Pocztówka z kongresu
Treść
Czy przez kolejne lata będziemy bawić się w wesołym miasteczku przy rondzie Grunwaldzkim, czy też miasto zrealizuje w końcu centrum kongresowe? Lata mijają, kolejne władze samorządowe mówią o konieczności wzmocnienia metropolitalnej pozycji miasta, lecz od deklaracji do czynów daleko. Od lat planuje się budowę centrum kongresowego: raz środkami prywatnego inwestora, raz przez gminę, raz z hotelami i częścią komercyjną, a to znów w połączeniu z funkcją muzyczną. Lokalizuje się je w Balicach, w Czyżynach albo przy rondzie Grunwaldzkim. Koncepcje się zmieniają, a wielkie kongresy omijają Kraków. Czy jest szansa, że w niedalekiej przyszłości wreszcie rozpocznie się budowa centrum kongresowego? Pełnomocnik prezydenta miasta ds. kultury Janusz Sepioł uważa, że tak. - Centrum zostanie otwarte w 2011 roku - przewiduje. Jednak zapowiedzi, że budowa ruszy lada dzień, w ostatnich latach było wiele. Teren przy rondzie Grunwaldzkim został zarezerwowany pod inwestycje publiczne jeszcze w latach. 70. (wtedy myślano o budynku opery). Za prezydentury Andrzeja Gołasia podejmowano rozmowy z prywatnymi inwestorami, jednak ich zamierzenia dotyczyły nie tylko działki gminnej, ale i sąsiednich, a oprócz centrum kongresowego chciano budować multikino, hotel, supermarket... Wiele funkcji w jednym Wiosną gmina ogłosiła konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej centrum kongresowego, które ma się zmieścić jedynie na działce gminnej. Zainteresowanie zgłosiło 40 zespołów, ostatecznie dopuszczono do udziału 34 (w tym 8 zagranicznych). Jeszcze przez tydzień - do 24 września - gmina czeka na prace konkursowe. Jury ma dokonać wyboru trzech koncepcji, pomiędzy którymi odbędzie się dogrywka. W połowie listopada powinno być jasne, kto będzie przygotowywał projekt. Przy ogłaszaniu konkursu prezydent Jacek Majchrowski zapowiedział, że ambicją miasta jest, by nowy obiekt prezentował najlepsze trendy w architekturze i był godnym sąsiadem Wawelu. Chciałby, aby centrum było prezentowane na pocztówkach z Krakowa. Według obecnych założeń władz gminy centrum kongresowe powinno spełniać wiele funkcji. Obiekt o powierzchni 16 tys. metrów kwadratowych ma być dostosowany zarówno do organizacji kongresów, konferencji, jak i wydarzeń muzycznych i teatralnych. Największa sala na 1800 miejsc powinna być w praktyce pierwszą salą filharmoniczną Krakowa. - Będzie mieć wysokie parametry akustyczne - zapewnia Janusz Sepioł. Ma to być sala amfiteatralna z komfortowymi fotelami i dobrą widocznością sceny z każdego miejsca. Druga, mniejsza, mogłaby być wykorzystywana do prezentacji wydarzeń teatralnych i scenicznych. Już wiadomo, że takie rozwiązanie nie znajdzie uznania u najbardziej zainteresowanych - muzyków. Dyrektor Capelli Cracoviensis Stanisław Gałoński, na jednym z posiedzeń Komisji Kultury, Promocji i Ochrony Zabytków Rady Miasta przypomniał, że od lat specjalna fundacja zabiega o budowę sali koncertowej. - W Krakowie nie ma takiej sali, a powinny być trzy. Nie można odsuwać jej budowy w nieskończoność - stwierdził. Gmina uznała, że sama nie podejmie wysiłku i nie wybuduje planowanej od lat sali koncertowej dla Capelli Cracoviensis w Cichym Kąciku (radni rozważają, czy pozwolić w tym miejscu na jakąkolwiek zabudowę). Na rozstrzygnięcia czeka też filharmonia (zadanie w gestii województwa małopolskiego), która obecnie mieści się w budynku należącym do krakowskiej kurii. Prof. Krystyna Moszumańska-Nazar, kompozytor, wykładowca Akademii Muzycznej, jest sceptyczna, czy uda się pogodzić wiele funkcji w jednym centrum. - Sala koncertowa to ma być świątynia sztuki, wątpię, czy w wielofunkcyjnym centrum uda się stworzyć odpowiedni nastrój skupienia. Sala muzyczna powinna być samodzielna. Prof. Muszumańska-Nazar wątpi też, by udało się zapełnić salę na 1800 miejsc na koncertach muzyki poważnej. Wiele osób uważa, że sala na 1800 miejsc to za mało i Kraków potrzebuje większej. Zdaniem Janusza Sepioła taka sala mieści się w średniej europejskiej, a większe imprezy nie trafiają się częściej niż 2-3 razy w roku. Władze miasta szacują, że budowa kosztować będzie ok. 200 mln zł, z czego część pieniędzy miałaby pochodzić z funduszy unijnych (Janusz Sepioł deklaruje, że projekt znajduje się na liście indykatywnej Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego). Inwestycje w otoczeniu: drogi, instalacje to wydatek kolejnych 50 mln zł. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę, że w momencie przystąpienia do inwestycji, kwoty mogą być już większe, bo ceny usług oraz materiałów budowlanych wciąż rosną. Wbrew zapowiedziom władz, nie ma co liczyć, że centrum kongresowe znajdzie się na liście inwestycji dofinansowywanych w ramach przygotowań do Mistrzostw Europy Euro 2012. Kraków nie jest miastem wytypowanym do rozgrywania meczów, nie ma zarezerwowanych ekstraśrodków w budżecie państwa, a poza tym nie można łączyć środków z różnych programów pomocowych. Dlaczego właściwie Kraków decyduje się na budowę centrum wielofunkcyjnego? Wytłumaczenie jest proste: miasta nie stać na kilka inwestycji, dlatego chce połączyć je w jednej. Janusz Sepioł tłumaczy też, że Kraków chce postawić na jakość. - To ma być aula magna cracoviensis - duża sala na wielkie uroczystości, miejsce prestiżowe, a nie hala przy targach. Ochota bez woli Największe kongresy organizują lekarze. Są to wielotysięczne zjazdy specjalistów. - Zawsze mi się marzyło zorganizowanie w Krakowie europejskiego kongresu diabetologicznego - mówi prof. Jacek Sieradzki, kierownik Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medicum UJ. Jedyną przeszkodą jest brak odpowiedniego centrum kongresowego. Zjazdy europejskie liczą 5-10 tysięcy uczestników, światowe - nawet do 15 tysięcy. - Tymczasem w Krakowie mamy do dyspozycji właściwie tylko kino Kijów i, od niedawna, Auditorium Maximum, z których każde mieści po około tysiąc osób - tłumaczy prof. Sieradzki. - Ewentualnie, nieco mniejsze, Nowohuckie Centrum Kultury - ale to obiekt już dość stary i zniszczony. Gdy kiedyś organizowałem zjazd w Akademii Ekonomicznej, na salę plenarną przekształcono tam 3 boiska do koszykówki. Brak centrum kongresowego to z pewnością hamulec w rozwoju wymiany naukowej. Kraków jest uznawany na świecie za bardzo atrakcyjne miejsce, o czym może świadczyć fakt, że niedawno jeden z katowickich ośrodków naukowych organizował zjazd właśnie tutaj, ponieważ uczestnicy woleli przyjechać do Krakowa, a nie do Katowic. Bogusław Kośmider, który od lat z pozycji radnego obserwuje sprawę budowy centrum kongresowego, uważa, że problem tkwi w tym, że miasto nie miało i nie ma jasnej koncepcji, co i gdzie powinno zostać zbudowane. - Jest ochota, ale nie ma woli - twierdzi. - Nie ma studium lokalizacyjnego, nie ma studium wykonalności, nie jest jasne, jak sfinansować budowę. Przez lata wykonywano pozorowane ruchy, ale nie było determinacji. Obecne próby zrealizowania inwestycji ocenia jako pomysł ratunkowy. - Nie udało się inaczej m.in. z prywatnymi inwestorami, to gmina mówi, że spróbujemy sami, połączymy funkcję muzyczną i kongresową. Dobry interes Radny Kośmider uważa, że z powodu braku centrum kongresowego tracimy ogromne pieniądze. - Szacuję, że to może być kilkanaście, kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie. Gość kongresowy zostawia spore pieniądze w hotelu, restauracji, niekiedy przyjeżdża z osobą towarzyszącą, a często potem wraca. Uciekają nam setki imprez. Budowa centrum kosztuje i ta inwestycja szybko się nie zwróci. Interes można zrobić na obiektach towarzyszących: hotelach, gastronomii. Radny Kośmider twierdzi, że na Zachodzie funkcję kongresową coraz częściej łączy się z targową. Radzi, aby nie rezygnować z poszukiwań prywatnego partnera inwestycji, ewentualnie, aby pomyśleć o stworzeniu spółki celowej, która zajęłaby się takim zadaniem. - Myślę też, że jeśli miasto nie wybuduje centrum, to zrobi to ktoś inny - dodaje. To bardzo realne, bowiem inwestorzy wyczuwają, że może to być dobry interes. Niedawno pojawiły się informacje, że w Borku Fałęckim wbito już pierwszą łopatę pod budowę centrum konferencyjnego Ogólnokrajowej Spółdzielni Turystycznej "Gromada". Ma tam powstać trzygwiazdkowy hotel z 300 pokojami, z salami konferencyjnymi o łącznej powierzchni ok. 5 tys. m kw. Gmina czeka. Jeśli konkurs architektoniczny się powiedzie, to jesienią przyszłego roku wyłoniony zostanie wykonawca robót, a budowa potrwa około 2 lat. Centrum będzie gotowe najwcześniej w roku 2011, czyli już po zakończeniu prezydentury Jacka Majchrowskiego. I na koniec pytanie, czy centrum będzie mogło zarobić na siebie? Po ogłoszeniu konkursu architektonicznego pytaliśmy, czy miasto wie, ile będzie musiało wydać na utrzymanie tak dużego budynku: na światło, wodę, ochronę, sprzątanie itd. Nie przypadkiem bowiem prywatni inwestorzy chcieli budować tam część komercyjną, która pomogłaby w utrzymaniu całości. Miasto decyduje się na czysty obiekt, bez żadnej komercji. Janusz Sepioł jest świadomy, że centrum nie będzie zarabiać na siebie. - Przynajmniej na początku - zastrzega. Dodaje, że według niego gmina musi powołać specjalną miejską firmę, która zajmie się zarządzaniem obiektem. Ale tym będziemy się martwić, jeśli centrum powstanie... Drodzy goście Polskę odwiedza corocznie ok. 600 tys. cudzoziemców, którzy przyjeżdżają na kongresy - wynika z danych, zaprezentowanych w ubiegłym tygodniu przez "Rzeczpospolitą". Przeciętny uczestnik międzynarodowego kongresu lub konferencji wydaje średnio 344 dolary - więcej niż przyjeżdżający w celach zdrowotnych (316 dolarów) czy typowo turystycznych (206 dolarów). Na każde 1 euro wydane w hotelu przypada 1,5 euro wydane w mieście. Najwięcej kongresów odbywa się w województwie mazowieckim (ok. 20 procent), potem w wielkopolskim (ok. 12 procent), dopiero na trzecim miejscu jest Małopolska (ok. 10 procent). W Polsce mamy blisko 500 sal kongresowych powyżej 50 miejsc. Szacuje się, że w ubiegłym roku w Warszawie stracono ok. 250 tys. noclegów, bowiem nie było odpowiednich dla organizatorów kongresów sal. Doliczono się natomiast ok. 6 tys. kongresów, które odbywają się co roku w innych miejscach, a które mogłyby trafić do Polski. Inni mają większe W Warszawie Sala Kongresowa w Pałacu Kultury i Nauki może przyjąć 4,5 tys. osób. Oprócz tego niedaleko lotniska Okęcie powstało centrum hotelowo-konferencyjne dla 5 tys. uczestników. Na terenach Expo XXI znajdują się sale, z których największa może pomieścić 5,5 tys. gości. We Wrocławiu Hala Ludowa ma salę na 7 tys. osób. W Poznaniu na targach największa sala kongresowa ma 1200 miejsc, ale można tak zreorganizować wnętrze jednego z pawilonów, by pomieścić nawet 3 tys. osób. I na tym koniec, jeśli idzie o duże obiekty. Kraków nie powinien czekać, skoro istnieje zapotrzebowanie na wielkie centra kongresowe. Czas na Kraków W Krakowie obecnie jest 76 sal kongresowych, w najbliższym czasie przybędą kolejne, głównie w budynkach wyższych uczelni. Największą jest Audytorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego na 1440 miejsc, podobną dysponuje Akademia Ekonomiczna. - W przypadku uczelni możliwość korzystania z sali jest jednak ograniczona, bowiem szkoły wyższe w pierwszym rzędzie wykorzystują je na potrzeby studentów - mówi Dorota Laidler, kierująca działającym od trzech lat w Urzędzie Miasta Biurem Kongresów. Oprócz tego salami dysponują hotele, niektóre muzea itp. - Wielkie kongresy były już w Wiedniu czy Paryżu, teraz organizatorzy szukają nowych miejsc. Kraków jest bardzo atrakcyjny. To w połączeniu z faktem, że u nas jest taniej, stwarza duże szanse - mówi Dorota Laidler. Przyznaje, że miastu uciekają duże imprezy, bowiem nie ma nic do zaoferowania, jeśli ktoś planuje zorganizować kongres na 2 tys. uczestników. Podkreśla, że budowa sali kongresowej to nie wszystko, oprócz tego konieczne jest bowiem jeszcze zaoferowanie powierzchni wystawienniczej oraz pomieszczeń na warsztaty itp. "Dziennik Polski" 2007-09-18
Autor: wa