Pracowita sobota goprowców
Treść
Tak pracowitej soboty ratownicy z Podhalańskiej Grupy GOPR dawno już nie mieli. W sumie interweniowali aż pięć razy. Niestety, jedno z dwóch zasłabnięć w Gorcach skończyło się zgonem. Rano goprowcy zostali powiadomieni o zaginięciu dwóch osób: dziewczyny w rejonie Kamienicy oraz mężczyzny w rejonie Owidzy. - Dziewczyna w piątek nie wróciła na noc do domu - wyjaśnia Mariusz Zaród, naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR. Podkreśla, że dziewczyna miała sporo szczęścia, bo dość szybko odnalazł ją patrol. Okazało się, że zabłądziła w lesie i zgubiła telefon komórkowy. Goprowcy od rana poszukiwali też chorego na schizofrenię mężczyznę, który oddalił się od domu. - Patrol szybko go jednak zlokalizował - mówi naczelnik. Po południu odnotowano kolejne trzy akcje. Około godz. 14 ratownicy otrzymali zgłoszenie o zasłabnięciu robotnika leśnego, który nagle źle się poczuł w rejonie kapliczki pod Turbaczem. Niestety, pomimo podłączenia mężczyzny do defibrylatora zmarł on na miejscu. Zawał okazał się bardzo rozległy. Dowieziony przez goprowców lekarz mógł już tylko stwierdzić zgon. Niemal w tym samym czasie zasłabł jeden z uczestników Maratonu Gorce. Tym razem okazało się, że omdlenie było spowodowane jedynie zbyt dużym wysiłkiem. Ratownicy odwieźli mężczyznę do szpitala w Nowym Targu. Wkrótce potem goprowcy ponownie interweniowali. - Na czerwonym szlaku na Maciejowej kontuzję kolana miał pewien 35- lub 36-letni mężczyzna z Wrocławia. (BES) "Dziennik Polski" 2007-09-03
Autor: wa