Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powrót Ornamentatorów

Treść

Ewa Kopacz była wczoraj gościem "Sygnałów dnia". Tym razem dowiedzieliśmy się, że po katastrofie smoleńskiej pojechała do Moskwy nie jako urzędnik państwowy, ale "przede wszystkim jako człowiek". "Ja tam pojechałam opiekować się rodzinami" - powiedziała. Marszałek Sejmu stwierdziła także, że w tej sprawie "nie ma się czego wstydzić". Tymczasem Polakom wciąż brzmią w uszach jej słowa: "Przekopywano z całą starannością ziemię na głębokości ponad metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny. Polscy patomorfolodzy pracowali ręka w rękę z patomorfologami rosyjskimi". Na przytoczone przez dziennikarza stawiane jej przez senator Beatę Gosiewską zarzuty dopuszczenia do zbezczeszczenia zwłok ofiar odpowiada: "Moja polemika krzywdziłaby tych, którzy i tak zostali skrzywdzeni". A zatem marszałek Sejmu, podobnie jak w Moskwie, nadal "chroni rodziny". Można by dodać, że chroni je głównie przed prawdą.
Innym zabiegiem retorycznym stosowanym przez Kopacz jest nawoływanie do "spokoju". Począwszy od słynnego "zgoda buduje", od czasu katastrofy smoleńskiej przedstawiciele władzy chętnie posługują się tym hasłem, chcąc zamknąć usta protestującym. Także teraz Ewa Kopacz ubolewa, że w Moskwie "atmosfera była zupełnie inna od tej, która jest dzisiaj".
Kłamstwa obecnej marszałek Sejmu na temat katastrofy smoleńskiej nie są niczym nowym, warto jednak zwrócić uwagę, w jakim kierunku zmierza nasze dziennikarstwo. Marszałek Sejmu na pytanie o zasadność ponownego zbadania okoliczności katastrofy odpowiada: "Można dyskutować, ale ja uważam, że w tej sytuacji należy dobrze pamiętać tych ludzi, którzy odeszli. Tak po ludzku, nie politycznie". Nad tą niebywałą wypowiedzią Kopacz prowadzący audycję gładko przechodzi do porządku dziennego, pytając, czy w rocznicę katastrofy Sejm odda hołd ofiarom. Po uzyskaniu zapewnienia "na pewno", wartego skądinąd tyle, co każde poprzednie "na pewno" pani marszałek, dziennikarz kończy temat pracy pani marszałek w Moskwie i spokojnie przechodzi do rozważań na temat przyszłości Platformy, Świąt Wielkanocnych, a nawet wdaje się z Ewą Kopacz w dyskusję na temat potrzeby włączania w przygotowania do świąt mężczyzn.
I co, może być miło? Może. Potrzeba tylko odpowiedniej liczby tych, którzy zadbają o "ocieplenie wizerunku" rządzących. Pisał o nich już kiedyś Zbigniew Herbert:
Na ulicy radosnych pochodów
Szary mur więzienny w oczy kłuje
Brzydka plama w krajobrazie
idealnym
Sztukatorów co najlepszych wezwali
Całą noc sztukatorzy malowali
Nawet plecy tych co siedzą z tamtej strony
Na różowo

Agnieszka Żurek

Nasz Dziennik Czwartek, 5 kwietnia 2012, Nr 81 (4316)

Autor: au