Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polska zapłaci za bogatszych

Treść

Polska, która w ostatnich latach dokonała - w przeciwieństwie do bogatszych państw starej Unii Europejskiej - dużego wysiłku, ograniczając znacznie emisję do atmosfery dwutlenku węgla, włączy się w pomoc finansową, jaką w związku z przeciwdziałaniem zmianom klimatu świadczyć będą bogatsze państwa krajom rozwijającym się. Udziału finansowego naszego kraju w takim przedsięwzięciu nie przewiduje jednak konwencja klimatyczna ratyfikowana przez polski parlament w 1994 roku. Świadczenie tego typu pomocy zostało bowiem zarezerwowane dla państw bogatszych niż nasze.

Sejm rozpoczął w tym tygodniu prace nad rządową nowelizacją Prawa ochrony środowiska. Nowelizacja to pokłosie zawartego w 2009 r. w stolicy Danii tzw. porozumienia kopenhaskiego. Zobowiązuje ono do udzielenia pomocy w dziedzinie walki ze zmianami klimatu państwom biedniejszym, rozwijającym się. Porozumienie zakłada, że m.in. w latach 2010-2012 kraje rozwinięte mają zapewnić dodatkowe finansowanie w wysokości do 30 mld dolarów na przedsięwzięcia związane z ochroną środowiska. Unia Europejska zobowiązała się do przeznaczenia łącznie sumy 7,2 mld euro. Polska miałaby przekazać środki będące równowartością 10 proc. wpływów ze sprzedaży jednostek emisji. Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy, jest to obecnie około 8 mln euro, a w przypadku zbycia wszystkich jednostek około 50-70 mln euro.
Ustalenia porozumienia kopenhaskiego, na które przystał rząd Donalda Tuska - bez konsultacji z parlamentem - stoją jednak w sprzeczności z ratyfikowaną przez polski parlament, jeszcze przed wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej, konwencją klimatyczną. Polska nie była bowiem na liście krajów, które do takiej pomocy byłyby zobowiązane - w przeciwieństwie do bogatszych państw starej Piętnastki. Warto przy tym zauważyć, iż Polska, która została zaproszona do partycypacji w finansowej pomocy krajom rozwijającym się - na co przystał premier Donald Tusk - dokonała dużego wysiłku, obniżając emisję gazów cieplarnianych nie o 6 proc. - jak się zobowiązaliśmy - lecz o 32 procent. Wypełnianie tych kosztownych zobowiązań nie szło jednak bogatym państwom Unii, którym - można złośliwie zauważyć - zależy na kosztownym ograniczaniu emisji CO2, ale raczej w biedniejszych krajach.
Zdaniem prof. Jana Szyszko, byłego ministra środowiska, koncepcja pomocy państwom rozwijającym się, w czym wziąć udział ma nasz kraj, jest daleko niejasna. - Nie mam nic przeciwko temu, aby pomagać państwom rozwijającym się, żeby dawać polskie technologie. Ale należy opracować reguły, jakie państwa powinny pomoc otrzymywać, w jakiej wysokości i kto będzie zarządzać tym funduszem - powiedział Szyszko. W jego ocenie, premier Donald Tusk, zgadzając się, bez porozumienia z parlamentem, z ustaleniami porozumienia kopenhaskiego zmieniającego to, co zostało ustalone w ratyfikowanej przez parlament konwencji klimatycznej, mógł nadużyć swoich kompetencji. - W jaki sposób pan premier mógł podpisać takie porozumienie, łamiąc tym samym konwencję klimatyczną, która została przyjęta przez parlament? Zgodnie z konwencją klimatyczną Polska nie jest zobowiązana do tego, aby w latach 2008-2012 ponosić jakieś koszty na rzecz państw rozwijających się. Takie koszty miały ponosić państwa, które są wysoko rozwinięte, m.in. państwa starej Piętnastki. One się nie wywiązały z pomocy dla państw rozwijających się, natomiast w porozumieniu kopenhaskim zobowiązano się, że również Polska będzie w tym uczestniczyć - powiedział nam Szyszko.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik 2011-08-19

Autor: au