Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polacy "drugiej kategorii"

Treść

Repatrianci, którzy zamieszkali w Polsce, mają problem ze znalezieniem stałej pracy zapewniającej im godziwą emeryturę. - Potomkowie osób, które zostały deportowane przez ZSRS w czasie II wojny światowej z Kresów Wschodnich, nie mogą niestety liczyć na długofalową pomoc i zainteresowanie ze strony państwa. Rząd Donalda Tuska nie podjął inicjatywy nowelizacji ustawy o repatriacji rozpoczętej przez poprzednią ekipę. Departament Obywatelstwa i Repatriacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformował nas, że w tym roku nie przewiduje się żadnych zmian legislacyjnych w ustawie o repatriacji. Założyciel i pierwszy prezes Związku Polaków w Kazachstanie Franciszek Bogusławski mówi, że każdy przypadek rodzin repatrianckich, które osiedlają się w Polsce, jest inny. Zwraca jednak uwagę, że zazwyczaj pierwsze miesiące po przyjeździe do Polski przebiegają dobrze, później jednak rodzina napotyka na pierwsze trudności. - Państwo nie wypracowało jednej procedury, wszystko zależy od gminy, która repatriantów przyjmuje. Zdaniem przewodniczącego, najtrudniejsze jest znalezienie pracy, która zapewni faktyczną możliwość utrzymania się. - Niestety, nadal ludzi ze Wschodu traktuje się jako "drugiej kategorii", co widać w uzyskiwanych przez nich zarobkach - mówi prezes Bogusławski. Przyjeżdżający do Polski repatrianci niejednokrotnie mają trudności ze znalezieniem odpowiedniej ze względu na ich kwalifikacje pracy z powodu braku umiejętności posługiwania się biegle językiem polskim. Szczególnie trudno znaleźć stałą pracę ludziom w wieku 45-50 lat. Osoby te nie mają możliwości wypracowania 10 lat, a tym samym nie mają szans na normalną emeryturę. Mogą jedynie liczyć na najniższą stawkę emerytalną w wysokości 636 zł brutto. - Jak można wyżyć za taką emeryturę, a jeszcze trudniej w sytuacji, gdy żona lub mąż nie jest repatriantem - dodaje Bogusławski. Przewodniczący zwracał się w tej sprawie do rzecznika praw obywatelskich, spotkał się jednak z odmową. - Otrzymałem odpowiedź, że rzecznik praw obywatelskich nie zajmuje się takimi kwestiami - wyjaśnia prezes Bogusławski. Repatrianci mówią często, że w czasie, gdy mieszkali z dala od Polski, bolało ich, iż traktowani byli jako obcy obywatele. Nie bolało jednak tak bardzo, jak we własnej Ojczyźnie... Przewodnicząca Związku Repatriantów Rzeczypospolitej Aleksandra Ślusarek przytacza przykład rodziny repatriantów, która zaproszona została do Warszawy. - Cóż z tego, jeśli osoba ta ma najniższą emeryturę i nie jest za nią w stanie zapłacić czynszu. Wciąż brakuje umów na szczeblu państwowym, brakuje np. transferu składek emerytalnych - mówi przewodnicząca. Jej zdaniem, konieczne jest podjęcie w tej sprawie rozmów z Kazachstanem. - Repatrianci nie chcą być postrzegani jako żebracy, którzy komuś "coś zabierają", powinni mieć szansę na odzyskanie swoich składek. Z drugiej strony emerytów, którzy przyjechali do Polski, jest około 200-300. Czy rzeczywiście państwo polskie nie może dołożyć 100-200 zł do tej najniższej emerytury? Najtrudniejszą sytuację mają te rodziny, w których jedna osoba pochodzenia polskiego ma najniższą emeryturę, a małżonek ze względu na wcześniejszy status cudzoziemca nie otrzymuje od państwa polskiego żadnej pomocy - wyjaśnia. Jak mówi Aleksandra Ślusarek, szacuje się, że około 15 tys. Polaków w Kazachstanie deklaruje chęć repatriacji do Polski. - Repatriacji faktycznie jednak nie ma, ma ona charakter śladowy. Dawniej Polacy słynęli z gościnności i bezinteresowności. Obecnie gminy, które staram się pozyskać, pytają mnie: Co my za to będziemy mieli? - tłumaczy. Uważa, iż należy umożliwić powrót wszystkim Polakom ze Wschodu wyrażającym taką wolę. Konieczne jest jednak do tego przeprowadzenie repatriacji na szczeblu państwowym poprzez powstanie instytucji podobnej do powojennego Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, który posiadałby dane o obszarach Polski, gdzie jest zapotrzebowanie na określone zawody. - To nie musi być bardzo rozbudowana instytucja. Najistotniejsze jest to, aby jej zwierzchnikiem był prezes Rady Ministrów, gdyż to jemu podlegają wojewodowie, zaś oni posiadają wiedzę, gdzie byłaby możliwość osiedlenia się repatriantów - mówi Ślusarek. Podkreśla, że w okresie rządów Jarosława Kaczyńskiego rozpoczął pracę zespół międzyresortowy, który podjął się nowelizacji ustawy o repatriacji. Niestety, po zmianie gabinetu prace te zostały przerwane. Tymczasem w Departamencie Obywatelstwa i Repatriacji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowano nas, że w bieżącym roku nie przewiduje się żadnych zmian legislacyjnych w ustawie o repatriacji. - Zorganizowaliśmy w grudniu ubiegłego roku konferencję pt. "Wśród swoich, ale obcy", na której omawiane były problemy adaptacyjne repatriantów. W konferencji uczestniczyło ponad sto osób z całej Polski - tłumaczy Aleksandra Ślusarek. Na konferencję zaproszeni zostali imiennie posłowie i senatorzy z Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Uczestniczył w niej jedynie senator Maciej Klima (PiS) oraz pełnomocnik Marka Borowskiego, którym przekazano rezolucję skierowaną do przewodniczących komisji, pozostała ona jednak bez odpowiedzi. - Materiały, które otrzymałem, przekazałem przewodniczącemu senackiej komisji łączności z Polakami za granicą. Uważam, że nie tylko kwestie tego, co jest poza granicami, powinny być domeną prac naszej komisji, ale i sprawy repatriantów wymagają szczegółowego omówienia. Obecnie w komisji skupiliśmy się nad środkami finansowymi i inwestycyjnymi dla Polonii na Wschodzie. W tym tygodniu odbędzie się posiedzenie senackiej komisji, na której tematykę repatriantów będę starał się poruszyć - powiedział nam senator Maciej Klima. Joanna Kozłowska "Nasz Dziennik" 2008-04-21

Autor: wa