Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Potrzebny nam dziś koroner?

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Tryb ustalania przyczyn zgonu reguluje w Polsce archaiczna ustawa z 1959 roku o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Zgodnie z jej zapisami zgon i jego przyczyna w przypadku osoby zmarłej w domu powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie. Przepisy te zostały doprecyzowane w rozporządzeniu z 3 sierpnia 1961 roku i na ich mocy do dziś wystawienie karty zgonu (mówiącej o przyczynie śmierci) jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich.

W praktyce jest to lekarz rodzinny. Gdyby ten nie mógł wystawić karty zgonu, innego lekarza ma wyznaczyć starosta. Kartę zgonu może także wystawić lekarz wezwany do nagłego wypadku. Szkopuł w tym, że ekipy pogotowia często składają się z samych ratowników medycznych, którzy już takiego prawa nie mają. Jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że przyczyną zgonu było przestępstwo, kartę zgonu wystawia wówczas lekarz, który na zlecenie sądu lub prokuratora dokonał oględzin lub sekcji zwłok.

Czekając na lekarza

W przypadku śmierci w domu rodziny zmarłych niejednokrotnie mają problem z uzyskaniem karty zgonu niezbędnej do pochowania bliskiego. Do zmarłych nie ma po prostu kto przyjechać. Lekarze rodzinni odmawiają przyjazdu w nocy, bo czas ich pracy to standardowe od 8.00 do 18.00. Pomocy odmawia pogotowie ratunkowe, które nie wyjeżdża do zmarłych. Lekarze rodzinni, nawet jeśli już przyjadą, nie zawsze chcą wypisywać takie dokumenty.

Nie znaczy to od razu, że mają wątpliwości, czy przyczyna śmierci była naturalna, ale czasem nie potrafią ustalić od razu powodu śmierci człowieka, szczególnie gdy nie był on ich pacjentem (np. w przypadku śmierci poza miejscem zamieszkania), a przychodnia nie posiada jego dokumentacji medycznej.

Co więcej, kwestia zaświadczeń rodzi problemy proceduralne. Otóż lekarze nie mogą tego obowiązku włączyć do swoich zadań zawodowych w przychodni, bo nie jest to usługa refundowana przez NFZ. Problem sygnalizowała ministerstwu Naczelna Izba Lekarska. Często poszukiwania lekarza, który może ustalić przyczynę zgonu, trwają kilkanaście godzin. A bez tego nie można wystawić aktu zgonu i rozpocząć przygotowań do pogrzebu.

Jednym z najbardziej jaskrawych przypadków komplikacji, jakie powoduje brak właściwych uregulowań prawnych, było kilkugodzinne wstrzymanie ruchu na linii Warszawa – Katowice po śmierci mężczyzny na torach kolejowych. W tym czasie trwały poszukiwania lekarza, który mógł wystawić stosowny dokument.

– W Polsce przepisy dotyczące stwierdzania zgonu, wystawiania kart zgonu oraz finansowania kosztów związanych z tymi działaniami są nieprecyzyjne i nie przystają do rzeczywistości, o czym już ponad rok temu pisał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej w liście do polskich władz – wskazuje Katarzyna Strzałkowska, rzecznik NIL. – Problem pojawia się np. gdy zmarły nie posiadał swojego lekarza. Mini- sterstwo powinno wskazać, kto jest płatnikiem czynności stwierdzania zgonu dla tych, którzy nie są w NFZ, i dla tych, za których NFZ pobierał składkę, ale nigdy nie złożyli deklaracji u lekarza rodzinnego – dodaje.

Środowiska medyczne podkreślają, że czynność wystawiania karty zgonu choć z pozoru może wydawać się prosta, niejednokrotnie może mieć skomplikowany przebieg. W karcie należy wskazać przyczynę zgonu. Jeśli lekarz ma to wskazać u osoby, która nie złożyła nigdy deklaracji i nie wiadomo, co się z nią działo, wówczas trzeba wykonać sekcję zwłok. To wszystko rodzi koszty.

Naczelna Izba Lekarska alarmowała resort zdrowia, że nie ma jednoznacznych przepisów ustalających zasady, sposób i tryb finansowania wystawienia karty zgonu i przeprowadzania badań pośmiertnych.

Lekarze za koronerem

Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie w specjalnym stanowisku skierowanym do resortu zdrowia wprost mówiła o potrzebie powołania instytucji koronera – lekarza, z którym właściwy starosta podpisywałby stosowną umowę o wydawanie dokumentów potwierdzających zgon i zawierających ustaloną przyczynę śmierci.

Odpowiedź ministerstwa na postulaty Rady sprowadzała się do stwierdzenia, że rozwiązanie proponowane przez Radę byłoby dodatkowym obciążeniem budżetów powiatów, w których mieliby działać koronerzy, i należy szukać optymalnych rozwiązań w ramach obecnych uregulowań prawnych.

Rząd jak na razie umywa ręce od problemu, ale w Sejmie podkomisje rozpatrują poselski projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, który przewiduje powołanie instytucji koronera. – Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom wielu środowisk, m.in. lekarzy. Obecne uregulowania nie przystają do rzeczywistości i rodzą wiele komplikacji – mówi poseł Krystyna Ozga (PSL), jedna z autorek nowelizacji. Najwięcej emocji już dziś budzi sposób finansowania działalności koronerów. Zdaniem Ozgi, środki na ten cel powinny pochodzić z budżetu państwa, a nie obciążać powiaty. 

Inaczej niż w USA

Koroner to instytucja znana z krajów anglosaskich. W Anglii liczy ponad 700 lat, funkcjonuje także w USA. Koronerzy zajmują się przypadkami nagłych, niewyjaśnionych zgonów lub śmierci osób o nieustalonej tożsamości. Mają za zadanie ustalić tożsamość denata, wydać akt zgonu z podaniem przyczyny śmierci. Tradycyjnie podstawowym celem procedur koronera jest stwierdzenie, czy nie doszło do zabójstwa.

Dyskutując w Polsce o potrzebie powołania instytucji koronera, inaczej niż w krajach anglosaskich rozumiemy zakres jego działania. Koroner w Polsce miałby być wzywany do każdego przypadku zgonu poza placówkami medycznymi.

Mimo płynących z wielu środowisk sygnałów o potrzebie powołania instytucji koronera i kompleksowej nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 roku rząd PO – PSL umywa ręce od problemu. Zaproponował jedynie budzącą opory lekarzy zmianę dotyczącą sposobu postępowania z osobami zmarłymi w środkach transportu sanitarnego podczas udzielania im czynności ratunkowych przez zespól ratownictwa medycznego.

W takich przypadkach ciała zmarłych mają być transportowane do szpitala. To reakcja na głośny przypadek, gdy ekipa pogotowia odwiozła ciało mężczyzny zmarłego w czasie reanimacji w karetce na miejsce wypadku, tłumacząc, że nie może wozić zmarłych. Lekarze już krytykują procedowane jeszcze rozwiązanie, argumentując, że i tak przepełnione szpitalne izby przyjęć nie są w stanie zajmować się zmarłymi.

Władze niektórych powiatów nie czekają na odgórne regulacje i same powołują koronerów. Między innymi powiat będziński zawarł umowę z jedną z placówek medycznych na świadczenie takich usług. Za całodobowy dyżur starostwo płaci lekarzowi 180 zł miesięcznie plus 150 zł za każdy przypadek. Koroner odciąża pogotowie, przychodnie, szpitale i pomaga policji. To właśnie funkcjonariusze przekazują starostwu informację o znalezieniu zwłok o nieznanej tożsamości albo osoby, co do której trudno jest ustalić właściwy ośrodek POZ. Wtedy urząd zawiadamia dyżurującego lekarza koronera, który przyjeżdża na miejsce zdarzenia i wystawia stosowny dokument.

Beata Falkowska
Nasz Dziennik, 11 października 2014

Autor: mj