Pogrom Śląska i sędziowie
Treść
Wydarzeniem 10. kolejki piłkarskiej ekstraklasy była klęska  dotychczasowego lidera Śląska Wrocław oraz pomyłki sędziowskie.  Prowadzenie w tabeli objął Lech Poznań, ale w czołówce panuje bardzo  duży ścisk.
To był trudny powrót Oresta Lenczyka do  Bełchatowa. Trener Śląska, w niedalekiej przeszłości prowadzący GKS,  został co prawda sympatycznie powitany przez kibiców, ale podopieczni  zrobili wszystko, by zepsuć mu humor. - W każdej rundzie zespół ma  najlepszy i najgorszy mecz, mam nadzieję, że ten najgorszy mamy właśnie  za sobą. Nie mogę wymienić zawodnika, z którego byłbym zadowolony -  powiedział. Bełchatów wygrał zasłużenie, dominując od początku do końca.  Goście praktycznie nie stworzyli żadnego zagrożenia. W burzliwej  atmosferze kończył się mecz Wisły z Jagiellonią. Długo lepsze wrażenie  sprawiali białostoczanie. Prowadzili po golu Jana Pawłowskiego, mogli  wygrywać wyżej, gdyby świetną okazję wykorzystał Tomasz Frankowski.  Przełomowa okazała się 79. minuta. Wtedy to piłka przypadkowo trafiła w  nogi Dudu Bitona i lobem pofrunęła w kierunku bramki gości. Wydawało  się, że bez problemów złapie ją Tomasz Ptak, ale został zaatakowany  przez Kewa Jaliensa. Jako że wszystko działo się tuż przed linią  końcową, niemal wszyscy spodziewali się, że sędzia Adam Lyczmański  odgwiżdże przewinienie wiślaka, zaliczył jednak bramkę. - Faul był  ewidentny - żalił się trener przyjezdnych Czesław Michniewicz. - On  [czyli Ptak - przyp. red.] jest dobrym aktorem - skontrował prowadzący  Wisłę Robert Maaskant. Stracony gol podłamał gości, którzy w końcówce  otrzymali jeszcze dwa ciosy. Krakowianie zdobyli dzięki temu komplet  punktów, choć równie dobrze mogły one pojechać do Białegostoku.
W  jeszcze bardziej gorącej atmosferze zakończyło się oczekiwane z  zainteresowaniem starcie Polonii z Górnikiem. W pierwszej połowie na  boisku nie działo się wiele ciekawego, z wyjątkiem sytuacji w 32.  minucie. Najpierw Albańczyk Engar Cani nie wykorzystał rzutu karnego dla  gospodarzy (jego strzał obronił Łukasz Skorupski), ale po chwili  pospieszył z celną dobitką. Prowadzenie nie dodało skrzydeł gospodarzom,  którzy nadal prezentowali się mizernie. Po przerwie zabrzanie ruszyli  do odrabiania strat, Prejuce Nakoulma przegrał dwa pojedynki sam na sam z  Michałem Gliwą, za trzecim razem jednak, w doliczonym czasie gry,  wyrównał. Gol wzbudził mnóstwo kontrowersji, piłkarz Górnika przed  oddaniem strzału zagrał piłkę ręką, co uszło uwadze sędziego Wojciecha  Krztonia. - Cały stadion to widział, tylko nie arbitrzy - powiedział  trener Jacek Zieliński, którego dni w Polonii wydają się policzone.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Poniedziałek, 17 października 2011, Nr 242 (4173)
Autor: jc