Pieniądze już wyszły
Treść
Dopiero we wrześniu, a nie w lipcu jak obiecywano, małopolscy nauczyciele egzaminujący uczniów podczas tegorocznej ustnej matury dostaną wynagrodzenie za swoją pracę. Co więcej, twierdzą, że państwo wypłaci im o kilkaset złotych mniej niż im się należy. Krakowscy nauczyciele nie wykluczają wystąpienia z pozwami sądowymi. O tej bulwersującej sprawie informowaliśmy 10 sierpnia ("Nauczyciele czekają, wojewodzie się nie spieszy"). Pisaliśmy wówczas, że przez opieszałość urzędników blisko tysiąc małopolskich polonistów i nauczycieli języków obcych od ponad dwóch miesięcy czeka na pieniądze. Jeszcze w połowie lipca Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewniało, że środki trafią na konta nauczycieli pod koniec miesiąca. Pismo do Ministerstwa Finansów, informujące o konieczności uruchomienia z rezerwy celowej środków niezbędnych do sfinansowania ustnych matur, wysłano jednak dopiero 26 lipca. - Do nas to pismo trafiło 30 lipca - powiedziała nam wówczas Anna Sobocińska z biura prasowego ministerstwa. - Pieniądze już są przygotowane, ale to wojewodowie muszą teraz wystąpić do nas z wnioskami o ich wypłatę. Okazało się jednak, że wojewoda małopolski zwlekał z wystąpieniem z takim wnioskiem. Zrobił to dopiero wówczas, gdy "Dziennik Polski" zainteresował się sprawą. Wczoraj udało nam się dowiedzieć, że pieniądze, które przekazało Ministerstwo Finansów "wyszły już od wojewody" i zostały przesłane samorządom. Teraz one muszą przelać te środki na konta szkół. - Myślę, że do końca sierpnia uporamy się z tym zadaniem. Nauczyciele powinni więc otrzymać wynagrodzenie za matury 1 września, razem z wypłatą - zapewnia Jan Żądło, wicedyrektor krakowskiego Wydziału Edukacji. Mimo wszystko nauczyciele nadal są rozgoryczeni, a niektórzy z nich zastanawiają się nad złożeniem pozwów do sądów pracy. - Chodzi o to, że Ministerstwo Edukacji potraktowało nas niesprawiedliwie - denerwuje się Małgorzata Budacz, anglistka z Krakowa. Nauczyciele twierdzą, że kwota, którą mają dostać za pracę przy maturze powinna być wyższa, ale MEN w instrukcji dla samorządów zastosowało krzywdzący sposób określania czasu trwania egzaminu. Uwzględniono tylko czas samej wypowiedzi ucznia przed komisją, bez czynności dodatkowych - takich, jak zapoznanie ucznia z treścią zadań, przygotowanie ucznia do odpowiedzi, wystawienie oceny. - Każdemu uczniowi poświęciliśmy około 10 minut więcej niż twierdzi ministerstwo - mówi Małgorzata Budacz. - Każdemu nauczycielowi należy się więc o kilkaset złotych więcej - argumentuje Katarzyna Miezian, polonistka z VIII LO w Krakowie. Nauczyciele chcą również wypłaty odsetek za zwłokę. ANNA KOLET-ICIEK "Dziennik Polski" 2007-08-24
Autor: wa