Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Potrzebny minister, który powalczy o armię

Treść

Doposażenie jednostek wojskowych i położenie większego nacisku na szkolenie żołnierzy, którzy mają przede wszystkim być gotowi do obrony polskich granic - to tylko część problemów, z którymi musi poradzić sobie kolejny minister obrony narodowej. Jasnych rozwiązań wymaga też kwestia przewozu VIP-ów oraz spędzająca sen z powiek żołnierzy reforma emerytalna.


Liczba spraw, jakie trzeba załatwić w armii, jest ogromna. Wojsko pozostawione przez koalicję PO - PSL nie jest bowiem ani zmodernizowane, ani profesjonalne. Jak ocenił gen. dr Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM, kolejnym ministrem obrony narodowej powinien zostać człowiek silny, który będzie wiedział, czego chce i co trzeba zmienić w armii. I będzie w stanie ten plan konsekwentnie realizować. - Potrzebny jest człowiek, który skoncentruje się na realnych problemach armii, a nie na zamiataniu ich pod dywan czy na polityce PR-owskiej albo na "malowaniu trawy" w nowym wydaniu. Profesjonalizacja armii, po której tak naprawdę nic się nie zmienia i żołnierze nie mają nowych wyzwań, jest tylko szyldem. Owszem, żołnierze są zawodowi, ale poziom ich wyszkolenia, przygotowania do realizacji zadań bojowych nie wzrósł - ocenia Polko.
Podkreśla, że przede wszystkim trzeba pamiętać, iż Wojsko Polskie ma służyć obronie granic. - Misje zagraniczne mogą być tylko swego rodzaju przerywnikiem, który pozwala zdobyć doświadczenie bojowe w ciężkim, żmudnym treningu, szkoleniu na terenie kraju, gdzie przygotowujemy się do trudnych zadań związanych z obroną Ojczyzny. Często o tym zapominamy i wydaje nam się, że jeśli wykonamy zadanie na misji i pochwalą nas nasi kooperanci, to wszystko jest w porządku. Nie - zaznacza gen. Polko. Jak zauważa, kwestia doposażenia i szkolenia jednostek w kraju jest obecnie największym problemem do rozwiązania, bo 90 proc. wojska tak naprawdę się nie szkoli. Powód? Brak sprzętu i wyposażenia. Zasadniczo żołnierze mają okazję do wykorzystywania nowoczesnego sprzętu na misjach. Tyle że nie dość, iż dzieje się to podczas działań bojowych, to do tego uczestniczy w nich tylko znikomy procent żołnierzy. - Właściwie mamy taką sytuację, że żołnierze szkolą się, walcząc, a przecież to przygotowanie do misji bojowych powinno odbywać się w kraju - dodaje.

Okiełznać biurokrację, uzupełnić system
Nowy gospodarz budynku przy ulicy Klonowej powinien także podjąć walkę z biurokracją wojskową i z dublującymi się strukturami na poziomie cywilnego zwierzchnictwa armii i Sztabu Generalnego. Powrócić musi też problem przewozu najważniejszych osób w państwie. - Armia potrzebuje wszystkich podstawowych zdolności, a taką jest ochrona VIP-ów czy posiadanie zdolności przerzutu wojska. Likwidacja 36. SPLT to nie tylko kwestia transportu VIP-ów, tylko brak lotnictwa, które pozwalałoby realizować zadania związane z ochroną najważniejszych osób w państwie, z udzielaniem pomocy humanitarnej poza granicami kraju. Pułk nie powstał przypadkowo. Spełniał ważną rolę w systemie obronności - tłumaczy Polko.
W podobnym tonie wypowiada się Marek Opioła, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Jak podkreśla, decyzja ministra Tomasza Siemoniaka o rozformowaniu specpułku była błędem. A kwestię transportu najważniejszych osób w państwie trzeba rozwiązać w sposób trwały, a nie tymczasowy. Jeśli zatem po wyborach kolejny szef MON podejmie decyzję, by na nowo formować pułk i kupować samoloty do przewozu VIP-ów, to trzeba będzie budować wszystko od podstaw. - Osoby najważniejsze w państwie powinny mieć do dyspozycji czy to pułk, czy batalion, mniejsza o nazwę, słowem - wydzieloną kadrę, która będzie integralną częścią Sił Zbrojnych i będzie zabezpieczać ich potrzeby transportowe. Przecież 100-tysięczna armia jest w stanie wystawić do realizacji tych zadań swoich najlepszych pilotów. Z całym szacunkiem dla pilotów rejsowych, ale oni kierują się określonymi przepisami i nie mogą wykonywać pewnych zadań, jak np. loty w strefy zagrożenia, przerzuty służb ratunkowych czy żołnierzy. Kto ma to zrobić, jak nie wojsko? Pamiętajmy też, że tych wszystkich zadań nie da się wykonać samymi śmigłowcami - ocenia Opioła.
Zdaniem naszych rozmówców, problemów w wojsku jest więcej. To chociażby kwestia jasnego zakończenia spraw związanych z reformą emerytalną służb mundurowych czy realizacja procesów inwestycyjnych. - Mamy też Marynarkę Wojenną, która zmierza ku upadkowi, oraz wojska specjalne, które powstały, ale zabrakło pomysłu, jak dalej je rozwijać. To wszystko należy dobrze zagospodarować. Trzeba na bazie doświadczeń z misji zagranicznych zbudować nowoczesne struktury dowodzenia, nowoczesną armię, sprawną, a jednocześnie rozwinąć - nie lubię tej nazwy: Narodowe Siły Rezerwy - taką polską Gwardię Narodową, która będzie podtrzymywała więź wojska ze społeczeństwem - podkreśla gen. Polko. To wszystko wymaga sporego budżetu MON, jednak istotna jest też umiejętność właściwego zagospodarowania otrzymanych środków. - Budżet armii musi być duży, szczególnie na etapie reorganizacji i doposażenia, ale też nie można dopuszczać do marnowania pieniędzy i pompowania ich w struktury, które właściwie nic do jakości wojska nie wnoszą - ocenia Polko.

Marcin Austyn

Nasz Dziennik Piątek, 7 października 2011, Nr 234 (4165)

Autor: au