczyk zabrał do Portugalii tych samych zawodników, którzy zawiedli w Tallinie. Liczy nie tylko na ich oczywiste umiejętności - ale też zdrowe pragnienie sportowego rewanżu. - Najcięższy był powrót z Estonii do domów, sami czuliśmy, co się tam wydarzyło, nie mogliśmy od tego uciec. Musieliśmy odpowiedzieć sobie na wiele pytań, na szczęście w Warszawie temat "Tallin" już zamknęliśmy i nie chcemy do niego wracać. Po tym turnieju znaleźliśmy się blisko dna, z którego możemy tylko i wyłącznie się odbić. Niżej spaść się nie da. Teraz cieszymy się, że kolejny turniej gramy tuż po Estonii. Mamy szansę, aby od razu się zrewanżować. Na pewno czekają nas wielkie emocje, trzeba się mocno skoncentrować i skonsolidować, żeby pojechać do Pekinu - przyznał Piotr Gruszka, kapitan naszej drużyny. Trudniejsze zadanie czeka piłkarzy ręcznych - pomimo że zagrają we Wrocławiu, przed własną publicznością. Po prostu spotkają się z rywalami innego formatu, którzy poza Argentyną prezentują najwyższy światowy poziom. Mowa o Szwecji i Islandii, ekipach zaprawionych w bojach o najwyższą stawkę, mających w składach wielu znakomitych zawodników. - Chociaż jesteśmy wicemistrzami świata i teoretycznie powinnyśmy zagrać ze słabszymi przeciwnikami, trafiliśmy do najtrudniejszej grupy kwalifikacyjnej. Z drugiej strony, zarówno z Islandią, jak i Szwecją parę razy w ostatnich latach się spotykaliśmy i wygrywaliśmy, stąd powinno być dobrze. Powiem tak - spokojny o wynik nie jestem, ale wierzę, że pojedziemy na igrzyska - powiedział Mariusz Jurasik, jeden z liderów naszego zespołu. Siatkarze, by cel zrealizować, muszą w Espingo wygrać. Piłkarzom ręcznym "wystarczy" drugie miejsce, ale zagrają o pełną pulę. Chcą we Wrocławiu rozstrzygnąć na swoją korzyść każdy pojedynek. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-05-30

Autor: wa