Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powódź nie odpuszcza

Treść

Nie sprawdziły się optymistyczne przewidywania: druga fala powodziowa jest równie groźna dla wielu regionów Polski jak ta pierwsza z maja. W wielu miejscach, zwłaszcza na południowym wschodzie, dramat przeżywają dziesiątki tysięcy ludzi pozbawionych dobytku. Wielu nie zdążyło nawet oszacować strat po pierwszej fali, a woda znowu zalała im domy i gospodarstwa. W dodatku meteorolodzy zapowiadają kolejne intensywne opady i choć poziom wody w rzekach znacząco nie wzrośnie, to z powodu przesiąkniętych wałów może znowu dać się ludziom we znaki.
Dramatyczna sytuacja panuje zwłaszcza w Sandomierzu w woj. świętokrzyskim. - Utopiliśmy się po raz drugi - powiedział "Naszemu Dziennikowi" burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski. W dramatycznej walce żywioł znów okazał się mocniejszy. Wały opaskowe przez wiele dni budowane z wielką determinacją w Koćmierzowie przez strażaków, wojsko i ludność z soboty na niedzielę nie wytrzymały ogromnego naporu wody i ponownie zalana została prawobrzeżna część miasta. - Wały były przygotowane do sześciu metrów, podciągnęliśmy je do ośmiu. Jednak w ciągu niespełna godziny poziom wody wzrósł o 15 cm i wały zaczęły puszczać. Zostaliśmy zmuszeni ewakuować wszystkich tam pracujących. Wały te były budowane w bardzo ciężkich warunkach, w deszczu. Udawało się do pewnego momentu. Myślę, że gdyby ta fala nie była tak duża, to dalibyśmy radę - wyjaśnia burmistrz Borowski.
Zalane zostały te same osiedla co dwa tygodnie temu. Woda wdarła się do ok. 1,5 tys. domów. Teraz wszystkie siły koncentrują się na ochronie przed zalaniem największego zakładu pracy w Sandomierzu - huty szkła. W maju udało się hutę obronić i mieszkańcy miasta liczą, że teraz będzie podobnie. Cały czas na wały dowożone są worki z piaskiem. Jeśli huty nie udałoby się uchronić przed wodą, wtedy bez pracy i środków do życia pozostałaby ponad dwutysięczna załoga. Premier Donald Tusk, który odwiedził Sandomierz, stwierdził, że nie ma potrzeby ogłaszania stanu klęski żywiołowej, choć jak dodał, faktycznie mamy do czynienia z klęską żywiołową.
W związku z przerwaniem opaski na wale w Koćmierzowie równie źle jest w pobliskim Tarnobrzegu, gdzie do ewakuacji wezwano 3,5 tys. mieszkańców. Woda zalała osiedle Wielowieś i znaczną część osiedli Sielec, Sobów i Zakrzów. - Wody stale przybywa i podejrzewamy, że zasięg tego rozlewiska będzie podobny do tego sprzed dwóch tygodni. Można zaryzykować stwierdzenie, że zalaniem zostanie objętych ok. 30 km kw. - powiedział "Naszemu Dziennikowi" prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński. Większość ludzi dotkniętych wtedy przez powódź nie zdążyła nawet wrócić do domów, by oszacować straty. Wczoraj w południe stan Wisły choć minimalnie, to jednak wciąż się podnosił. W rejon Tarnobrzega i Sandomierza ściągnięto dodatkowe siły strażaków, którzy będą pomagać w walce z żywiołem.
Dramatyczna sytuacja jest także w gm. Gorzyce, gdzie pod wodą znalazły się miejscowości: Zalesie Gorzyckie, Trześń oraz Sokolniki. Ogłoszono ewakuację wsi Furmany. Woda wdzierała się przez przerwany wał w Zalesiu Gorzyckim na rzece Trześniówka. Trwa także dramatyczna walka o utrzymanie wału na rzece Łęg. W przypadku przerwania zalane zostaną również Gorzyce.
Na skutek przerwania obwałowań w Jaśle cztery dzielnice miasta, gdzie mieszka 12 tys. ludzi, zostały zalane przez trzy rzeki: Wisłokę, Ropę i Jasiołkę. Woda wdarła się do większej części os. Gądki w Jaśle, które już wielokrotnie było podtapiane. Ogromnym wysiłkiem, kosztem dziesiątków milionów złotych wybudowano tam wały, które miały chronić nieustannie doświadczaną ludność. Nadwątlone w maju obwałowania teraz nie wytrzymały. Mieszkańcom zalanych terenów strażacy dostarczają łodziami wodę, żywność oraz środki czystości. Podjęto też decyzję o rozkopaniu dwóch fragmentów wałów na Jasiołce i Ropie, co umożliwia odpływ wody. Na szczęście woda zaczęła opadać.
Wczoraj poziom Wisłoki spadł poniżej stanu alarmowego. Wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta, który wczoraj uczestniczył w posiedzeniu Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Jaśle, zaznaczył, że z uwagi na niesprzyjające prognozy pogodowe przewidujące kolejne intensywne opady deszczu i przybór rzek konieczna będzie natychmiastowa odbudowa obwałowań.
Wody poniżej poziomu alarmowego opadają także w Dębicy, odsłaniając rozmiar zniszczeń. Zalanych jest kilka zakładów produkcyjnych i kilkadziesiąt domów. - Takiej wody miasto nie widziało od stu lat. Mimo poważnego zagrożenia udało się ochronić os. Słoneczne - podkreśla wiceburmistrz Dębicy Andrzej Reguła. Ludzie powoli wracają do swoich domów, ale nie wiadomo na jak długo, ponieważ przewidywane są kolejne opady deszczu. Wczoraj na Podkarpaciu alarm powodziowy obowiązywał w 10 powiatach. Wciąż podnosiły się wody Wisły, natomiast powoli opadały wody Sanu, Wisłoki i Wisłoka.
W Małopolsce problem dotyczy nie tylko Wisły, ale też innych rzek tego regionu: Dunajca, Popradu, Raby, oraz ich dopływów. Jednak najtrudniejsza sytuacja panowała wczoraj w gminie Szczucin i okolicach, gdzie woda przelała się przez wał. - W miejscowości Słupiec z wyrwy powstałej w wale Wisły nadal wydostaje się woda, która zalewa miejscowości: Słupiec, Borki, Maniów, Załuże, Dąbrowica, Wola Szczucińska. Z terenów zagrożonych gm. Szczucin ewakuowano 1081 osób. Przy uszczelnianiu wałów Wisły w Słupcu pracowały dwa śmigłowce - informuje Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.
Bardzo źle wygląda także sytuacja na Wiśle w rejonie Płocka. Jak poinformowała Ivetta Biały, rzecznik wojewody mazowieckiego, poziom Wisły będzie wysoki i woda prawie na pewno przeleje się przez zaporę, która teraz jest wznoszona w wyrwie w wale w Świniarach. Tym samym ponownie mogą zostać zalane tereny w gminach Słubice i Gąbin, choć na mniejszym obszarze niż w maju. W związku z napływającą falą wezbraniową ogłoszono też ewakuację ludzi i zwierząt z kilku miejscowości w gminie Gąbin: z Troszyna Polskiego, Nowego Troszyna, Borek Dolnych, Piasków, Nowego Wymyśla i Starej Korzeniówki. Ewakuowana jest też część mieszkańców Dobrzykowa.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-07

Autor: jc