Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PO wierci w funduszach

Treść

Z dr Grażyną Gęsicką (PiS), wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, minister rozwoju regionalnego w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski Platforma Obywatelska w ciągu dwóch lat rządów PiS krytykowała, jej zdaniem, niewłaściwe wykorzystywanie funduszy europejskich. Twierdzono np., że procedury są zbyt wolne. Jak radzi sobie z tym PO? - Powiem szczerze, że nie odniosłam wrażenia, o którym pan mówi. Moim zdaniem, wykorzystanie środków europejskich było jednym z priorytetów rządów tak Kazimierza Marcinkiewicza, jak i Jarosława Kaczyńskiego. Dla odmiany, w exposé Donalda Tuska na ten temat znalazła się zaledwie mała wzmianka. Jeżeli chodzi o Narodowy Plan Rozwoju 2004-2006, to mam wrażenie, że w 2007 roku wydatkowanie powinno być dobre i Polska nie powinna utracić należnych nam pieniędzy. Już w sierpniu sytuacja była taka, że praktycznie nie powinniśmy stracić ani grosza w 2007 roku, załatwił to jeszcze nasz rząd. Mogły oczywiście mieć miejsce jakieś niezwykłe wydarzenia, ale nie sądzę, żeby wydarzyło się coś negatywnego, nie znam jeszcze danych za grudzień 2007. Pamiętajmy, że 2008 rok, to ostatni rok wydatkowania NPR 2004-2006. Tu się trzeba dobrze napracować, żeby nie było strat. Mam nadzieję, że rząd robi wszystko, żebyśmy wykorzystali pomoc co do euro. Z kolei, jeżeli chodzi o perspektywę 2007-2013, to pojawiają się istotne wątpliwości. Cały czas mamy w zawieszeniu kontrakty wojewódzkie, czyli mówiąc krótko - województwa nie dostały pieniędzy na regionalne programy operacyjne. Marszałkowie opóźniają ogłoszenie konkursów, wszystko idzie bardzo wolno, dlatego że nie mają zabezpieczenia finansowego na realizację projektów. To oczywiście uderza w gminy, powiaty, organizacje pozarządowe i w przedsiębiorców, dla których te pieniądze są przeznaczone. Czym to opóźnienie jest spowodowane? - Nie wiem, z czego właściwie ono wynika, bowiem nic się nie dzieje takiego, co by tłumaczyło, dlaczego od listopada - kiedy rząd został zaprzysiężony - nie można podpisać kontraktów i przesłać zaliczki do województw. Tym bardziej że taka zaliczka leży na koncie NBP od 5 listopada ubiegłego roku. A realizacja projektów kluczowych? - Pani minister Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała weryfikację tych projektów, pomimo że powstały one zgodnie z prawem polskim i europejskim, przy szerokiej dyskusji z partnerami społecznymi, samorządami, ekspertami. Ta weryfikacja się dokonuje, ale nie wiemy o niej wiele. Pierwsza oficjalna wiadomość pochodzi od minister nauki Barbary Kudryckiej. Przedłożyła ona minister rozwoju regionalnego, żeby z trzydziestu projektów wyższych uczelni dotyczących infrastruktury, kształcenia w kierunkach technicznych skasować prawie wszystkie, zostawiając tylko dwa. Jak Pani ocenia taką sytuację, praktycznie odrzucenie wszystkich wniosków bez merytorycznego uzasadnienia takiej decyzji? - Zdecydowanie negatywnie. To jest ogromne rozczarowanie dla beneficjentów, ale nie tylko o odczucia tu chodzi. Część beneficjentów miała podpisane wstępne umowy na przygotowanie dokumentacji, część poniosła już koszty przygotowania tej dokumentacji; ponieważ są to duże projekty, więc koszty liczą się w milionach złotych. To jest nie tylko rozczarowanie, ale również ewidentne straty i podważenie ciągłości funkcjonowania państwa, podważenie zaufania obywatela do państwa. Uważam, że to bardzo złe. Również dlatego że konkurs, który proponuje pani minister Kudrycka, zamiast projektów indywidualnych spowoduje, że jeszcze przez parę miesięcy będziemy wybierali projekty, zamiast już je realizować. Nie wiadomo dzisiaj, jakie projekty w tym konkursie by się znalazły, tymczasem trzeba powiedzieć, że te trzydzieści projektów, jakie zostało wcześniej zgłoszone, to rzeczywiście projekty strategiczne z punktu widzenia kształcenia studentów w kierunkach ścisłych, przyrodniczych i technicznych. Dlaczego jest to zła decyzja z punktu widzenia interesów kraju? - Polsce potrzebni są specjaliści z zakresu nauk ścisłych, inżynieryjnych, przyrodniczych, technicznych, informatycznych. Mamy za mało świetnie przygotowanych pracowników w tych kierunkach. Projekty kluczowe miały uzupełnić braki kadry o takich specjalnościach. Potrzebuje jej polska gospodarka. W tej chwili około 80 proc. studentów pobiera naukę na kierunkach humanistycznych. Jak, Pani zdaniem, wygląda w wykonaniu Platformy Obywatelskiej wyrównywanie podziału pomiędzy bogatszymi, lepiej rozwiniętymi regionami kraju, a tymi biednymi? - Platforma miała kilka różnych programów i - moim zdaniem - raczej uwidaczniał się w nich projekt wsparcia obszarów zamożniejszych. Przypomnę wypowiedź pani minister Bieńkowskiej, która w "Wysokich Obcasach" powiedziała wręcz, że trzeba wspierać obszary bogatsze i lepiej uprzemysłowione, bo tym biednym i tak to nic nie da, więc szkoda pieniędzy. To jest, moim zdaniem, podejście kuriozalne. Polityka spójności w Europie polega na wspieraniu obszarów uboższych. Przy takim podejściu pomoc UE trzeba byłoby skierować do Szwecji, Irlandii czy Austrii, a nie do Polski czy innych krajów Europy Wschodniej i Centralnej. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-15

Autor: wa