Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Popis Biało-Czerwonych

Treść

Polscy siatkarze fantastycznie rozpoczęli zmagania w rozgrywanym w Japonii Pucharze Świata - kwalifikacji do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Wczoraj, w pierwszym meczu, rozbili wicemistrzów globu Kubańczyków 3:0, rozgrywając spotkanie niemal perfekcyjne. - Wykonaliśmy kawał dobrej roboty - powiedział kapitan zespołu Marcin Możdżonek.

Biało-Czerwonym zależało na udanej inauguracji turnieju, ale podobne cele mieli rywale. Puchar Świata jest imprezą długą, męczącą, o ogromnym natężeniu spotkań, niewybaczającą błędów i słabości. Polacy wyszli na parkiet niesłychanie skoncentrowani. Świadomość stawki dodatkowo ich zmobilizowała i zjednoczyła, i to było widać od początku. Maszyneria dowodzona przez głównego rozgrywającego Pawła Zagumnego (ileż to genialnych piłek wystawił swoim kolegom) działała niemal perfekcyjnie. Tymczasem gra Kubańczyków szwankowała, popełniali proste kiksy, mylili się w zagrywce. Nasi prowadzili od stanu 3:2 (as serwisowy Zbigniewa Bartmana) i prowadzenia nie oddali aż do końca. W pierwszym secie Zagumny i spółka grali z 61-procentową skutecznością w przyjęciu, doskonale w zagrywce, pewnie w ataku. W kolejnej partii rywale się postawili. Prowadzili nawet 12:9, ale wtedy nasi włączyli wyższy bieg. Po zagrywce Możdżonka doprowadzili do remisu, a potem kilka wybornych akcji Piotra Nowakowskiego zaowocowało prowadzeniem 16:13 i 20:15. Kubańczycy się nie poddali, zmniejszyli stratę do jednego zaledwie punktu (22:21), lecz końcówka należała do naszych. Trzeci set nie dostarczył już takich emocji, a to dlatego, że dominacja Polaków nie podlegała dyskusji. - Z boku mogło się wydawać, że było łatwo, ale za nami bardzo ciężki pojedynek - przyznał Nowakowski. Trener Andrea Anastasi był niezwykle zadowolony z postawy swych podopiecznych. - Najbardziej ucieszyło mnie to, że od początku do końca zachowaliśmy maksymalną koncentrację. To ważne w kontekście czekających nas spotkań. Zagraliśmy naprawdę dobrze - powiedział. Dziś Polacy zmierzą się z podrażnioną Serbią. Mistrzowie Europy wczoraj, niespodziewanie, przegrali wyraźnie z Argentyną i nie mogą pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Tyle że nasi mają wielką ochotę zwycięski marsz kontynuować, a w formie z niedzieli niestraszny im żaden rywal.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Poniedziałek, 21 listopada 2011, Nr 270 (4201)

Autor: au