Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Puchar Świata w biatlonie - Polak najlepszy w Oestersund

Treść

Fantastyczny weekend Tomasza Sikory. Wczoraj w szwedzkiej miejscowości Oestersund nasz wicemistrz olimpijski wygrał zawody Pucharu Świata w biatlonie, w sobotę był drugi i awansował na pozycję wicelidera klasyfikacji generalnej cyklu. - Sam jestem tym zaskoczony - przyznał. Sikora już w środę, podczas pierwszych w sezonie pucharowych zawodów, zasygnalizował znakomitą formę. Uplasował się co prawda na dwunastej pozycji, ale uzyskał zdecydowanie najlepszy czas biegu. Słabiej strzelał i było jasne, że jeśli tylko poprawi ten element, będzie mógł myśleć o spektakularnych wynikach. Poprawił. W sobotę, w sprincie na 10 km, Polak był już drugi, przegrywając jedynie o 12,7 s ze Szwedem Emilem Heglem Svendsenem. Nasz reprezentant od samego początku spisywał się świetnie, biegł bardzo pewnie, zdecydowanie, po pierwszej, bezbłędnej wizycie na strzelnicy prowadził, z przewagą ponad czterech sekund nad rywalami. Taki stan utrzymał się nawet po drugim strzelaniu, gdy Sikora zaliczył jedno "pudło". W samej końcówce trochę więcej sił od naszego wicemistrza olimpijskiego z Turynu zachował jednak Svendsen, który narzucił niesamowite tempo i na mecie uzyskał zdecydowanie najlepszy czas. Polak minął ją jako drugi, trzecie miejsce zajął Francuz Simon Fourcade, który stracił do zwycięzcy 28,1 s - a co ciekawe, strzelał bezbłędnie. Czwarty był legendarny, najbardziej utytułowany biatlonista świata, Norweg Ole Einar Bjoerndalen (28,2 s za Svendsenem). - Sam jestem zaskoczony swoim biegiem, bo zazwyczaj początek sezonu był dla mnie drogą przez mękę. Mam nadzieję, że pozostanie mi trochę sił na jutrzejszą rywalizację - mówił w sobotę Sikora. Pozostało, i to w nadmiarze! Niedzielne zmagania w biegu na dochodzenie na 12,5 km były piękne, emocjonujące i dramatyczne zarazem. Polak wyruszał na trasę jako drugi, 12 sekund za triumfatorem sprintu. Stratę tę szybko odrobił, wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do mety. Po drodze bywało jednak nerwowo. Nasz reprezentant trzy razy pomylił się na strzelnicy, ale tego dnia mylili się prawie wszyscy. Identyczny wynik zanotowali m.in. Svendsen i Bjoerndalen, z którymi Sikora stoczył batalię o pierwsze miejsce. Cała trójka biegła równo, różnice czasowe były minimalne, Polak cały czas czuł na plecach oddech Norwegów, którzy byli blisko, bardzo blisko, ale wytrzymał presję i nie dał sobie odebrać prowadzenia. Ostatecznie na mecie wyprzedził Bjoerndalena o zaledwie 2,5 s, a Svendsena - o 4,9 sekundy. Czwarty Niemiec Michael Greis stracił do Sikory 12,2 s, a na strzelnicy pomylił się tylko raz. Dla zawodnika Dynamitu Chorzów było to piąte w karierze zwycięstwo w zawodach PŚ, dzięki temu awansował na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej cyklu. Ma na koncie 143 pkt, prowadzi Svendsen (156), trzeci jest Greis (130). Wczoraj blisko powtórzenia wyczynu Sikory była Magdalena Gwizdoń. Polka jeszcze przed trzecim strzelaniem biegu pościgowego była druga, ale próby nerwów nie wytrzymała, ostatecznie uplasowała się na szesnastej pozycji. Wygrała Niemka Martina Beck. W sobotnim sprincie na 7,5 km Gwizdoń była jedenasta, a pierwszy raz w historii na najwyższym stopniu podium stanęła Chinka - Chunli Wang. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-12-08

Autor: wa