Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powązki bez prezydenta

Treść

Komentarz

Prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk najpewniej nie pojawią się na warszawskich Powązkach 1 sierpnia, w godzinę W, czyli dokładnie w 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Tusk akurat teraz udał się na dwutygodniowe zwolnienie lekarskie po operacji barku, więc czuje się zwolniony z obecności na obchodach. Prezydent jest w pełni zdrowy, ale też go na Powązkach nie będzie. Dlaczego? Bo – jak powiedział doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz – Komorowski nie chce słuchać gwizdów na cmentarzu pod swoim adresem. To ma być wręcz akt poświęcenia, ofiary ze strony Komorowskiego, którego celem jest „przyczynienie się do poszanowania tego miejsca”.

Komorowski nie chce dawać powodów do gwizdów w trosce o powagę uroczystości. Dziwne tłumaczenie. Może nam się nie podobać sposób wyrażania emocji przez część uczestników obchodów na Powązkach, ale absencja prezydenta w tym miejscu i w tym dniu jest czymś gorszym, bo obniża rangę rocznicowych obchodów. Rok temu – wbrew temu, co mówi Tomasz Nałęcz – prezydent na Powązkach był, składał kwiaty i nikt jakoś na niego nie gwizdał. Zastanawiałem się więc, skąd doradca prezydenta wie, że w tym roku jego pryncypał może jednak zostać wygwizdany? Dlaczego taką ewentualność teraz jednak zakłada?

Odpowiedź wydaje się prosta. Warszawiacy doskonale pamiętają o udziale Bronisława Komorowskiego w uroczystościach pogrzebowych Wojciecha Jaruzelskiego, gdzie wygłosił ciepłe przemówienie ku czci komunistycznego dyktatora. Tymczasem żołnierze AK walczyli w Warszawie w 1944 roku o to, aby Polska nie stała się komunistycznym krajem. Po wojnie, gdy Jaruzelski robił karierę, warszawscy powstańcy przechodzili przez ubeckie kazamaty, wielu z nich zostało zamordowanych albo opuszczali więzienia jako inwalidzi. Dlatego nie można najpierw oddawać hołdu komunistycznemu kacykowi, a potem składać wieńca pod pomnikiem Gloria Victis. Więc może to i lepiej, że Komorowskiego nie będzie w piątek na Powązkach.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 30 lipca 2014

Autor: mj