Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przemoc sposobem na lokum?

Treść

Przyjęcie szkodliwych zapisów rządowego projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie może otworzyć furtkę do nadużyć. Niektórym może wręcz zależeć na uzyskaniu tzw. niebieskiej karty, bo przyczyni się ona do otrzymania pomocy w uzyskaniu samodzielnego mieszkania, niezależnie od kryterium dochodowego. Zadań w powoływanych na mocy projektu zespołach interdyscyplinarnych obawiają się sami pracownicy socjalni, których kompetencje zostaną rozszerzone o odbieranie dzieci rodzicom bez uprzedniej decyzji sądu.
Jak zauważa Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski, projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przewiduje nadmierną rozbudowę struktur związanych z tą działalnością - od gmin począwszy, poprzez województwa, a na ośrodku centralnym skończywszy. Do tego niektóre zadania powoływanych jednostek będą się powielać. Dotyczy to np. opracowania i realizacji gminnego czy powiatowego programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie oraz ochrony ofiar przemocy w rodzinie. Kontrolę nad całością struktur ma pełnić Krajowy Koordynator Realizacji Krajowego Programu PPwR w randze sekretarza stanu. Warto tu natomiast zaznaczyć, że w Polsce nie ma urzędu, który zajmowałby się wspieraniem rodziny, podobnie jak nie ma rządowego programu polityki prorodzinnej.
- Filozofia tej ustawy idzie w złym kierunku. Ona przestawia sposób myślenia. Rodzina staje się środowiskiem z gruntu podejrzanym, patologicznym, gdzie owszem, zdarzają się dobre zachowania, ale generalnie trzeba mieć ją pod kontrolą. Z kolei państwo ze swoimi urzędnikami, pracownikami socjalnymi, wymiarem sprawiedliwości pozostaje poza wszelkim podejrzeniem - komentuje poseł Jan Filip Libicki (Koło Parlamentarne Polska Plus), członek sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Szeroko krytykowany jest także zapis pozwalający kilkuosobowym zespołom interdyscyplinarnym, które mają oceniać wszystkie przypadki przemocy w rodzinie, projektować środki zaradcze i nadzorować ich realizowanie (także bez wiedzy i zgody samych poszkodowanych) - na zbieranie i przetwarzanie wrażliwych danych o rodzinach, co jest sprzeczne z Konstytucją RP. W przypadku interwencji nie będzie wymagana zgoda dorosłej osoby dotkniętej przemocą na założenie niebieskiej karty. - Mówił o tym w sposób formalny przedstawiciel Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, urzędu, który zajmuje się realizacją ustawy o ochronie danych osobowych. Trudno o bardziej kompetentny głos w tej sprawie - dodaje Libicki.
Nie wiadomo też, ile faktycznie będzie kosztowało nas wprowadzenie ustawy. Wprawdzie projekt zakłada, że powoływane w gminach zespoły nie będą generowały kosztów, bo pracować w nich będą oddelegowane osoby z różnych służb, jednak Antoni Szymański nie ma wątpliwości, że takie podejście jest nierealistyczne. Powód? Kierowanie pracowników (a będą to przedstawiciele jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, prokuratury, kuratorskiej służby sądowej, edukacji, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych i innych) do częstych interwencji zespołów utrudni realizację podstawowych obowiązków osób zasiadających w tych zespołach. Kto poniesie te koszty? I kto zapłaci za transport, lokale, przetwarzanie danych? Ponadto w projekcie brakuje informacji na temat kosztów udzielania pomocy, badań czy poradnictwa. Proponowane rozwiązania spowodują także zarzucenie pracą prokuratur. Stanie się tak, gdyż z urzędu ścigane mają być przestępstwa - o ile pokrzywdzonym jest osoba najbliższa - bez wymogu spełnienia warunku o rozstroju ciała powyżej 7 dni.
Poseł Magdalena Kochan (PO), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, przekonuje, że członkowie zespołów interdyscyplinarnych będą w nich pracować w ramach swoich obowiązków służbowych, a udział pracownika policji, służby zdrowia, pracownika społecznego czy kuratora sądowego w posiedzeniu zespołu raz na kwartał nie wychodzi poza zakres jego obowiązków służbowych i nie powinien stanowić obciążenia, które wymagałoby zarezerwowania dodatkowych środków finansowych. Ponadto obowiązki powoływanego ustawą Krajowego Koordynatora Realizacji Krajowego Programu PPwR przypadną osobie pełniącej dziś funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej i nadzorującej rządowy KPPPwR (obecnie jest to Jarosław Duda). Jak przyznała Magdalena Kochan, problem finansów faktycznie pojawia się w przypadku realizacji badań lekarskich. Tu ustawie przeciwstawiła się Naczelna Izba Lekarska, twierdząc, iż wydanie zaświadczenia z przeprowadzonych badań kosztuje. - Wydaje mi się co najmniej dziwne, że w sytuacji, w której lekarz bada pacjenta i widzi podbite oko czy złamane żebra, pyta, ile kosztuje wystawienie zaświadczenia, w którym on te obrażenia opisze - argumentuje.
Poważnych mankamentów jest więcej. Projekt otwiera furtkę do wykorzystywania przemocy do odnoszenia korzyści. - Zapewnienie o udzielaniu różnorodnego wsparcia dla osób poszkodowanych w wyniku przemocy domowej, np. pomocy w uzyskaniu samodzielnego mieszkania bez zawężania jej np. do osób o określonej przeciętnej dochodów oraz bez określenia, o jaką przemoc chodzi, spowoduje wręcz zainteresowanie niektórych osób tym, by założono im niebieską kartę, ponieważ będzie pomocna w uzyskaniu mieszkania - podnosi Antoni Szymański. Podobnie ten problem postrzega poseł Libicki. - Proponowane zapisy mówią, że ofiara przemocy ma prawo do lokalu. Jeśli więc są ludzie, którzy nie mają prawa do mieszkania jako normalna rodzina, to czy nie dojdzie do takich sytuacji, w których będą oni świadomie prezentować siebie jako dotkniętych przemocą, tylko po to, by otrzymać lokal? - zastanawia się. Jak dodaje, doświadczenie pokazuje, że nieprzemyślane i nieprecyzyjne rozwiązania są skrzętnie wykorzystywane, a przykładem tego są np. fikcyjne rozwody w związku z przepisami stanowiącymi o pomocy dla matek samotnie wychowujących dzieci.
Poseł Magdalena Kochan za niedorzeczne uznała sugestie dotyczące możliwości wykorzystywania niebieskiej karty dla celów mieszkaniowych. - Tą metodą dojdziemy do absurdu. Nie wyobrażam sobie, że kochająca się rodzina chce mieć drugie mieszkanie, zazwyczaj zresztą komunalne, a więc rządzące się określonymi prawami, np. dla żony. Osobiście nie mam żadnych obaw co do tej ustawy i jestem przekonana, że ona chroni ofiary przemocy w rodzinie - przekonuje. W ocenie Kochan, spory, jakie wynikły wokół projektu, powstały wyłącznie z niewłaściwego zrozumienia zapisów ustawy, jak i jej adresata.
W ocenie posła Libickiego, projekt wymaga dopracowania i dobrze byłoby, aby w dyskusję na forum sejmowej komisji włączyły się środowiska, których on bezpośrednio dotyczy. - Jest tu cała gama zastrzeżeń. Mam nadzieję, że uda nam się zmienić ową złą filozofię ustawy. Wprawdzie logiczniejszym rozwiązaniem byłoby napisanie projektu od nowa, jednak to wydaje się dziś mało realne - mówi Jan Filip Libicki.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-03-10

Autor: jc