Platforma wpadła w pułapkę
Treść
Donald Tusk ma rację, mówiąc, że kiedy dziś PiS atakuje lewicę - to automatycznie uderza w PO. A PiS bije w Platformę, bo ta nie ma wyraźnego kursu. Jej program - oparty na kpinie z koalicji rządzącej - już dawno się wypalił.
I nie ma sensu twierdzenie Tuska - choćby we "Wprost" - iż po następnych wyborach to PiS zawiąże koalicję z SLD. Nawet dziecko wie, że PiS-u nie da się wepchnąć w ramiona postkomunistów. Lider PO już chyba zapomniał, że to jego partyjny kolega - Andrzej Olechowski - był jedną z gwiazd antypisowskiego zgromadzenia w Audytorium Maximum w Uniwersytecie Warszawskim, któremu przewodził Aleksander Kwaśniewski. Olechowski wyczuł, że liberalne poglądy na gospodarkę i podatek liniowy to za mało, aby przyciągnąć wyborców. Trudno też ukryć, że zdaniem niektórych członków PO partię wzmocnić może właśnie flirt z lewicą i twardy antypisowski kurs.
Po kompromitujących, nieudanych próbach powołania koalicji Platforma skupiła się tylko na zwalczaniu PiS-u. Kaczyński, wchodząc w koalicję z Samoobroną i LPR, dostarczył jej doskonałej amunicji - i tak oto przez wiele miesięcy byliśmy świadkami występów na strzelnicy niemal wszystkich czołowych polityków. Opluwano się nawzajem bez zważania na wspólny, solidarnościowy rodowód. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" lider PO jasno sprecyzował cel partii - ma przewodzić opozycji. Jednak w publicznej debacie PO skupiała się tylko na atakowaniu PiS-u poprzez ośmieszanie koalicjantów. Bronisław Komorowski i Stefan Niesiołowski nie patyczkowali się z Kaczyńskimi. Tym samym zajmowała się również "Gazeta Wyborcza". Choć spora cześć członków PO - w wielu sprawach - podzielała poglądy PiS, to jednak cieszyła się poparciem antypisowskiego elektoratu. I teraz nagle elektorat ten Platforma może stracić.
Antypisowskie rzesze wyborców wydają się być zachwycone powrotem Aleksandra Kwaśniewskiego w roli ojca chrzestnego wspólnego bloku postkomunistów i dawnej Unii Demokratycznej. Kwaśniewski i LiD nie będą się zajmować komentowaniem drobnych wybryków pani Beger czy spisem lektur według Giertycha. LiD, pod programowym przywództwem Kwaśniewskiego, są głęboko zjednoczeni nienawiścią do poczynań i planów PiS-u.
Gra idzie o wysoką stawkę. I nie jest nią jedynie ukochane przez Tuska przywództwo opozycji. Aby wyobrazić sobie skalę nadchodzącego starcia, wystarczy przypomnieć wystąpienie prof. Geremka, który w proteście przeciwko ustawie lustracyjnej zabrał głos w Parlamencie Europejskim. Nie jest wykluczone, że Kwaśniewski stanie do wyborów prezydenckich (prawnicy nie wykluczają takiej możliwości), a LiD osiągnie sukces w wyborach parlamentarnych...
Jak Donald Tusk odpowie na przyjazny gest Kwaśniewskiego, który zaprasza PO do wspólnej gry? Czy znowu zechce być obserwatorem komentującym zza kulis?
Pozbawiona wyrazistego przywództwa i precyzyjnego programu PO - w walce z obecnym obozem rządzącym - może więc zdecydować się na sojusz z LiD. Jednak skutek będzie taki, że po wyborach PO znów będzie mogła walczyć z PiS o przywództwo, ale już tylko w... opozycji.
Choć Donald Tusk obecnie unika odpowiedzi na pytanie, z kim wolałby tworzyć koalicję: z PiS czy z LiD? - jest niemal pewne, że PO - obecnie najsilniejsza partia opozycyjna - w przyszłości nie mogłaby wejść w polityczny sojusz z żadnym z tych ugrupowań.
Platforma ma coraz większy problem z własną tożsamością. Sytuacja, w jakiej się znalazła, jest więc schizofreniczna. I to na własne życzenie.
MARZENA PACZUSKA-TĘTNIK, "Dziennik Polski" 2007-06-13
Autor: ea