Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pijany jak dziecko

Treść

Mimo ustawowego zakazu sprzedaży i podawania alkoholu osobom małoletnim dzieci i młodzież mogą go nabyć niemal wszędzie, bo sprzedawcy praktycznie nie ponoszą żadnej kary za łamanie prawa. - Trudno złapać kogoś za rękę. Tym bardziej że młodzi ludzie zazwyczaj o kupienie alkoholu proszą osobę pełnoletnią. I choćby stali obok, a sprzedawca wiedział, że zaraz odbiorą butelkę, nie ma narzędzi, żeby interweniować. Przepisy są dziurawe - mówi Marek Jachowicz, specjalista ds. uzależnień w Urzędzie Miasta Krakowa. - Nieletni czasem przyznają się, gdzie kupili alkohol. Wtedy zawiadamiamy policję, bo jest to przestępstwo. Ale ja pytam: gdzie są obywatele, którzy stoją w kolejce za takim dzieciakiem? Dlaczego nie zwrócą uwagi jemu i sprzedawcy? - dziwi się Radosław Gądek, naczelnik Wydziału Organizacyjnego Straży Miejskiej. Tymczasem tragicznych przypadków związanych - pośrednio lub bezpośrednio - z piciem alkoholu przez małoletnich nie brakuje. Niedawno pisaliśmy, że piwo nielegalnie sprzedane 17-latce w centrum Krakowa mogło przyczynić się do jej śmierci. Licealistka i jej znajomi nie mieli problemów z zakupem alkoholu, choć nikt z nich nie skończył 18 lat. Zimą głośna była sprawa kilkuletniego chłopczyka z Podhala, który zmarł na skutek zatrucia napojem z "procentami". W ubiegłym roku w Czchowie miejscowy listonosz wspomógł uczniów III klasy gimnazjum w ten sposób, że zebrał od nich pieniądze i kupił im w sklepie wódkę, a następnie przyniósł ją dzieciakom... do szkoły. Z opracowania przygotowanego przez nadkom. Danutę Pac z Wydziału Prewencji KWP w Krakowie wynika, że jedną z głównych przyczyn wzrostu alkoholizmu wśród młodzieży i dzieci jest duża liczba placówek handlowych oferujących alkohol. Zezwolenie na jego sprzedaż może dzisiaj otrzymać każdy, a dla wielu handlowców jest to główne źródło zysku. Alkohol jest dostępny niemal wszędzie i o każdej porze, zaś reklama jawna i ukryta staje się coraz bardziej wyrafinowana i agresywna. Z badań wynika, że nastolatki zupełnie inaczej reagują na alkohol niż dorośli, ponieważ ich układ metaboliczny - a także nerwowy - nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. Dziecko ważące około 30 kg po wypiciu jednego piwa ma w krwi ok. 1 promila alkoholu. Dla porównania, mężczyzna ważący 70 kg ma ok. 1,6 promila, ale po wypiciu pięciu piw! Skąd młodzież bierze alkohol? Kupuje w sklepie albo pije w restauracjach i barach, mimo że prawo zabrania sprzedaży "procentów" osobom niepełnoletnim. Szczególnie jest to tolerowane we wsiach i w małych miasteczkach. Niedawno dostaliśmy sygnał od Czytelnika, że w pewnej dość ekskluzywnej restauracji w Zawoi, gdzie latem zjeżdżają tłumy turystów, niepełnoletnia młodzież bezkarnie pije i pali przy stolikach, obsługiwana przez kelnerów. W ubiegłym roku o podobnej sytuacji, także w Zawoi, została powiadomiona policja. 18-latek zamawiał piwo, ale pili młodsi od niego koledzy. Sprawa została umorzona, bo nie znaleziono dowodów winy. Rodzice dzieciaków po prostu zaprzeczyli w obawie o dobre ich imię. W owej restauracji alkohol nadal podawany jest małoletnim. Do podobnych sytuacji dochodzi w wielu miejscach, choć rzadko są one zgłaszane. Polskie prawo zabrania sprzedaży alkoholu nieletnim, w praktyce jednak nie mają oni większych trudności z jego zakupem. Wydawało się, że w tym roku Kraków dołączy do kampanii społecznej "Lato bez procentów", organizowanej w całej Polsce od 7 lat przez firmę "Homo Homini". Akcja miała polegać na tym, że młodo wyglądające osoby pełnoletnie próbują kupić alkohol, sprawdzając w ten sposób zachowanie sprzedawców. W sytuacji, gdyby sprzedawca nie zażądał okazania dowodu tożsamości, agent miał się ujawnić, poinformować o akcji i ostrzec sklep, że będzie ponownie kontrolowany. Jak mówi Marek Jachowicz, najważniejszy był walor edukacyjny kampanii i uwrażliwienie sprzedawców na problem picia przez niepełnoletnich. Do każdego z 2,5 tys. sklepów i punktów sprzedaży miał trafić ktoś, kto uświadomiłby sprzedającemu niebezpieczeństwa związane z piciem alkoholu przez młodzież, przypomniałby przepisy prawa oraz konsekwencje wynikające z ich łamania. Pomysł został jednak storpedowany przez Małgorzatę Jantos, radną z PO. W Krakowie kampanii nie będzie. Zdaniem Pawła Sularza, radnego miejskiego (PO), sytuacja mogłaby się poprawić tylko wtedy, gdyby kary wobec nieuczciwych sprzedawców były wysokie i co ważniejsze - egzekwowane. - W Krakowie, gdzie jest największe zagęszczenie punktów sprzedaży i podawania alkoholu w całej Polsce, nieuczciwi sprzedawcy czują się bezkarni - mówi Sularz. - Większość spraw kierowanych do prokuratury kończy się umorzeniem ze względu na "niską szkodliwość społeczną". *** W ubiegłym roku do referatu obrotu napojami alkoholowymi UM Krakowa trafiły 4 wnioski o cofnięcie koncesji. Jeden został umorzony przez Prokuraturę Rejonową, bo małoletni amator alkoholu miał sfałszowaną legitymację, drugi też został umorzony "z powodu braku znamion czynu zabronionego", trzeci umorzył urząd, bo właściciel sam oddał koncesję, a czwarty też umorzono, bo było to przestępstwo jednorazowe, co dziś nie jest powodem do cofnięcia pozwolenia na sprzedaż. W tym roku wpłynęły na razie dwa wnioski. W jednym przypadku skończyło się na grzywnie w wysokości kilkuset zł. Druga sprawa jest w toku. Jak nam powiedziała Aleksandra Osłońska, kierowniczka referatu obrotu napojami alkoholowymi w UM Krakowa, kary pieniężne zwykle zamykają się w granicach między 300 a 500 zł. Dla właściciela sklepu z alkoholem to niewiele. - Jeśli sąd wyda wyrok o zakazie sprzedaży alkoholu, nie mamy wyjścia. Musimy cofnąć koncesję. Jednak dotychczas takiego wyroku nie było - mówi Aleksandra Osłońska i przypomina, że już w latach ubiegłych urząd robił takie miniprowokacje, jakie proponuje teraz "Homo Homini". Wówczas była to inicjatywa PARPA (Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych). - Do sklepów szły młodo wyglądające osoby dorosłe, a potem dostawaliśmy wykaz sklepów, gdzie sprzedawca nie żądał okazania dowodu od kupującego. Następnie pisaliśmy do nich prośbę o zwrócenie większej uwagi na ten problem. Jedynym efektem były kubły brudów, wylewane na nas za rzekomo niesłuszne podejrzenia - mówi Aleksandra Osłońska. *** - Świadome łamanie przepisów może się zdarzyć wszędzie, ale przede wszystkim w małych punktach, gdzie sprzedaż butelki wina czy piwa jest zauważalnym zyskiem - mówi ks. Andrzej Augustyński, szef Stowarzyszenia "U Siemachy", pełnomocnik prezydenta ds. młodzieży w Wydziale Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa. - Moim zdaniem sprzedaż alkoholu wymaga standaryzacji, ale najważniejsza jest szeroka edukacja społeczna. Ma dotyczyć nie tylko młodzieży, lecz przede wszystkim dorosłych. Dlaczego np. leki sprzedają specjaliści po studiach, a alkoholem, który jest substancją psychoaktywną, niebezpieczną, uzależniającą, może handlować każdy? Zdaniem księdza Augustyńskiego poziom akceptacji dla picia w Polsce jest nadmiernie wysoki. - Tu piją wszyscy, od złodzieja po księdza. W pracy, za kierownicą, na urlopie. Istnieje całkowita tolerancja. Co gorsza, rośnie też akceptacja rodziców dla picia alkoholu przez dzieci. W ubiegłym roku do krakowskiej Izby Wytrzeźwień trafiło 99 osób, mających od 13 do 18 lat. W pierwszej połowie tego roku już 61, w tym 14 dziewcząt. (E) Komentarz Interwencja Małgorzaty Jantos, która spowodowała wycofanie się przez firmę "Homo Homini" Krakowa z akcji "Lato bez procentów" przyniosła więcej szkody niż zysku. Nieuzasadnione są zastrzeżenia, że taka akcja uczy donoszenia. Radna najprawdopodobniej nie znała założeń akcji, a tylko doniesienia prasowe, mimo to zabrała głos. Zabrała też naszemu miastu szansę. Inna sprawa, że miasto na to pozwoliło, choć szło o jeden, niewyważony głos. Metoda proponowana przez "Homo Homini" znana i stosowana jest na całym świecie. Nie chodzi o donoszenie na sklepikarzy - choć jak sądzę, byłoby to najbardziej skuteczną metodą walki ze sprzedażą alkoholu małolatom - tylko o uczulanie ich na ten problem. Moim zdaniem obowiązkiem obywatelskim jest doniesienie o popełnieniu przestępstwa, a nie ukrywanie go. ELŻBIETA BOREK Najwięcej w Krowodrzy Od początku tego roku do krakowskich prokuratur rejonowych wpłynęło w sumie 38 spraw dotyczących naruszenia Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Z tego do sądu przekazano 6 aktów oskarżenia przeciwko osobom, które złamały art. 43 ustawy, sprzedając lub podając napoje alkoholowe w wypadkach, kiedy było to zabronione, albo bez wymaganego zezwolenia lub wbrew jego warunkom. Pozostałe sprawy toczą się jeszcze w prokuraturze lub zostały umorzone, z reguły ze względu na brak znamion przestępstwa. Tylko jedna ze spraw przekazanych sądowi zakończyła się już wyrokiem. Karę grzywny - bo tylko taką ustawa przewiduję - wymierzono ekspedientce jednego z krakowskich sklepów, która sprzedała nieletniemu piwo. Kobieta będzie musiała zapłacić 800 zł. Ze statystyki wynika, że najwięcej przypadków łamania Ustawy o wychowaniu w trzeźwości zarejestrowała Prokuratura Rejonowa dla Krakowa-Krowodrzy. Żadnej takiej sprawy nie miała natomiast Prokuratura Rejonowa w Nowej Hucie. Z kolei Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Śródmieścia Wschód skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko młodemu mężczyźnie, który kupił alkohol swoim nieletnim przyjaciółkom. Pijane dziewczyny zostały zatrzymane przez policję. Jedna miała blisko promil alkoholu w wydychanym powietrzu, druga 1,5 promila. Mężczyźnie zarzucono występek polegający na rozpijaniu nieletnich (art. 208 Kodeksu karnego). Krakowski sąd wymierzył oskarżonemu karę 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Wyrok jest prawomocny. (STRZ) Zero tolerancji W Anglii od tego roku funkcjonuje program "Zero tolerancji dla sprzedających alkohol nieletnim" ("Zero tolerance on alcohol sales to under-age"). Obejmuje wszystkie puby, kluby nocne i restauracje. Od maja zaczęto się także baczniej przyglądać sklepom sprzedającym wyroby alkoholowe, głównie sieciom supermarketów. Kary za sprzedaż alkoholu osobom nieletnim są tam wysokie i dotkliwe: kary pieniężne do 5 tysięcy funtów, odebranie licencji na sprzedaż napojów alkoholowych. W przypadku pubów i dyskotek możliwe jest natychmiastowe (!) zamknięcie lokalu na 24 godziny, a w przypadku ponownego złamania prawa - nawet likwidacja. (E) "Dziennik Polski" 2007-07-18

Autor: wa