Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Papież i kontestatorzy

Treść

Kilka dni temu prezydium Konferencji Episkopatu Polski zwróciło uwagę na pojawiające się "w środkach społecznego przekazu niepokojące sygnały, sugestie czy nawet żądania podważające kompetencję Stolicy Apostolskiej w dziedzinie obsadzania stolic biskupich". Trzeba jednak dodać, że nie są one niczym innym jak konsekwencją opartego na zignorowaniu prawdy "załatwienia" sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa przed kilkunastoma miesiącami. Gdyby w owym czasie nie zapomniano o tym, że kompetencje w dziedzinie obsadzania stolic biskupich znajdują się w rękach Ojca Świętego, dziś być może nie byłoby konieczności przypominania o tym w ten właśnie sposób. Gdyby w owym czasie uczyniono wszystko, aby zdanie Benedykta XVI miało większe znaczenie niż zdanie panów Terlikowskiego, Gowina, Milcarka czy Bartosia, wspieranych przez określonych polityków i posłuszne im media, być może nikt z tych, którzy dziś zgłaszają swoje pretensje w kwestii wyboru biskupów, nie wierzyłby już w skuteczność swoich roszczeń. Gdyby od tamtego czasu kulisy sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa wyjaśniono rzetelnie i w duchu prawdy do końca, być może teraz nikt z przyglądających się dzisiejszym krzykaczom w sprawie nowego metropolity gdańskiego nie dałby się nabrać, że chodzi tu o dobro Kościoła. Komu nie pasuje biskup? Tym razem wszystko zaczęło się od pogłoski, że nowym metropolitą gdańskim ma zostać dotychczasowy ordynariusz warszawsko-praski ks. abp Sławoj Leszek Głódź. Wtedy podniosło się kilka głosów sprzeciwu. Wśród nich na pierwszy plan środki przekazu wysunęły wypowiedź Lecha Wałęsy, którego zdaniem ks. abp Głódź nie tylko "nie pasuje" do archidiecezji gdańskiej, ale jego nominacja miała być dla niej "nieszczęściem i pokaraniem". Wypowiedź byłego prezydenta RP była nie tylko odzwierciedleniem stanowiska polityków Platformy Obywatelskiej, ale również wodą na młyn tzw. trójmiejskich intelektualistów, którzy - jak donosiła "Gazeta Wyborcza" - wpadli nawet na pomysł, by w sprawie nominacji nowego arcybiskupa gdańskiego wystosować list do samego Benedykta XVI. Wśród głosów tzw. trójmiejskich intelektualistów pojawiły się również takie, które podkreślały szacunek dla decyzji Ojca Świętego, sugerując jednocześnie, że z kolei Papież weźmie pod uwagę ich własne sugestie. "To decyzja Stolicy Apostolskiej. Mam nadzieję, że jej wybór uszanuje linię, jaką nadał gdańskiemu Kościołowi abp. Gocłowski. Inne z pewnością byłoby bardzo bolesne, zwłaszcza dla katolickiej inteligencji Trójmiasta" - stwierdził na łamach "Gazety Wyborczej" Aleksander Hall. "Zamiana Gocłowskiego na Głodzia to byłoby kolejne potwierdzenie, że trzy lata po śmierci Jana Pawła II Kościół hierarchiczny w Polsce odchodzi od Wojtyły w stronę Rydzyka. A jeśli kardynał Dziwisz poparł Głodzia, to oznacza to, że tak zwany Kościół łagiewnicki jako lepsza alternatywa względem 'Kościoła toruńskiego' to klisze pozbawione dziś wszelkiej treści. W sumie to znów złe wieści dla tego odłamu polskich katolików, którzy odnajdują się w ideach soboru streszczonych w haśle Kościoła i katolicyzmu otwartego" - grzmiał na swoim blogu Adam Szostkiewicz. Obok omówienia rzekomych "zagrożeń", czyhających na archidiecezję gdańską w przypadku nominacji ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia, publicysta "Polityki" w tym samym tekście nie omieszkał wymienić zasług odchodzącego na emeryturę ks. abp. Gocłowskiego. Wśród największych pojawiły się m.in. "usunięcie na margines" ks. Jankowskiego i pojawienie się na witrynie archidiecezji "informacji o kościelnych dniach judaizmu"... Grzech zaniedbania Po nieodpowiedzialnym rozwiązaniu sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa, na łamach "Naszego Dziennika" zwracaliśmy uwagę, że konsekwencje tego mogą powracać jak bumerang. Obecna sytuacja jest tego dowodem. Dobrze, że w wydanym 10 kwietnia oświadczeniu prezydium Konferencji Episkopatu Polski krytycznie odniosło się do pojawiających się "w środkach społecznego przekazu niepokojące sygnałów, sugestii czy nawet żądań podważających kompetencję Stolicy Apostolskiej w dziedzinie obsadzania stolic biskupich". Dobrze, że wskazano w nim, iż "tego typu działania stanowią niedopuszczalną metodę wywierania nacisku na wewnętrzne sprawy Kościoła oraz są próbą ograniczania jego autonomii". Bardzo dobrze, że wreszcie w sposób jednoznaczny zwrócono uwagę, iż "działania te przynoszą szkodę Kościołowi i społeczeństwu, zwłaszcza że w dyskusjach używany jest język niechęci, podziałów i antagonizmów". Bo czy w czasie ataku na osobę ks. abp. Stanisława Wielgusa we wszystkich niemal mediach, również z ust osób duchownych, nie słyszeliśmy, że takie same działania służą zarówno Kościołowi, jak i społeczeństwu? Do oświadczenia prezydium Konferencji Episkopatu Polski dodać wypada jeszcze jedno. Otóż trzeba podkreślić, że usankcjonowaną od lat praktykę wyboru biskupów diecezjalnych przez Ojca Świętego, o której wspomina oświadczenie, podważono na przełomie 2006 i 2007 roku. Wtedy to tzw. katoliccy intelektualiści postanowili nie dopuścić do objęcia przez ks. abp. Stanisława Wielgusa urzędu metropolity warszawskiego z uwagi na fakt, że nominacja, dokonana przez Benedykta XVI, nie odpowiadała ich oczekiwaniom. Zasłonięto się abstrakcyjną ideą lustracji, tak jakoby miała ona jakikolwiek związek z nominacjami biskupimi. Rzecz w tym, iż za pomocą mediów udało się przekonać wielu ludzi do wiary, że związek ten nie tylko faktycznie istnieje, ale również do faktu, że to lustracja jest nadrzędnym kryterium biskupich nominacji. Stało się to również za sprawą nieodpowiedzialnej postawy osób duchownych, które w owym czasie "dla uspokojenia sytuacji" zdecydowały się wyjść naprzeciw temu, co tak jednoznacznie krytykuje wydane kilka dni temu oświadczenie prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Nic zatem dziwnego, że nawet Jan Turnau w "Gazecie Wyborczej" mówi o precedensie tamtej sytuacji. Nic zatem dziwnego, że wyraża zdziwienie, iż tym razem ani prezydium Konferencji Episkopatu Polski, ani Nuncjatura Apostolska w Warszawie nie chce decydującego głosu oddać politykom i tzw. katolickim intelektualistom, jak miało to miejsce w przypadku ks. abp. Stanisława Wielgusa... Sebastian Karczewski "Nasz Dziennik" 2008-04-15

Autor: wa