Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przymus szkolny niepisany

Treść

Po zamrożeniu reformy minister Katarzyny Hall do 2014 r. o rozpoczęciu przez dziecko sześcioletnie edukacji szkolnej decydować mieli rodzice. Ale wybór okazuje się pozorny, bo są szkoły, które nie organizują zerówek, tylko pierwsze klasy

Rodzice alarmują, że w wielu szkołach jest za mało zerówek w stosunku do zapotrzebowania, w innych w ogóle się ich nie tworzy. Sztandarowym przykładem jest stolica. Szkoła Podstawowa nr 141 im. mjr. Henryka Sucharskiego na Szaserów w Warszawie organizuje na przyszły rok szkolny dwa takie oddziały. - W bieżącym roku jest jeden oddział, ale zapotrzebowanie sprawia, że w przyszłym roku konieczne będzie zwiększenie liczby miejsc - wyjaśnia dyrektor szkoły Anna Gołygowska. Jeszcze niedawno rodzice uzyskiwali informację, że zerówka będzie tylko jedna, a pierwszych klas planowano aż cztery.
- Podczas spotkań można było odnieść wrażenie, że sześcioletnie dzieci powinny rozpocząć naukę w pierwszej klasie. Część rodziców do końca twardo stała na swoim stanowisku. Byli jednak i tacy, którzy w poczuciu, że ich dziecko będzie gorsze, jeżeli pójdzie do zerówki, zapisywali swoje dzieci do pierwszej klasy - relacjonuje jeden z rodziców. - Niby słyszymy, że jest wybór, ale faktycznie okazuje się, że go nie ma. To tylko świadczy, że zasadniczo mamy do czynienia z niepisanym przymusem, który zakłada, że sześcioletnie dzieci mają pójść nie do zerówek, ale do pierwszych klas - dodaje nasz rozmówca.
W Warszawie są także placówki, które na przyszły rok szkolny w ogóle nie organizują naboru do zerówek. Tak jest np. w Prywatnej Szkole Podstawowej nr 114 przy ul. ks. Jana Sztuki. - W bieżącym roku jest jedna zerówka, ale od przyszłego roku w naszej szkole nie będzie ich wcale. Będą natomiast dwie klasy pierwsze - informuje sekretarz szkoły Małgorzata Jechna. Jak podkreśla, każda szkoła prywatna rządzi się swoimi prawami, a rekrutacja akurat w tej placówce odbywa się zawsze na początku września roku poprzedzającego rozpoczęcie nauki. Rekrutacja na rok szkolny 2012/2013 odbywała się, kiedy ministrem edukacji była jeszcze Katarzyna Hall. - Rodzice zapisali swoje dzieci do pierwszych klas, bo w założeniu reformy miało nie być zerówek. Nie możemy ich teraz wprowadzać w błąd. Prawdopodobnie tak już zostanie - dodaje Jechna. Jednak nie tylko szkoły, które po prostu wykonują dyrektywy gminnych wydziałów oświaty, ale też samorządy stosują różne metody, by zniechęcić rodziców do wybierania zerówek, lub wręcz uniemożliwiają im taki wybór. Tymczasem obywatelski projekt ustawy "Sześciolatki do przedszkola", pod którym podpisało się blisko 350 tys. Polaków, a którego pierwsze czytanie odbyło się w lutym br. w Sejmie, utknął na poziomie komisji. Projekt przygotowany przez inicjatywę "Ratuj maluchy" zakłada odwrócenie całej reformy minister Hall z 2009 r., m.in. przewiduje zniesienie obowiązku edukacji pięcio- i sześciolatków i przywrócenie nadzoru kuratorów nad organami prowadzącymi szkoły.
Po masowych protestach rodziców rząd musiał przesunąć termin wprowadzenia przygotowanego przez byłą minister edukacji Katarzynę Hall obowiązku szkolnego dla sześciolatków z 1 września 2012 roku na 1 września 2014 roku, co miało pozwolić samorządom i szkołom przygotować się na przyjęcie sześciolatków. Jednak poprzez likwidację oddziałów zerowych de facto zmusza się rodziców do posyłania sześciolatków do pierwszych klas. Jeden z powodów to fakt, że samorządom brakuje miejsc w przedszkolach dla młodszych dzieci. Patronuje temu założenie, że gdyby sześciolatki przeszły do szkoły, zwolniłyby miejsca dla innych. Niektóre samorządy zakładają, że skoro część sześcioletnich dzieci już poszła do pierwszych klas, to znaczy, że placówki te są bardzo dobrze przygotowane do wejścia w życie reformy oświatowej. Samorządom robienie z sześciolatków pierwszaków po prostu się opłaca, ponieważ na uczniów w szkole dostają subwencję państwa, a dzieci w przedszkolu muszą utrzymywać z gminnej kasy.
Jak pokazują sondaże, ponad 70 proc. Polaków jest przeciwnych zmianom w systemie szkolnictwa w aspekcie obniżenia wieku szkolnego. Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców mówi, że ekstremalna sytuacja jest w Warszawie. - Wywierana jest bardzo silna presja, żeby jak najwięcej rodziców posyłało swoje dzieci do pierwszych klas. Zarządzono na przykład, że w niektórych szkołach będzie tylko jedna zerówka. Bardzo źle jest na Mokotowie czy Ursynowie - informuje Elbanowska. Jak podkreśla, podczas zakończonych właśnie rekrutacji wiele dzieci nie dostało się do zerówek, a dodatkowego zamieszania narobił elektroniczny system naboru. - Doszło do tak absurdalnych sytuacji, że rozdzielono bliźnięta. Jedno ma być w jednej, a drugie w innej szkole - dodaje.
Według informacji docierających do Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, samorządy stosują różnego rodzaju techniki, żeby zmusić rodziców, by zamiast zerówek wybrały dla swoich dzieci pierwszą klasę. Są np. miejscowości, gdzie zlikwidowano zerówki w przedszkolach, przenosząc je do szkół. Często też od rodziców dziecka z zerówki pobierane są np. opłaty za pobyt w świetlicy, podczas gdy pobyt pierwszoklasisty jest bezpłatny. Ponadto na ostatni dzwonek przenosi się zerówki z przedszkoli do szkół. - W Szczecinie ostatniego dnia rekrutacji prezydent rozesłał do dyrektorów szkół informację, że dzieci sześcioletnie nie będą przyjmowane do przedszkoli. Silna presja, żeby przenosić zerówki do szkół, jest także w Katowicach. Takich przypadków jest bardzo wiele - niepokoi się Karolina Elbanowska. - Rodzice tak naprawdę są przymuszani, by wybrać pierwszą klasę dla swojego dziecka, to nie jest ich suwerenny wybór - konkluduje szefowa Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik Środa, 25 kwietnia 2012, Nr 97 (4332)

Autor: au