Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PŚ w skokach narciarskich - maraton w Engelbergu

Treść

Po niemal dwutygodniowej przerwie skoczkowie narciarscy powrócą dziś do rywalizacji w Pucharze Świata. W szwajcarskim Engelbergu rozegrane zostaną aż trzy konkursy - dwa wcześniej planowane i jeden dodatkowy w zamian za odwołane zmagania w Harrachovie. Polacy po ostatnich spektakularnych sukcesach oczekują ich ze sporymi nadziejami.

Pamiętny weekend w Lillehammer przyniósł Biało-Czerwonym podium Adama Małysza i historyczny wyczyn w postaci obecności czterech zawodników w czołowej piętnastce niedzielnego konkursu. Podobna sztuka nie udała się im nigdy wcześniej, nic zatem dziwnego, że rozbudziła nadzieje. Polacy chcieli dobrą passę kontynuować w Harrachovie, ale czeskie konkursy zostały odwołane z powodu braku śniegu. Międzynarodowa Federacja Narciarska postanowiła, że w ich miejsce zostaną dziś rozegrane dodatkowe zawody w Engelbergu. Skoczków czeka zatem nie lada wyzwanie, maraton i potężna dawka doznań - trzy konkursy i trzy serie kwalifikacje w ciągu zaledwie trzech dni. Początek dziś, koniec w niedzielę.
Trener Łukasz Kruczek zabrał do Szwajcarii sześciu zawodników: oprócz Małysza - Kamila Stocha, Krzysztofa Miętusa, Marcina Bachledę, Łukasza Rutkowskiego oraz Stefana Hulę. Ten ostatni zastąpił w kadrze słabo sobie poczynającego Piotra Żyłę, pozostali startowali we wszystkich dotychczasowych zawodach. Pięciu zawodników prowadzonych przez Kruczka wybrało się do Engelbergu przez Ramsau, gdzie korzystając ze świetnych warunków, przeprowadzili kilka treningów. Małysz wyjechał z kraju nieco później. - Zajęcia były owocne, forma zawodników wciąż jest wysoka, nic się nie zmieniło od treningów w Lillehammer, które odbyliśmy w zeszłym tygodniu - przyznał Kruczek.
Po trzech rozegranych konkursach dziesiąte miejsce w klasyfikacji PŚ zajmuje Małysz i jako jedyny z naszych reprezentantów nie musi walczyć o kwalifikację do dzisiejszych zawodów. To się jednak może zmienić - na lepsze. Czternasty jest Stoch, do "bezpiecznej" dziesiątki traci niewielki dystans i wcale nie jest wykluczone, że w Engelbergu zrobi kolejny krok do przodu i awansuje o kilka pozycji w górę. Liczymy na to, że i pozostali podopieczni Kruczka utrzymają wysoką dyspozycję, znów będą skakać daleko i walczyć o dobre miejsca. Nie ma co kryć, Lillehammer zaostrzyło apetyty i rozbudziło nadzieje.
Po zmaganiach w Szwajcarii nasi zawodnicy wrócą do Polski; najwcześniej w środę Kruczek poda skład na prestiżowy Turniej Czterech Skoczni.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-12-18

Autor: wa