Piłkarska ekstraklasa
Treść
Zdaniem wielu, może to być nie tylko mecz wiosny, ale i całego sezonu. Jutro w Poznaniu piłkarze Lecha zmierzą się z Wisłą Kraków w starciu, które odegra kolosalną rolę w wyścigu po mistrzowski tytuł. Bronią go wiślacy, lechici mają ochotę po latach przerwy powrócić na tron i na razie są bliżej realizacji swego celu.
Jesienią pod Wawelem piłkarska Polska przecierała oczy ze zdumienia, gdy fantastycznie dysponowani lechici rozbijali krakowian aż 4:1. Rafał Murawski, Robert Lewandowski i Semir Stilić udzielili wówczas rywalom prawdziwej lekcji futbolu, rozpoczynając marsz w górę tabeli. Dziś ją otwierają, mają na koncie trzy punkty więcej od zajmujących trzecią pozycję wiślaków i w przypadku wygranej praktycznie pozbawią ich szans na obronę tytułu. Krakowianie wiedzą o tym doskonale i przy każdej okazji podkreślają, że wynik z jesieni się nie powtórzy. Trudno przewidzieć, co wydarzy się na stadionie przy Bułgarskiej, pewne jest tylko, że emocji, i to ogromnych, nie zabraknie.
Lech wpadł ostatnio w mały dołek formy. Remisy z Górnikiem Zabrze (szczęśliwy!) i Arką Gdynia wywołały pewną nerwowość, Franciszek Smuda nie krył rozczarowania postawą swych podopiecznych. Wisła podbudowała się efektowną wygraną z Cracovią (4:1), która zdecydowanie podniosła morale piłkarzy. Pod Wawelem nikt jednak nie popadł w hurraoptymizm, także (a może przede wszystkim) z powodu kłopotów kadrowych. Maciej Skorża przez dwa tygodnie zastanawiał się, jak najlepiej zastąpić nieobecnych (za żółte kartki) obrońców Piotra Brożka i Marcelo oraz najlepszego strzelca Pawła Brożka. Rozważał mnóstwo wariantów, także ten zakładający dodatkową absencję Juniora Diaza (jego forma jest niewiadomą, za nim mecze w reprezentacji Kostaryki, długa, męcząca podróż). - W poprzednim sezonie to my wygraliśmy w Poznaniu, jesteśmy świadomi swej siły i chcemy to powtórzyć - zapowiedział Marcin Baszczyński, który z przymusu wystąpi jutro na środku defensywy.
Także Smuda nie mógł spać spokojnie, przyglądając się walce z czasem Rafała Murawskiego. Lider "Kolejorza" złamał palec u nogi w spotkaniu z Arką, przechodził przyspieszoną rehabilitację, ale nie zdążył. - Nie będę mógł go wystawić - przyznał rozczarowany trener lidera ekstraklasy. Na małe problemy uskarżał się również Hernan Rengifo, ale Peruwiańczyk pojawi się jutro na boisku. Marzący o tytule poznaniacy myślą tylko o pełnej puli, wiedząc, że w ten sposób wyeliminują najgroźniejszego rywala w walce o tytuł.
Starcie potęg naszej ligi zapowiada się jako wielkie wydarzenie, atut własnego boiska przemawia za poznaniakami, ale tak naprawdę przed pierwszym gwizdkiem sędziego nic nie można przewidzieć.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-04-04
Autor: wa