Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pierwszy krok do ekshumacji ofiar stalinizmu

Treść

Powstanie specjalnej grupy, która ma zajmować się poszukiwaniem nieznanych dotąd miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956 na terenie Polski - to efekt współpracy kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Ministerstwa Sprawiedliwości. Dzisiaj szefowie tych jednostek mają podpisać list intencyjny w tej sprawie. - Ustalenie imiennej listy ofiar zbrodni stalinowskich, identyfikacja miejsc pochówku ofiar i zapewnienie każdej ofierze grobu z imieniem i nazwiskiem to jeden z najważniejszych obowiązków Rzeczypospolitej - podkreśla sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert.

Prezes IPN Łukasz Kamiński stwierdza, że odnalezienie nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego "jest przede wszystkim powinnością państwa polskiego". Andrzej Kunert podkreśla, iż mimo 20 lat funkcjonowania wolnej Polski nie udało się uruchomić akcji badawczej mającej na celu np. publikację pełnej listy ofiar polskich komunistów. - Mówi się o kilku lub kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysiącach ofiar - zaznaczył sekretarz ROPWiM.
Do współpracy tych dwóch organów, które od dawna zajmują się tego typu działaniami, dołączyło także Ministerstwo Sprawiedliwości. Ma to m.in. związek z tym, że miejsca pochówku mogą zostać znalezione na terenie więzień, nad którymi jurysdykcję sprawuje ten właśnie resort. - Mam nadzieję, że nie tylko list intencyjny, który podpiszemy, ale przede wszystkim współpraca i działania, które będą jego następstwem, przyczynią się do zapisania tych nieodkrytych do tej pory kart naszej historii. Jesteśmy to winni ofiarom, ale i ich rodzinom. Ze swojej strony, w ramach przysługujących mi kompetencji, deklaruję w tym zakresie pełną współpracę - stwierdza minister Krzysztof Kwiatkowski.
Jak ustalił "Nasz Dziennik", wymiernym efektem podpisanego listu intencyjnego będzie powstanie specjalnej komórki, która zajmie się m.in. praktyczną stroną prac poszukiwawczych, jak np. załatwianie procedur ekshumacyjnych w przypadku odnalezienia miejsca pochówku.
- Na terenie naszego kraju nadal znajduje się wiele nieodkrytych do tej pory miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Wiele rodzin od lat czeka na wiadomość, gdzie spoczęli ich bliscy - mówi Kwiatkowski. - Tego rodzaju prace są dla nas priorytetowe, poza Wrocławiem poszukujemy także jeszcze większego i tragiczniejszego tego typu miejsca w Warszawie lub tuż pod Warszawą. Ponadto poszukiwania będziemy prowadzić w kilku, jeśli nie kilkunastu miejscach w Polsce - podkreśla Kunert.
- IPN ze swojej strony zrobi wszystko, m.in. poprzez kwerendy historyczne i wykorzystanie wiedzy swoich historyków, aby tę powinność wypełnić - deklaruje szef Instytutu.
Kiedy można się spodziewać praktycznej realizacji tych zapowiedzi? - Zdecydowanie jest to długa i skomplikowana droga - ocenia dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego oddziału IPN, który kieruje teraz pracami ekshumacyjnymi ofiar stalinizmu na cmentarzu Osobowickim.
Rodziny ofiar od dawna domagają się rozpoczęcia poszukiwań m.in. na Łączce na warszawskich Powązkach. Ale jak na razie nie załatwiono np. koniecznych pozwoleń sanitarnych. - Takiego wniosku na dziś nie mamy - informuje Małgorzata Zabrzyjewska, kierownik z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w m.st. Warszawie. Według założeń prace badawcze, a następnie ekshumacyjne mają być przeprowadzane w stolicy w czterech miejscach. - My jesteśmy najbardziej zainteresowani tymi na Łączce. Jeżeli miałbym gdzieś znaleźć prochy swojego ojca, to znajdę tam - mówi "Naszemu Dziennikowi" dr Witold Mieszkowski, syn kmdr. Stanisława Mieszkowskiego, ofiary represji stalinowskich.
Od ekshumacji jego oraz innych komandorów rodzina adm. Józefa Unruga uzależnia zgodę na przeniesienie jego prochów z Francji do Polski. Sprawę pilotuje Marynarka Wojenna. - Myślę, że Marynarka Wojenna jest do tego gotowa, adm. Tomasz Mathea jest do tego gotowy, ale uzależniamy to wszyscy od ekshumacji. Taka była wola admirała i nie ma o czym mówić, jeżeli tego nie będzie - podkreśla Mieszkowski.
- Dowódcy Marynarki Wojennej zależy przede wszystkim na spełnieniu ostatniej woli wiceadmirała Józefa Unruga i w tym kierunku czyni wszelkie starania - stwierdza kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik prasowy dowódcy Marynarki Wojennej. - Jednak w pierwszej kolejności wszelkie sprawy będą konsultowane w porozumieniu z rodziną admirała Unruga, a dopiero następnie przekazywane do publicznej wiadomości - zaznacza. - Wiadomo jest, że jeżeli nie będzie pogrzebu razem z komandorami, to nie ma mowy o sprowadzeniu zwłok - dodaje Mieszkowski.

Zenon Baranowski

Nasz Dziennik Czwartek-Piątek, 10-11 listopada 2011, Nr 262 (4193)


Autor: au