Przedszkolaki gorsze i lepsze
Treść
Kiedy bogatsze przedszkolaki idą na odpłatne zajęcia z języka angielskiego, rytmiki lub uczą się gry na instrumencie, biedniejsze zostają w klasie i mają "zajęcia dowolne". - To skandal - denerwuje się Teresa Ogrodzińska, prezes Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego. Małopolski kurator oświaty nie kryje oburzenia. W krakowskim przedszkolu nr 23 dzieci mogą uczestniczyć w zajęciach z języka angielskiego, tańca towarzyskiego i rytmiki. Na lekcje chodzi zaledwie połowa przedszkolaków. Dlaczego tak mało? - Głównie ze względów finansowych - przyznaje Bożena Rapacz-Margielewska, dyrektorka przedszkola. Za angielski rodzice muszą zapłacić 150 zł na semestr, taniec i rytmika kosztują po 45 zł za taki sam okres. W przedszkolu w Kłaju (powiat wielicki) spośród 60 dzieci na zajęcia dodatkowe z języka angielskiego chodzi 40 maluchów, tyle samo wybrało rytmikę. W Jurkowie (powiat limanowski) na 33 przedszkolaków tylko 13 uczy się angielskiego. W Chabówce (powiat nowotarski) w ubiegłym roku szkolnym tańca towarzyskiego uczyło się 60 dzieci (na 90 chodzących do przedszkola) - koszt to 50 zł na semestr. Na angielski (za 25 zł miesięcznie) uczęszczało zaledwie 40 osób. Z danych Małopolskiego Kuratorium Oświaty wynika, że w naszym województwie każde przedszkole organizuje zajęcia dodatkowe. Korzysta z nich jednak niewiele dzieci. W całym województwie na lekcje z języków obcych uczęszcza zaledwie 40 proc. maluchów, jeszcze mniej dzieci ma szansę na basen (4 proc.), zajęcia sportowe (3 proc.) czy godziny umuzykalniające (zaledwie 0,5 proc.). Największym zainteresowaniem (głównie dlatego, że są najtańsze) cieszy się rytmika. Korzysta z niej 70 proc. małopolskich dzieci. Niemal wszystkie te ćwiczenia opłacane są przez rodziców. Z zajęć dodatkowych w przedszkolu tylko religia jest finansowana przez gminy, niektóre samorządy wykładają też pieniądze na gimnastykę korekcyjną (z której korzysta 14 proc. młodych Małopolan, mających skierowanie od lekarza). W większości przedszkoli odpłatne lekcje odbywają się tuż po obiedzie, czyli ok. 13. O tej porze prawie wszystkie dzieci są jeszcze w przedszkolu (zwykle placówki czynne są do 17). Co robią biedniejsze dzieci, gdy ich lepiej sytuowani koledzy idą na zajęcia dodatkowe? - Zostają w klasie z nauczycielem. Mogą malować, wycinać lub oglądać książeczki - mówi Barbara Kantorowicz, wicedyrektor Przedszkola nr 11 w Krakowie, które oprócz języka angielskiego (dla ok. 25 proc. dzieci) oferuje rytmikę i taniec towarzyski. - U nas w tym czasie mają zajęcia dowolne lub idą na spacer - dodaje Irena Strzemecka, dyrektorka krakowskiego Przedszkola nr 2 (tańce i angielski dla połowy dzieci). - Takie postępowanie jest niedopuszczalne, a wręcz skandaliczne - mówi Teresa Ogrodzińska, prezes Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego, która jest organizacją pozarządową, dążącą do zapewnienia równego startu życiowego wszystkim dzieciom w wieku 0-10 lat. - Uważam, że ogromną niesprawiedliwością jest, gdy w jednym przedszkolu są dzieci, które mają dostęp do szerszej oferty edukacyjnej i takie, które tej możliwości nie mają. To rodzi od samego początku niepotrzebne konflikty i podziały między dziećmi. Zdaniem Teresy Ogrodzińskiej zajęcia dodatkowe w przedszkolu powinny być organizowane wyłącznie popołudniami, kiedy dzieci, które nie mogą w nich uczestniczyć, są już w domu. - W przeciwnym razie dyrektor przedszkola powinien zrobić wszystko, aby umożliwić zajęcia całej grupie - podkreśla Teresa Ogrodzińska. - Znam przedszkola, w których bogatsi rodzice finansują ministypendia biedniejszym i w ten sposób w zajęciach dodatkowych uczestniczą wszystkie dzieci. Ci rodzice wiedzą, że takie postępowanie jest z korzyścią także dla ich pociech. W Małopolsce nie udało nam się jednak znaleźć takiej placówki. A co na to Małopolskie Kuratorium Oświaty? Kuratorowi Józefowi Rostworowskiemu nie podoba się sposób organizacji zajęć dodatkowych, o którym usłyszał od nas. - Zdecydowanie jestem zdania, że zajęcia dodatkowe muszą być tak organizowane, by żadne dziecko nie czuło się poszkodowane - mówi kurator. - Najlepiej, by odbywały się one popołudniami, po godzinach normalnej pracy przedszkola. Wiem, że może to być trudne, ale podkreślam, że dziecko, którego rodziców nie stać na prywatne lekcje nie może czuć się gorsze. Na najbliższym spotkaniu z dyrektorami przedszkoli zaapeluję o taką organizację odpłatnych zajęć dodatkowych, by żadne dziecko nie czuło się dyskryminowane. ANNA KOLET-ICIEK Mało nas Zdaniem Małopolskiego Kuratorium Oświaty w naszym województwie do przedszkola uczęszcza 30 proc. dzieci 3- i 4-letnich. Ten odsetek jest większy w dużych miastach i wynosi ok. 40 proc. Tymczasem z badań Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego wynika, że przygotowaniem przedszkolnym objętych jest w Małopolsce na terenach wiejskich zaledwie 18 proc. dzieci. Problemem są poważne braki kadrowe. Jako przedszkolanki są zatrudniane osoby bez odpowiednich kwalifikacji. - Praca w przedszkolu nie jest łatwa - zauważa Barbara Szeląg, wizytatorka z małopolskiego kuratorium. - Trzeba mieć kondycję i świetną koncentrację uwagi. Coraz częściej obserwujemy, że młodzi nauczyciele odchodzą od tego zawodu, bo po prostu sobie nie radzą. W tym roku będziemy prowadzić rozmowy z uczelniami w sprawie organizowania większej liczby studiów podyplomowych dla wychowawców przedszkoli. (ANKO) "Dziennik Polski" 2007-09-07
Autor: wa