Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pieniądze zamiast trzody

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Ministerstwo rolnictwa chce wprowadzić specjalne rekompensaty dla rolników, którzy chcieliby zrezygnować z hodowli trzody chlewnej, a mają gospodarstwa w strefie zagrożonej afrykańskim pomorem świń (ASF).

Nie jest jeszcze znana stawka takich rekompensat, ale póki co wydatki z budżetu państwa na ten cel nie byłyby zbyt duże, gdyż strefa zagrożenia obejmuje część województwa podlaskiego, o promieniu 3 km, gdzie hoduje się stosunkowo niewiele trzody. Większy problem powstałby wtedy, gdyby ASF rozprzestrzenił się na inne regiony. Resort rolnictwa utrzymuje, że stara się temu zapobiec i taki jest też jeden z celów uruchomienia rekompensat. To odpowiedź na zarzuty opozycji, która twierdzi, że rząd działa opieszale, zamiast podjąć działania, które by pozwoliłyby na szybkie uporanie się z ASF w Polsce. Jeśli bowiem teraz nie opanuje się pomoru, gdy jest obecny tylko na Podlasiu, istnieje ryzyko, że choroba pójdzie dalej na zachód kraju i wtedy przez wiele lat nie poradzimy sobie z tym problemem.

Minister rolnictwa Marek Sawicki poinformował, że w jego resorcie trwają prace nad projektem ustawy, która wychodzi naprzeciw zagrożeniu ASF. Jeśli rolnik, który ma gospodarstwo w strefie zagrożonej, zdecyduje dobrowolnie o wyprzedaży swojego stada świń i zobowiąże się, że przez trzy lata nie będzie hodował trzody, wtedy otrzyma rekompensaty, które pokryją mu straty i dadzą możliwość przestawienia się na inną produkcję. Taki instrument finansowy nie obejmie jednak tych gospodarzy, którzy zostaną zmuszeni przez lekarzy weterynarii do wybicia zwierząt z powodu stwierdzenia ASF. Oni dostaną tylko standardowe odszkodowania za utylizację świń przewidziane w obecnych przepisach. Na razie z powodu wystąpienia dwóch ognisk afrykańskiego pomoru świń u trzody chlewnej zabito i zutylizowano 300 sztuk świń. ASF nie jest więc zbyt dużym wyzwaniem, choć wciąż pojawiają się nowe przypadki tej choroby o dzików. Do tej pory służby weterynaryjne na Podlasiu stwierdziły, że ASF występował u 18 padniętych dzików znalezionych na terenach przy granicy z Białorusią. U naszego wschodniego sąsiada problem pomoru jest o wiele poważniejszy niż w Polsce. Tamtejsze władze zarządziły masowy odstrzał dzików i twierdzą, że był on skuteczny. Ale jak widać, część zarażonych osobników przedostaje się do Polski.

Tymczasem na Podlasiu akcja odstrzału dzików przebiega w ślamazarnym tempie. Rolnicy przekonują, że gdyby udało się znacznie ograniczyć populacje dzikich świń, to wtedy i zagrożenie ASF by zmalało. Główny Lekarz Weterynarii zezwolił w połowie lipca na kontrolowany odstrzał 3 tys. dzików na terenie województwa podlaskiego. Do tej pory od kul myśliwych padło tylko około 900 sztuk tych zwierząt, podczas gdy planowano, że cały limit zostanie wyczerpany już pod dwóch miesiącach. Teraz widać jednak, że odstrzał potrwa do końca roku. O problemie ASF mają też dyskutować na najbliższym spotkaniu ministrowie rolnictwa państw unijnych. Polska i państwa bałtyckie zabiegają o zwiększenie unijnej pomocy na zwalczanie skutków i zapobieganie rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń. Na razie UE nie była zbyt szczodra w udzielaniu tego wsparcia.

Minister Sawicki chce też dokonać zmian w dotychczasowych polskich przepisach prawnych dotyczących ochrony zdrowia zwierząt oraz zwalczania chorób zakaźnych. Chodzi o to, aby jak najwięcej gospodarstw spełniało wymagania bioasekuracji – to działania, które minimalizują ryzyko wystąpienia chorób, takich jak ASF, u zwierząt domowych. Wymagania będą określone dla poszczególnych rodzajów hodowli, bo przecież nie trzeba takich samych zasad jak przy hodowli świń stosować przy hodowli krów czy drobiu.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 12 października 2014

Autor: mj