Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podkarpacie za Kaczyńskim

Treść

Gdyby dotknięte powodziami Podkarpacie było Polską w miniaturze, druga tura nie byłaby potrzebna, a prezydentem już teraz byłby Jarosław Kaczyński.
Do obszarów najbardziej poszkodowanych przez żywioł podczas ostatnich powodzi bez wątpienia należy Podkarpacie. To sprawiło, że w gminach dotkniętych żywiołem frekwencja była dużo niższa od średniej w całym województwie, która wyniosła prawie 54 procent. W gminie Gorzyce k. Tarnobrzega, gdzie wciąż trwają prace związane z wypompowywaniem wody, w głosowaniu wzięło udział niewiele ponad 41 proc. uprawnionych. Wbrew pozorom frekwencję w niedzielnych wyborach podniósł padający deszcz. W sytuacji kiedy powodzianie nie mogli sprzątać swych obejść, poszli na wybory, które z uwagi na zalane tereny odbyły się Urzędzie Gminy w Gorzycach. Ponad 46 proc. oddało swój głos na kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego, a jego polityczny konkurent otrzymał tylko 27-procentowe poparcie.
Z prawdziwą deklasacją kandydata PO mieliśmy do czynienia w podmieleckiej gminie Czernin, gdzie marszałek Komorowski otrzymał zaledwie 16 proc., a Jarosław Kaczyński ponad 60 proc., przy frekwencji 46 procent. Podobnie wyglądały wyniki w gminach Borowa i Mielec. Natomiast w samym Tarnobrzegu mocno doświadczonym przez powódź głosowało już prawie 55 proc. wyborców. Choć górą był tam Bronisław Komorowski, to jego przewaga wyniosła zaledwie 3,5 procent. - Myślę, że gdyby nie powódź, która dotknęła sporą część mieszkańców, i trauma, jaką wciąż przeżywają, to różnica między obu kandydatami byłaby jeszcze mniejsza ze wskazaniem na Jarosława Kaczyńskiego - powiedział nam prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński.
W Jaśle, gdzie w wyniku powodzi ucierpiało ponad 10 tys. mieszkańców, frekwencja wyniosła 55 procent. Najwięcej głosów mieszkańcy Jasła oddali na Jarosława Kaczyńskiego - blisko 48 proc., a 34 proc. na Bronisława Komorowskiego. - Najbardziej cieszy mnie to, że jaślanie mimo dramatu, jaki przeżyli, poszli do wyborów - stwierdziła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Maria Kurowska, burmistrz Jasła.
Mniejsza frekwencja
W skali całego Podkarpacia zdecydowanie zwyciężył Jarosław Kaczyński, który przekroczył 50 procent. Jego główny konkurent, Bronisław Komorowski, doznał sromotnej porażki, osiągając niewiele ponad 25 procent.
W województwie świętokrzyskim, gdzie powódź zebrała wielkie żniwo, do wyborów poszła mniej niż połowa uprawnionych. Najgorzej było na terenach zalewowych. Najniższy wynik wyborczy, niespełna 38 proc., zanotowano w powiecie kazimierskim, gdzie wygrał kandydat PiS, osiągając wynik nieco ponad 44 procent. Tylko niewiele ponad 40 proc. uprawnionych poszło do urn w powiecie buskim, 42 proc. w opatowskim i po 45 proc. w powiatach staszowskim i sandomierskim. Z kolei w gminie Dwikozy swój głos w niedzielnych wyborach zdecydowało się oddać tylko nieco ponad 35 proc. mieszkańców. Lepiej było już w Sandomierzu, gdzie frekwencja wyniosła 50 procent. W tym rejonie wyborcy głosowali głównie na Jarosława Kaczyńskiego, podobnie jak w powiecie staszowskim, gdzie w gminie Połaniec frekwencja wyniosła 51 procent.
Najniższą frekwencję zanotowano natomiast w gminie Tarłów w powiecie opatowskim, gdzie do urn poszło tylko 36 proc. mieszkańców. W Komisji Obwodowej w Świniarach (woj. płockie), której siedziba z uwagi na zniszczenia powodziowe została przeniesiona do pobliskiego Juliszewa, uprawnionych do głosowania było 519 osób. Niewiele zdecydowało się jednak oddać swój głos. Stąd frekwencja mimo zorganizowanego transportu była niska i wyniosła zaledwie 21 procent. To oznacza, że do urn poszedł zaledwie co piąty mieszkaniec. Na terenach dotkniętych przez powódź ludzie woleli pozostać w domach i porządkować swoje obejścia. Do udziału w wyborach skutecznie zniechęciła ich też postawa rządu, który obiecywał gruszki na wierzbie.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-22

Autor: jc