Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przy mikrofonie Plusnina

Treść

W Smoleńsku i Moskwie od poniedziałku pracują polscy biegli i prokuratorzy. Grupa prokuratorów pod kierunkiem mjr. Jarosława Seja przebywa w Moskwie, gdzie prowadzi przesłuchania świadków związanych z katastrofą smoleńską, w tym osób z obsługi lotniska Siewiernyj. Natomiast w Smoleńsku przebywają: ppłk Karol Kopczyk, dwóch biegłych w zakresie katastrof lotniczych i specjalista geodeta. Oba zespoły są w Rosji od poniedziałku i zostaną do 19 grudnia.
Na miejscu katastrofy biegli prowadzą przede wszystkim pomiary, stąd obecność geodety. Jest to element śledztwa. Na początku sierpnia prowadząca je prokuratura wojskowa powołała zespół kilkunastu specjalistów, który ma opracować całościową ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego samolotu Tu-154M, przygotowań do lotu oraz pilotażu. Nie są oni w żaden sposób związani ustaleniami ani raportu MAK, ani wynikami prac komisji Jerzego Millera. Dokumenty tamtych zespołów zawierają szczegółowe mapy i ogromną ilość danych o położeniu różnych obiektów, jednak biegli prokuratury uznali, że trzeba wykonać te pomiary samodzielnie i niezależnie.
- Nasze prace polegają przede wszystkim na wykonaniu pomiarów, wykonamy też pewne czynności na lotnisku - mówi "Naszemu Dziennikowi" ppłk Karol Kopczyk. - Biegli tego sobie zażyczyli, chcą mieć dodatkowe pomiary, wykonane w ramach opinii, którą przygotowują dla prokuratury. W związku z tym wystąpiliśmy z wnioskiem o pomoc prawną i strona Federacji Rosyjskiej umożliwiła nam przeprowadzenie tych pomiarów - tłumaczy prokurator. Jak dodaje, już podczas badań we wrześniu zauważono potrzebę tych prac, robiono do nich nawet przymiarki. - Niemniej wtedy okazało się, że jest potrzebny bardziej specjalistyczny sprzęt, który tym razem przywieźliśmy ze sobą - wyjaśnia prokurator Kopczyk.
W poniedziałek pomiary prowadzono w rejonie progu pasa startowego lotniska. Polegały one na wyznaczeniu osi pasa startowego, a następnie przesuwano się w kierunku bliższej radiolatarni, to jest tak, jak nadlatują lądujące samoloty. W tym rejonie znajduje się m.in. oświetlenie podejścia do lądowania, uczęszczana droga oraz duża liczba napowietrznych linii energetycznych itp. Wczoraj skoncentrowano się na okolicach bliższej radiolatarni, położonych wokół niej drzew i na obszarze, nad którym Tu-154M przeleciał tuż przed katastrofą, w ostatnich sekundach tragicznego lotu. - Prowadzono kolejne pomiary w miejscu cięcia pierwszych drzew, w miejscu uderzenia w brzozę oraz w miejscu upadku samolotu - tłumaczy ppłk Kopczyk. Prace będą dziś kontynuowane. Jest to teren o bardziej skomplikowanej topografii, są tu drzewa, zarośla, altanki, garaże, stacja paliw i skład starych podkładów kolejowych.
Cały teren lotniska zmienił się w ciągu ponad półtora roku od katastrofy, w szczególności wycięto niezgodną z przepisami lotniczymi roślinność porastającą strefę zniżania samolotów, wymieniono też niesprawne oświetlenie ścieżki podejścia.
Na jutro i pojutrze prokurator z biegłymi zaplanowali czynności na samym lotnisku. Tam biegli wykonają oględziny urządzeń nawigacyjnych i wyposażenia. - Przede wszystkim chodzi o magnetofon P-500 rejestrujący rozmowy grupy kierującej lotami na stanowisku dyspozytorskim lotniska w Smoleńsku - informuje prokurator Karol Kopczyk. Nie zaplanowano podczas pobytu w Smoleńsku żadnych przesłuchań ani prac przy wraku czy też wyposażeniu samolotu.
Przez cały czas Polakom towarzyszą Rosjanie, przedstawiciele Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Jeden z nich przyjechał z Moskwy, pomaga mu też kilku miejscowych funkcjonariuszy. - On tu formalnie prowadzi śledztwo i sporządza protokół, ale to my wykonujemy czynności. Reguła prawna tego wymaga, ale to formalność - tłumaczy Kopczyk. Tym razem współpraca przebiegała bez nieporozumień, do których doszło we wrześniu. Prokurator Kopczyk jest zadowolony. - Wszystkie pomiary, które chcemy, możemy wykonywać - mówi.
Po zakończeniu pomiarów terenowych w Smoleńsku, czyli w przyszłym tygodniu, prokurator Kopczyk z jednym z biegłych udadzą się do Moskwy, gdzie dołączą do grupy mjr. Jarosława Seja. Tam zaplanowano przesłuchania z udziałem polskich ekspertów lotniczych.
Teren, nad którym leciał samolot tuż przed rozbiciem się, oraz samo miejsce katastrofy były badane przez MAK w kwietniu 2010 roku w obecności kilku polskich specjalistów, pomocników akredytowanego płk. Edmunda Klicha. Od tej pory jedynymi Polakami, których oficjalnie dopuszczono do badań w tym rejonie, byli archeolodzy. Prowadzili oni poszukiwania w październiku 2010 roku. Odtąd we współpracy między naszą prokuraturą a Komitetem Śledczym nastąpił zastój, związany być może z powstaniem raportu MAK i polskich uwag do niego. Jednak wnioski o pomoc prawną nie były przez Rosjan realizowane, nie było mowy o żadnych czynnościach śledczych w Rosji. Przełom nastąpił po wizycie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w Moskwie i jego spotkaniu z przewodniczącym Komitetu Śledczego Aleksandrem Bastrykinem 18 maja tego roku. Zaraz potem przez pół miesiąca pracowali w rosyjskiej stolicy biegli z dziedziny fonoskopii i techniki lotniczej. Badali oryginalne taśmy z rejestratorów katastroficznych tupolewa, zarówno nagrania dźwięków z kokpitu (CVR), jak i zapisy parametrów lotu (FDR). We wrześniu w Rosji przebywały kolejne dwie grupy polskich prokuratorów i pomagających im specjalistów. W Moskwie przesłuchiwano świadków, badano też elementy wyposażenia elektronicznego rozbitego samolotu, które zdeponowano w siedzibie MAK, ale są obecnie w dyspozycji Komitetu Śledczego. Inna grupa zajmowała się w Smoleńsku pomiarami wraku i dokumentacją fotograficzną, w tym przy użyciu techniki fotografii sferycznej.
Obecna wizyta polskich śledczych w Rosji będzie prawdopodobnie ostatnią w tym roku. Pora wykonywania prac terenowych nie jest sprzyjająca. Dzień jest krótki, a temperatura ujemna. Z powodu wprowadzenia w całej Rosji od października czasu letniego przez cały rok także godziny pracy są nietypowe. W Smoleńsku dziś słońce wzeszło dopiero o 9.59, a zajdzie o 17.26 oficjalnego czasu miejscowego. Na szczęście jeszcze nie ma śniegu, ma spaść dopiero w sobotę.

Piotr Falkowski, Smoleńsk

Nasz Dziennik Środa, 7 grudnia 2011, Nr 284 (4215)

Autor: au