Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pełzająca wojna przy granicy

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Wyzwaniem dla bezpieczeństwa Polski jest konflikt pełzający, taki jak na Krymie i w Donbasie. Daje te same efekty co otwarta wojna – uważają analitycy Akademii Obrony Narodowej w Warszawie.

Nad wariantem konfliktu pełzającego w granicach Polski rozmawiali wojskowi analitycy reprezentujący Wydział Zarządzania i Dowodzenia Akademii Obrony Narodowej.

Mówi się o wojnie hybrydowej, kinetycznej i niekinetycznej, ale my stoimy na innym stanowisku wobec tych nowych haseł. Jest to po prostu walka zbrojna – tłumaczyli wojskowi. Zaznaczyli, że istotą obecnego konfliktu jest zbrojne obezwładnienie przeciwnika.

Analitycy podkreślali, że Polska musi mieć własny potencjał obronny i takie obowiązki nakłada na nią traktat waszyngtoński. Zakłada też pomoc sojuszniczą, gdyż żadne państwo nie jest w stanie samodzielnie się obronić, łącznie z takimi krajami jak Rosja, Chiny czy USA.

W obecnych warunkach nie można wykluczyć demonstracji siły i działań nieregularnych. Bogusław Bembenek, adiunkt na Wydziale Zarządzania i Dowodzenia AON, wskazywał, że działania niemilitarne mogą być porównywalne ze skutkami działań wojennych. Takim przykładem jest zaatakowana przez Rosję Ukraina.

Nowa doktryna Moskwy

Pułkownik Jarosław Wiśniewski, który na co dzień zajmuje się oceną zagrożeń militarnych w AON, mówił m.in. na temat sposobu prowadzenia wojny na Wschodzie. Przeanalizował nową doktrynę wojskową Federacji Rosyjskiej, która jest w kluczowym momencie wdrażania. Zgodnie z nią Rosja uważa się za mocarstwo światowe i gracza globalnego, mocno akcentuje problematykę bezpieczeństwa wewnętrznego, a polityka NATO jest z jej punktu widzenia oceniana negatywnie.

– NATO nie jest wrogiem takim, jak w czasie zimnej wojny, i powrotu do takiej retoryki nie będzie. Ale jego ekspansja jest uznana za zagrożenie – podkreślał płk Wiśniewski. Dlatego Rosja jest gotowa na prowadzenie lokalnych i regionalnych wojen, a nawet na blokadę rozszerzania wpływów NATO.

Kluczem jest polityka surowcowa. – Ona leży u podwalin rosyjskiej polityki. I tego jesteśmy świadkami w ciągu ostatnich lat. Walka o przewagę surowcową i uzależnienie od dostaw to jej podstawa – podkreślał prelegent.

Rosja dopuszcza użycie sił zbrojnych do zabezpieczenia swoich interesów poza granicami. W ocenie Wiśniewskiego, Moskwa bierze pod uwagę ryzyko lokalnych konfliktów, rozbudowę amerykańskiego systemu broni rakietowej, a także proces militaryzacji kosmosu.

Wyznaczono nowe teatry działań wojennych, które pokazują, że dla Rosji zagrożenia są wielokierunkowe. Akcentuje się przy tym trzy rodzaje konfrontacji zbrojnej. Pierwszym jest nowoczesny przeciwnik, charakteryzujący się nowoczesną bronią rażenia i technologią. Drugim jest masowe użycie konwencjonalnych sił zbrojnych. I wreszcie konflikt asymetryczny, który nosi znamiona działań partyzanckich.

Zadaniem wojsk jest udział w konfliktach o ograniczonej skali. Wojska nuklearne mają wymiar odstraszania i podkreślają udział Rosji w polityce światowej. – Rosja wie jednak, że nadchodzi czas wojny bezkontaktowej, gdzie nastąpi zanik części formacji i sprzętu. O powodzeniu decydować będzie przewaga informacyjna i systemy precyzyjnego rażenia. Należy spodziewać się odejścia od frontalnych starć manewrowych zgrupowań sił połączonych jednocześnie. Strony konfliktu będą dążyły do wyeliminowania przeciwnika na poziomie struktur państwowych i wojskowych – podkreślał analityk z AON.

Uśpiona opinia

Wiśniewski próbował odpowiedzieć na pytanie, jak opisać przyszły konflikt, którego fragmenty widzimy już na wschodniej Ukrainie. Najbardziej prawdopodobny jest konflikt pełzający, który przy niskiej intensywności przynosi te same efekty. Potrafi uśpić opinię publiczną na wszystkich poziomach. Zakłada pozyskanie ludności dla swojej sprawy na obszarze spornym. Jest rozpatrywany na poziomie lokalnym i w odróżnieniu od otwartej wojny jego naczelną zasadą jest brak zasad. Jak zauważył wykładowca, tego rodzaju konflikt budowany jest najpierw długo poprzez tworzenie problemów, napięć i sytuacji kryzysowej, a na końcu następuje jego gwałtowna eskalacja. Przeciwnik stara się jednocześnie uzyskać przewagę informacyjną. Następuje równoległe włamywanie się w cyberprzestrzeń.

Przykładów jest dużo: Estonia, Gruzja, Ukraina. W pewnym momencie następuje wtargnięcie większych sił przeciwnika bez wypowiedzenia wojny, wykorzystywanie systemów bezzałogowych i broni precyzyjnego rażenia. Potem rozwija się siły uderzeniowe przy granicy i zastrasza przeciwnika wejściem tego kontyngentu, który wiedzie do otwartej konfrontacji.

Pełzający konflikt charakteryzuje się działaniem rozproszonym i unikaniem działań bezpośrednich oraz ubezpieczonym przenikaniem na różnych odcinkach oddziałami wydzielonymi i taktycznymi zgrupowaniami bojowymi.

– W perspektywie rozpoczęcia działań w dniu „D”, z wyprzedzeniem co najmniej trzymiesięcznym, następuje rozwinięcie wojsk i systemów wsparcia z uwzględnieniem elementów walki elektronicznej oraz operacji informacyjnej – tłumaczył płk Wiśniewski.

W tym samym czasie w rejonie działań odbywa się przygotowanie baz, dozorowanie rejonów, szkolenie grup bojowych, przewodników, kurierów i agitatorów rekrutujących się ze środowisk separatystycznych lub im sprzyjających. Miesiąc po agresji następuje przenikanie grup dywersyjno-rozpoznawczych, które przejmują odpowiedzialność na wytyczonych obiektach. W tym samym czasie namierzane są cele, opracowywane dane do rażenia i następuje przygotowanie do wprowadzenia sił głównych. Potem jest pełzający i stopniowo dozowany atak.

Przymus szczelnych granic

Jak zabezpieczyć się przed możliwością zaistnienia w granicach Polski konfliktu pełzającego? Podstawą jest dobrze strzeżona i uszczelniona granica.

– Nie wystarczy do tego elektronika, która nie przeciwstawi się temu, kto będzie chciał tę granicę przekroczyć – uczulał płk Wiśniewski. To ważne, bo po przekroczeniu granicy przez grupy dywersyjne bardzo trudno je kontrolować.

– One się rozpierzchną tak, jak miało to miejsce w początkowym okresie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego – tłumaczył wojskowy.

Z kolei w głębi terytorium muszą być utrzymywane siły potrzebne do zabezpieczenia porządku na pasie przygranicznym, a więc odwód wojskowy, wsparty siłami porządkowymi i demonstracja siły. Jak mówił Wiśniewski, konieczna jest bezwzględna reakcja na wszelkie incydenty i prowokacje, czego również zabrakło kilka miesięcy temu w Donbasie. Na końcu jest oczywiście gotowość sił zbrojnych do obrony państwa.

Na pytanie, czy Rosja może zdecydować się na takie działania, próbował odpowiedzieć płk Przemysław Paździorek, który wyjaśniał, na czym polega system obronny NATO, i porównał potencjały konwencjonalne Polski i Rosji. Polska, stając samodzielnie wobec Rosji, jest bez szans.

Kraje na wschód od Polski zwiększają budżet obronny o 200 procent. W Rosji to obecnie trzeci budżet na świecie, tymczasem w Europie jest tendencja odwrotna. Różnica potencjałów Polski i Rosji, a także Białorusi, jest przytłaczająca i nie chodzi tylko o ilość sprzętu wojskowego i armii, ale także o rezerwy.

– W tej sytuacji atak konwencjonalny na taką siłę to rzucanie się z motyką na słońce – tłumaczył płk Paździorek. Warunkiem jest odpowiednia i skoordynowana reakcja sił NATO na atak na jednego z sojuszników. Dlatego dużym zagrożeniem pozostaje nowy typ wojny testowany na Ukrainie, czyli konflikt pełzający, wobec którego kraje NATO muszą wypracować odpowiedni sposób reakcji.

Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik, 26 września 2014

Autor: mj