Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydentura pod kandelabrami

Treść

Dwa lata temu Bronisław Komorowski został zaprzysiężony na prezydenta RP. „Nasz Dziennik” pyta polityków i publicystów o ocenę tego czasu

Antoni Macierewicz
poseł PiS, szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego

Moją ocenę tej prezydentury trudno nazwać rozczarowaniem. Nie spodziewaliśmy się po niej wiele. Pan prezydent Komorowski, a wcześniej marszałek Sejmu, poseł i minister, od wielu lat wyraźnie zaznaczał swoją jednoznaczną akceptację dla umów Okrągłego Stołu. A więc tego ładu społecznego, kształtu Polski i jej życia politycznego, jaki tam za plecami społeczeństwa został ustalony we współpracy ze służbami specjalnymi, z którymi pan prezydent związał się bardzo silnie i nie ukrywa, że tutaj właśnie widzi swoje sympatie i tym interesom pragnie służyć. Te deklaracje należy uznać za wiarygodne w odróżnieniu od deklaracji, które składał przed wyborami w trakcie ubiegania się o kandydaturę. Również w sprawie tragedii smoleńskiej nigdy nie ukrywał, że jego sympatie są po stronie rosyjskiej, że w pełni wierzy Rosjanom i tak będzie w tej sprawie postępował. Był taki dylemat, który podniesiono w trakcie kampanii wyborczej, czy prezydent to tylko strażnik kandelabrów i ozdób Pałacu Prezydenckiego i czy tak będzie wyglądać prezydentura Komorowskiego. Prezydent próbuje jakiejś samodzielności, czym w ostatnich dniach była jego wypowiedź w sprawie tarczy antyrakietowej, którą chciał się wyraźnie odciąć od premiera Tuska i zaznaczyć swoją samodzielność. Od czasu do czasu daje znaki swojej odmienności, ale bardzo szybko zostaje doprowadzony do swego rodzaju standardu przez premiera Tuska. Dlatego w przyszłości, gdyby doszło do wielkiego kryzysu gospodarczego i załamania panowania politycznego nad społeczeństwem Donalda Tuska, to zapewne te prorosyjskie ciągoty będą bardziej otwarcie eksponowane. Dlatego jak dotąd jest to prezydentura strażnika kandelabrów. I nie sądzę, by prezydent Komorowski mógł to zmienić.

 



Prof. Zdzisław Krasnodębski 

socjolog, wykładowca na Uniwersytecie w Bremie

Pan prezydent Komorowski okopał się w swoim Pałacu. Niewątpliwie posiada zaplecze polityczne, choć nie jest to oczywiście samodzielna partia, ale grupa ludzi z nim dziś związanych. Po pierwszym okresie, gdy jego prezydentura była bardzo mocno odrzucana i krytykowana, przebudowano trochę kierunek, w jakim ona podąża. Komorowski unika np. wypowiedzi spontanicznych, wszystko jest wcześniej starannie przygotowywane, a w związku z tym stara się nie podejmować decyzji kontrowersyjnych. Choć oczywiście w kluczowych sprawach popiera rząd i jego inicjatywy. Z drugiej strony zgłosił inicjatywę ustawodawczą, która nowelizuje prawo o zgromadzeniach i przecież została mocno oprotestowana przez organizacje społeczne i wywołuje szersze oburzenie. Prezydent pełni więc obecnie funkcję stabilizatora systemu dla obozu rządzącego. A jaki jest to system rządów, widzimy. Natomiast w sytuacji ewentualnego kryzysu władzy, do którego może w Polsce dojść, ponieważ premier Tusk jest coraz bardziej niepopularny i gromadzą się wokół niego różne emocje, to prezydent Komorowski będzie z pewnością gwarantem przetrwania tego systemu. Będzie go ochraniał przed gwałtownymi zmianami. Kapitał społecznego zaufania, którym niestety obdarzają go Polacy, pozostaje dziś w rezerwie, przed takim właśnie biegiem wypadków.

 



Marek Jurek
przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej

W sferze polityki państwa prezydent Bronisław Komorowski zachowuje się całkowicie biernie, patronując polityce złego rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego nawet w jego najgorszych pomysłach. Taki charakter ma wsparcie prezydenta Komorowskiego dla federalistycznych projektów ministra Radosława Sikorskiego - wyposażenia organów Unii Europejskiej w efektywną władzę wobec państw Europy. Będzie to oznaczać jeszcze dalej idącą marginalizację Polski i regionu Europy Środkowej.
Prezydent powinien chronić walutę narodową - bo jego pierwszym obowiązkiem jest obrona Konstytucji. Dopóki zachowujemy jej 227 artykuł, dopóty rząd nie ma prawa podejmować żadnych kroków w kierunku wprowadzenia euro, a podjąć spór konstytucyjny rząd Donalda Tuska oczywiście się boi. Prezydent powinien bronić Konstytucji. To jeden z fundamentów funkcjonowania państwa. Tymczasem Bronisław Komorowski przygląda się, jak rząd - np. powołując pełnomocnika do wprowadzenia euro - ignoruje Konstytucję, a nawet - w wypadku paktu fiskalnego - przygotowuje się do łamania Ustawy Zasadniczej, dążąc do jego ratyfikacji z pominięciem określonego w artukule 90 wymogu dwóch trzecich głosów, a więc przy poszanowaniu praw do współdecydowania opozycji w kwestiach bezpośrednio dotyczących suwerenności Rzeczypospolitej. Prezydent bierny w polityce państwa jest za to bardzo aktywny, gdy chodzi o skłócanie społeczeństwa. Jego wypowiedzi stały się zachętą do ataków na krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Mianowane przez prezydenta Komorowskiego kierownictwo Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji blokuje przyznanie Telewizji Trwam miejsca na publicznej platformie cyfrowej. W sprawach in vitro czy promocji konkubinatów i związków homoseksualnych prezydent wręcz stoi na czele destrukcji zgody społecznej wokół podstawowych katolickich zasad etyki społecznej. I nic nie wskazuje na to, żeby ta polityka miała się poprawić. Przeciwnie, wiele wskazuje na to, że prezydent Komorowski widziałby chętnie zwrot rządu wyraźnie na lewo, czemu może sprzyjać jego osobista zażyłość z panem Palikotem.

Zebrał Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Piątek, 10 sierpnia 2012

Autor: au