Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powodzianie nie odpuszczą

Treść

Pozew zbiorowy powodzian z Kędzierzyna-Koźla ma być ponownie rozpatrzony przez Sąd Okręgowy w Opolu - uznał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Poszkodowani mieszkańcy miasta domagają się ustalenia winnych zalania ich domów w ubiegłym roku.
- Sąd apelacyjny uznał, że odrzucenie naszego pozwu przez sąd w Opolu było bezzasadne i sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Grzegorz Fuławka, jeden z poszkodowanych. Zalani rok temu mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla i okolicznej wsi właśnie dostali pismo z sądu zawierające taką decyzję.
- Sąd w Opolu decyzją z 13 grudnia 2010 r. odrzucił nasz pozew, wskazując na jakieś dziwne uchybienia, więc myśmy zaskarżyli ją do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - mówi Fuławka. Opolski sąd twierdził, że poszkodowani mieszkańcy powinni najpierw zwracać się na drodze administracyjnej do marszałka województwa. Jednak sąd we Wrocławiu uznał, że sąd niższej instancji powinien ponownie rozpatrzyć dopuszczalność pozwu zbiorowego.
Fuławka podkreśla, że powodzianie chcą w pierwszym rzędzie ustalenia winnych doprowadzenia do sytuacji, w których ich domy uległy zalaniu, i kierują swoje roszczenia wobec władz miasta oraz powiatu. - Chodzi o ustalenie winnych, kto spowodował, że nas zatopiono, czy to było starostwo, czy to było miasto, czy to było nawet województwo, bo prokuratura sygnalizowała taką możliwość - podkreśla mężczyzna. Następnym krokiem będzie wystąpienie o odszkodowania. - Jeżeli będziemy mieli tych winnych wskazanych, to dalszym etapem będzie już złożenie pozwu o odszkodowania, wtedy będziemy zwolnieni z kosztów procesowych - podkreśla Fuławka. - Pozew złożyło 132 właścicieli posesji, ponad 400 mieszkańców - informuje.
Są to mieszkańcy dwóch ulic Kędzierzyna-Koźla i jednej wsi - Kobylice z gminy Cisek, których domy zostały zalane podczas ubiegłorocznej majowej powodzi. W ocenie mieszkańców, urzędnicy podjęli wówczas błędne decyzje. W sytuacji zagrożenia miasta na wałach przy ul. Raciborskiej ustawiono metalowe zapory, tzw. szandory. Spowodowało to, że woda nie wdarła się do centrum, ale w efekcie spiętrzyła się i zatopiła znajdujące się po drugiej stronie wału osiedle domków i wsie Kobylice i Landzmierz.
Zdaniem Fuławki, przez decyzje urzędników fala, która do nich dotarła, była przynajmniej o metr wyższa niż w przypadku, gdyby tych zapór nie ustawiono. Mieszkańcy twierdzą, że "poświęcono ich, aby ratować innych".
- Jesteśmy pewni swoich racji. Wierzymy w to, że wygramy - uważa Fuławka. Reprezentujący powodzian Kazimierz Krzynówek podkreśla, że nie może być takiej sytuacji, kiedy woda zalewa domy, a winnych nie ma.
Powodzianie skierowali też zawiadomienie do prokuratury. - Mieszkańcy zalanych przez Odrę dwóch ulic Koźla i jednej miejscowości w gm. Cisek chcą, by prokuratura sprawdziła, czy starosta należycie wykonał swoje obowiązki podczas ostatniej powodzi - informowała rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej Lidia Sieradzka.
Na ostateczne przyjęcie przez sąd pozwu zbiorowego czekają także powodzianie z Sandomierza i Tarnobrzega. W maju krakowski sąd uznał, że jest on dopuszczalny, ale od tej decyzji odwołała się Prokuratoria Generalna reprezentująca Skarb Państwa. Siedemnastu poszkodowanych domaga się od wojewody świętokrzyskiego, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie i Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach oraz od powiatu sandomierskiego i gminy miejskiej Sandomierz odszkodowań na łączną kwotę ok. 9,3 mln złotych. Reprezentant powodzian Zbigniew Rusak zapowiada, że po pozytywnej decyzji sądu do pozwu może przystąpić jeszcze ponad 100 osób.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-08-22

Autor: jc