Podtrzymuje rodzinną tradycję
Treść
Ze Stanisławem Malikiem, znanym krakowskim szopkarzem, rozmawia Małgorzata Pabis W rodzinie Malików stanowi Pan już trzecie pokolenie, które rokrocznie pod pomnik Adama Mickiewicza przynosi na konkurs szopkę krakowską i co więcej - zdobywa nagrody. Proszę przypomnieć, jaka jest tradycja szopek krakowskich w Pana rodzinie... - Pierwszym szopkarzem w rodzinie był mój dziadek Walenty, murarz z zawodu. Szopki robił już przed I wojną światową. Potem w okresie Bożego Narodzenia wraz z zespołem odgrywał jasełka, które prezentował w domach na krakowskim Zwierzyńcu. Dzieło dziadka podjął mój ojciec Włodzimierz. Najsłynniejsza jego szopka miała 3,5 metra wysokości i znajdowało się w niej aż 65 figurek! Tata nie tylko wystawiał szopki na konkurs, ale także wraz z nami organizował jasełka. Od kiedy Pan bierze udział w konkursie? - Od 1978 roku. Już za pierwszym razem dostałem III nagrodę. Do tej pory otrzymałem ich wiele: czterokrotnie pierwszą, dwa razy drugą i cztery razy trzecią. W 1993 roku z okazji jubileuszowego konkursu szopek wręczono mi medal pamiątkowy za całokształt osiągnięć twórczych. Moje szopki znajdują się w wielu zbiorach muzealnych, np. w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa oraz Muzeum Etnograficznym w Toruniu, ale także w kolekcjach prywatnych w Chicago, Kolonii, Monachium czy Mediolanie. Jeśli mówimy o tradycji szopek krakowskich w mojej rodzinie, to muszę powiedzieć, że od kilku lat swoje szopki prezentują już moje dzieci. Proszę powiedzieć, jak to się dzieje, że siada Pan do żmudnej pracy budowania szopki krakowskiej? - Do budowy szopki siadam tuż po wakacjach. Dlaczego? Po prostu muszę. To właśnie nasza rodzinna tradycja. Nie mogę inaczej. Jedni malują, inni rzeźbią, a ja robię szopki. To ciężka, długa praca, ale także radość. Pod pomnikiem Adama Mickiewicza co roku można oglądać wiele szopek. Te zrobione przez Malików łatwo jednak poznać... - W mojej szopce dominują barwy gorsetu krakowianki: granat, czerwień, złoto. Zieleni jest tylko troszeczkę. Musi być, bo zielone są kościelne dachy w Krakowie. Każda część jest pięknie ozdobiona, ale w mojej szopce wszystko zrobione jest ręcznie. Przeważnie ma ona dwie wieże, a pomiędzy nimi znajduje się charakterystyczna cebulasta kopuła. W szopce musi być przynajmniej dziewięć podstawowych figurek: Dzieciątka Jezus, Maryi, Józefa, krakowianki i krakowiaka, góralki i górala, lajkonika oraz chorążego. Rzeźbię również aniołki, a także inne postacie związane z Krakowem, np. Ojca Świętego Jana Pawła II. Do tego dochodzi jeszcze charakterystyczna wielopromienna gwiazda. Ile szopek zrobił Pan dotychczas? - Na konkurs około 30, a w ogóle to ponad 100. Często ktoś zamawia szopkę dla kogoś np. na prezent. Kiedyś przygotowałem szopkę dla Cracovii oraz dla Wisły. Kolejną zobaczymy już w czwartek, 7 grudnia, na krakowskim Rynku. Życzymy, by tak jak poprzednie została doceniona przez jury. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2006-12-05
Autor: ea