Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Praca, kwalifikacje i Pekin

Treść

Polscy pływacy wrócili wczoraj do kraju z Debreczyna, gdzie od czwartku walczyli o medale mistrzostw Europy na krótkim basenie. Przywieźli ich osiem, w tym trzy z najcenniejszego kruszcu. - Teraz czeka nas dalsza praca - przyznał główny trener kadry Paweł Słomiński. Główny cel czterolecia - igrzyska w Pekinie - zbliża się dużymi krokami. Przed rokiem w Helsinkach nasi reprezentanci zdobyli dwanaście medali (również trzy złote), teraz kilka mniej. Mimo to szkoleniowcy kadry byli zadowoleni z występu swoich podopiecznych, choć nie ukrywali, że nie wszyscy spełnili pokładane w nich nadzieje. Nie zawiedli ci, na których liczyliśmy najbardziej, czyli Otylia Jędrzejczak, Paweł Korzeniowski i Mateusz Sawrymowicz. - Jestem zadowolona, dwa medale i rekord świata to świetny dorobek - powiedziała nasza mistrzyni olimpijska. Wtórował jej Słomiński, który występ zawodniczki na 200 m motylkiem uznał za najważniejsze wydarzenie całych mistrzostw. Węgierskie zawody były jednak tylko etapem przygotowań do najważniejszej imprezy czterolecia, czyli olimpiady w Pekinie. Tam Jędrzejczak będzie rywalizować o złoty medal z Jessicah Schipper. Australijka odebrała Polce rekord świata na jej koronnym dystansie. Nic dziwnego, że pojedynek obu pań zapowiada się fascynująco. Na razie nasza reprezentantka zachowuje spokój. - Nie interesuje mnie za bardzo, jak zareagowała na mój wynik z Debreczyna. Najważniejsza będzie dla nas olimpiada - przyznała. Zadowolenia z występu na Węgrzech nie ukrywał Korzeniowski. - We wszystkich startach wywalczyłem medal, więc muszę uznać zawody za udane - powiedział. Jako jedyny z naszych aż trzykrotnie stawał na podium, zgarnął krążki w każdym kolorze, dobry humor zatem nie może dziwić. Wiele powodów do satysfakcji miał również Sawrymowicz, który potwierdził swe ogromne możliwości na dystansie 1500 metrów. Szczecinianin nie podzielił się jednak wczoraj swoimi wrażeniami, gdyż jeszcze przed zakończeniem zawodów poleciał do Włoch, gdzie wraz z Przemysławem Stańczykiem oddaje się swojemu hobby - snowboardowi. Nasi reprezentanci dostali od swych trenerów kilka dni wolnego, ale za wiele ich nie będzie. Wkrótce znów zabiorą się do ciężkiej pracy, bo cel - igrzyska w Pekinie - jest coraz bliżej. Wcześniej czeka ich walka o wywalczenie olimpijskich kwalifikacji, a pierwszą okazję dostaną w marcu, podczas mistrzostw Europy w Eindhoven - oczywiście na basenie 50-metrowym. Przed nimi trudne miesiące. Niektórzy w Debreczynie potwierdzili, iż idą w dobrą stronę (oprócz już wspomnianych na wielkie słowa pochwały zasłużyły Aleksandra Urbańczyk i Katarzyna Baranowska, z dobrej strony pokazali się Agata Korc i Mateusz Matczak), ale byli i tacy, którzy będą musieli wprowadzić sporo zmian do przygotowań. Przede wszystkim Sławomir Kuczko, który ani razu nie zdołał nawet awansować do finału, a także Przemysław Stańczyk - poza podium, a przecież możliwości ma gigantyczne. - Ale ogólnie jestem zadowolony - skomentował Słomiński. Pisk "Nasz Dziennik" 2007-12-18

Autor: wa