Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Premier wrócił do pracy

Treść

Po dniach spędzonych na urlopie Donald Tusk wreszcie zabrał głos, ustosunkowując się do ważnych kwestii i problemów, które nawarstwiły się szczególnie w czasie, gdy szef rządu zażywał odpoczynku. Premier poinformował, że podczas prac w Senacie ustawa refundacyjna nie zostanie zmieniona po myśli protestujących farmaceutów. Zaznaczył, iż rząd praktycznie nie ma instrumentów, aby wpłynąć na obniżkę cen paliw, z wyjątkiem redukcji podstawowej stawki VAT - co według Tuska jest obecnie nierealne.

Wydarzenia ostatnich dni w kraju - związane choćby z zamieszaniem wokół prokuratury i ustawy refundacyjnej - nie okazały się tak ważne dla premiera, by przerywać swój urlop. Górę wzięło jedynie wydarzenie na arenie międzynarodowej - przekazanie przez Polskę prezydencji w Radzie Europejskiej Duńczykom, dla którego Donald Tusk zrobił wyjątek, poświęcając część swojego zimowego odpoczynku. Wczoraj premier ogłosił sposoby rozwiązania zaległych spraw, które podczas jego nieobecności się nagromadziły.
Zapowiedział zmiany ustawowe dotyczące prokuratury. - Zleciłem ministrowi sprawiedliwości szybkie przygotowanie stosownych korekt i rekomendacji ustawy o prokuraturze. (...) Dotyczy to nie tylko usytuowania prokuratury wojskowej, a więc włączenia jej do prokuratury cywilnej z zachowaniem jakiejś części jej specyfiki, głównie związanej z przestępstwami o charakterze szpiegowskim czy warunkach wojennych lub misji zagranicznych - poinformował. Premier ocenił, że obecnie co do potrzeby zmian w prokuraturze "nie ma już chyba wątpliwości". Podkreślił, iż ewentualne decyzje dotyczące spraw personalnych w prokuraturze nastąpiłyby dopiero po uchwaleniu odpowiedniej ustawy. - Opowiadam się raczej za takim spokojnym kierunkiem działań, co nie znaczy powolnym. Należy się tu spodziewać bardzo szybkiej inicjatywy ze strony ministra sprawiedliwości, a więc i rządu, która też powinna trafić szybko do parlamentu - dodał.
Donald Tusk powtórzył także, że do końca zimy powinny być gotowe - również podpisane przez prezydenta - ustawy realizujące kluczowe zapowiedzi z listopadowego exposé. W tym ustawa o podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat. Poinformował, iż nie przewiduje przeprowadzenia referendum w sprawie jakiejkolwiek z ustaw zaproponowanych w exposé. Ogłosił również, że na przewodniczącego Komisji Trójstronnej zaproponuje ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Z przewodniczenia komisji zrezygnował wicepremier Waldemar Pawlak. Szef rządu poinformował, iż będzie starał się uczestniczyć w obradach komisji podczas rozmów na temat kluczowych projektów.

Niemożliwe, bo Trybunał...
Premier zapowiedział, iż w Senacie nie dojdzie do zmian w ustawie refundacyjnej, które odpowiadałyby oczekiwaniom farmaceutów. Wyjaśniał też, dlaczego rząd zmienił zapis projektu ustawy przygotowany przez ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wbrew projektowi ministerialnemu, w rządowym projekcie ustawy znalazł się zapis o karaniu farmaceutów za realizację przez nich błędnie wystawionych przez lekarzy recept, mimo że podczas rozmów ministra zdrowia z zainteresowanymi ustalono, iż takiego zapisu ustawowego nie będzie. - Gdybyśmy bezkrytycznie przyjmowali wszystkie propozycje ministrów na Radzie Ministrów, to Rada Ministrów byłaby niepotrzebna. (...) Gdybym uznawał za błąd albo za coś dyskwalifikującego to, że Rada Ministrów podejmuje inne decyzje niż pierwotne projekty ministrów, to nikt by nie był ministrem w moim rządzie. Minister Arłukowicz przygotował na moją prośbę kilka zmian. Nie wszystkie zaakceptowaliśmy. To wszystko - wyjaśniał Tusk.
Zaznaczył, że wprowadzenie oczekiwanych przez aptekarzy zmian podczas prac nad ustawą w Senacie jest niemożliwe. - Choćby ze względów legislacyjnych, ponieważ byłoby tak naprawdę uzupełnianiem ustawy o zmiany, których projekt sejmowy nie przewidywał. Nie mogą być one w Senacie dodawane, jest to zastrzeżone przez Trybunał Konstytucyjny - tłumaczył premier. Zapowiedział, że zmiany, które miałyby wyjść naprzeciw oczekiwaniom aptekarzy, powinny być zrealizowane na poziomie przepisów wykonawczych - zarządzeń i rozporządzeń.

Nie da rady, bo wysoki VAT...
Trudno liczyć na to, że rząd podejmie jakieś działania w celu złagodzenia podwyżki cen paliw. Przed laty politycy Platformy straszyli, że jeśli rządy obejmie Prawo i Sprawiedliwość, benzyna podrożeje do 5 złotych. Dziś, podczas drugiej kadencji rządów PO, 5 zł za litr zdaje się być marzeniem. Donald Tusk starał się jednak nie tracić dobrego humoru, przekonując, iż cena paliwa w naszym kraju jest nadal stosunkowo niewysoka, bo "czwarta najniższa w Europie". Wyjaśniał, że rząd dysponuje bardzo ograniczonymi możliwościami wpłynięcia na obniżkę cen paliw. A dodatkowo - tłumaczył - na wzrost ich ceny wpłynął zbieg okoliczności - niekorzystny kurs złotego, niekorzystna zmiana cen ropy na rynkach światowych i konieczność wprowadzenia akcyzy na paliwo na poziomie wymaganym przez Unię Europejską.
- Jest jeden możliwy manewr, ale ten manewr jest dzisiaj nie do przeprowadzenia. Istotnym czynnikiem cenotwórczym jest składka VAT i my możemy podejmować autonomiczne decyzje co do wysokości VAT, ale zgodnie z zasadami, zgodnie z przepisami, VAT na paliwo musi wynosić tyle, ile wynosi ta składka zasadnicza VAT-owska, to jest 23 procent. Musielibyśmy obniżyć VAT znacząco na wszystkie te produkty, które są objęte tą stawką podstawową. A to byłoby zabójcze z punktu widzenia budżetu i niewykonalne - powiedział premier. Stawka VAT z 22 do 23 proc. nie podniosła się jednak sama, lecz zwiększył ją rząd Donalda Tuska.

A Kaczyński to dłużej odpoczywał...
Do swojej pierwszej konferencji po urlopie premier Tusk wyjątkowo dobrze się przygotował, przypuszczając atak na swojego poprzednika na stanowisku premiera. - Jest mi osobiście przykro, kiedy słyszę od liderów PiS te nieustanne ubolewania na temat mojego urlopowania. Każdy człowiek ma prawo do jakiegoś urlopu, tak sądzę - powiedział Tusk i zaczął udowadniać, że to Jarosław Kaczyński jako premier dłużej się "urlopował". - Premier Jarosław Kaczyński w roku 2007, a więc był to ten rok, w którym był prawie przez cały rok premierem, wykorzystał 17 dni urlopu, za 18 dni niewykorzystanych zapłacono mu ekwiwalent. Ja wykorzystywałem w ciągu tych 4 lat urlop: w roku 2008 - 11 dni, w roku 2009 - 10 dni, w 2010 - 9 dni, w 2011 - 5 dni - dowodził Tusk. Zaznaczył, że nie przyjmuje złośliwości pod swoim adresem, bo tymi złośliwościami prezes Kaczyński "trafia kulą w płot, a właściwie sobie w kolano". Zakładając jednak, że udając się na odpoczynek, premier nie próbuje dokonywać antycypacji pewnych zdarzeń - których doświadczenia chciałby uniknąć i przeczekać je na urlopie, odwlekając tym samym swoją reakcję na nie - to musi mieć wyjątkowego pecha. Podczas urlopu Tuska dochodziło bowiem nie tylko - jak w tym roku - do zamieszania w prokuraturze czy zdarzeń powodujących utrudnienie pacjentom dostępu do leków, ale także np. do publikacji przez rosyjski MAK skandalicznego raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej lub też przykręcenia nam przez Rosjan kurka z gazem.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Czwartek, 19 stycznia 2012, Nr 15 (4250)

Autor: au