Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Procesy jak za PRL

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

W Sądzie Rejonowym w Rzeszowie odbył się proces karny obrońców życia Jacka Kotuli i Przemysława Sycza, oskarżonych przez szpital o naruszenie dóbr osobistych. To kolejna rozprawa za nazywanie aborcji zabiciem dziecka poczętego.

Wczorajszy proces, jaki wytoczył obrońcom życia Specjalistyczny Szpital Pro-Familia w Rzeszowie, podobnie jak wcześniejsza rozprawa w rzeszowskim sądzie okręgowym, był utajniony. Tam – jak zauważa pełnomocnik pozwanych mecenas Ludwik Skórzak – była to decyzja sądu podjęta z urzędu, tu zaś – z powodu niewniesienia wniosku o odtajnienie rozprawy przez stronę oskarżającą. – Ustawa mówi o tym, że postępowania z artykułu 212 kodeksu karnego co do zasady są z wyłączoną jawnością, chyba że strona oskarżająca zażyczy sobie, żeby były one jawne. Nie wnieśli jednak o to – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Ludwik Skórzak. Rozprawa trwała niecałe pół godziny. Przesłuchany został jeden świadek prof. Andrzej Skręt, były wojewódzki konsultant ds. ginekologii. Drugim miał być Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO – Prawo do Życia, który w rozmowie telefonicznej z mecenasem Skórzakiem poinformował, że nie otrzymał wezwania na dzisiejszą rozprawę.

– Pytaliśmy pana profesora Skręta, czy wie, kiedy zaczyna się ludzkie życie. Odparł, że w chwili poczęcia, a ci wszyscy, którzy mówią inaczej, są niedouczeni – powiedział nam po wyjściu z sali rozpraw Jacek Kotula, szef rzeszowskiego oddziału Fundacji PRO – Prawo do Życia. Następna rozprawa przed Wydziałem Karnym Sądu Rejonowego ma odbyć się 4 listopada w sali, w której są urządzenia audiowizualne. – Mamy oglądać filmiki, które strona oskarżająca zgłosiła do rozprawy. Są to nagrania z naszych pikiet przed szpitalem, zamieszczane w ogólnie dostępnych mediach – wyjaśnia Jacek Kotula.

Pełnomocnik pozwanych wnioskował wcześniej o przesłuchanie lekarzy, którzy wykonywali aborcję w szpitalu Pro-Familia. Dziś Skórzak pytał sędziego Janusza Sternalskiego, czy wezwał ich na świadków. Sąd, jak się okazało, nie spieszył się z tym, więc nie pojawili się na rozprawie. W czasie jej trwania przed drzwiami sali sądowej modliła się na różańcu grupa osób wspierających obrońców życia. Wśród nich dr Maria Szczepańska, emerytowana lekarka. – Śledzę losy pana Jacka Kotuli od początku, gdy zaczął walkę o ochronę dziecka poczętego, i jestem zbulwersowana, jak jest traktowany – powiedziała w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Dodała, że większość lekarzy, których zna, to liberałowie, którzy uważają, że „płód” to nie dziecko, a dzieci z wadami, które matki noszą pod sercem, będą tylko ciężarem, gdy się urodzą. – Czy to nazwiemy aborcją, skrobanką, zabiegiem czy terminacją ciąży, to jest to wszystko zabójstwo z premedytacją – podkreśla.

W piątek Jacek Kotula i Przemysław Sycz otrzymali z Wydziału Cywilnego Sądu Apelacyjnego roczny zakaz „organizowania i uczestniczenia w pikietach, manifestacjach i innych zbiorowych spotkaniach, podczas których podawane są do publicznej wiadomości informacje na temat funkcjonowania powodowego szpitala z wykorzystaniem wizerunku szpitala, jego personelu – tej treści, że zabija się tam dzieci”. Nie mogą również publikować na wszelkich portalach społecznościowych i tematycznych czy innych stronach internetowych informacji na temat funkcjonowania szpitala Pro-Familia i przekazywać, że dochodzi w nim do zabójstw dzieci nienarodzonych. – To powrót PRL. Konstytucja jest łamana, wraca cenzura. Mam nadzieję, że w końcu znajdzie się jakiś mądry sędzia, który uzna, że aborcja to zabijanie. My stajemy po stronie prawdy i nienarodzonych chorych dzieci, które trzeba leczyć, a nie zabijać – podkreślił Jacek Kotula.

Piotr Czartoryski-Sziler, Rzeszów
Nasz Dziennik, 29 października 2014

Autor: mj