Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Panel słoneczny nie tylko na wybory

Treść

Rynek odnawialnych źródeł energii jest źle skonstruowany, a dystrybucja dotacji unijnych poważnie szwankuje. Wszystkie segmenty produkcji czystej energii w Polsce są koncesjonowane. A program budowy biogazowni w każdej gminie w Polsce, prezentowany cztery lata temu przez wicepremiera Waldemara Pawlaka, pozostał na papierze.

W siedzibie Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej o zielonej energii debatowali przedstawiciele SLD, Zielonych, PSL, PiS. Zabrakło reprezentanta głównej partii rządzącej, wobec której, jak się okazuje, przedstawiciele przedsiębiorców działających na rynku odnawialnych źródeł energii mają sporo zastrzeżeń. - Wszystkie segmenty produkcji energii odnawialnej w Polsce są koncesjonowane - podkreśla Michał Ćwil, dyrektor generalny PIGEO.
- Polska ma duże możliwości w tym zakresie, ale bardzo złe przepisy i brak konsekwentnej polityki - ocenia Przemysław Wipler, kandydat PiS do Sejmu z okręgu warszawskiego, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego. Zastrzega jednak, że rozwój tej gałęzi gospodarki musi być podyktowany rachunkiem ekonomicznym, a nie racjami ideologicznymi. A takie stoją za decyzjami podejmowanymi na przez organy Unii Europejskiej. - Nikt mnie nie przekona, że produkcja energii z biomasy jest bardziej efektywna niż ze spalania węgla - podkreśla Wipler.
Słynny pakiet klimatyczny nałoży na Polskę bardzo duże obciążenia, a koszty redukcji emisji CO2 poniosą krajowa gospodarka, zatrudnieni w niej ludzie oraz zwykli konsumenci. Przypomnijmy, że wynegocjowany i niezawetowany przez rząd Donalda Tuska pakiet zmusi już od 2013 r. zakłady przemysłowe, w tym kopalnie, do zakupu praw do emisji CO2 na specjalnych aukcjach. Część z nich będzie krajowym elektrowniom przysługiwała za darmo, jednak w 2020 r. obowiązek zakupu ma objąć 100 proc. aukcji. Szacuje się, że za dwa lata koszt cen energii wzrośnie o około 30. proc., jednocześnie Polska będzie musiała rozwijać sektor odnawialnych źródeł energii.
- Im mniej ambitne cele narzucane przez UE, tym mniejsze obciążenia dla konkurencyjności polskiej gospodarki - tłumaczy Wipler. Wskazuje, że produkcja będzie wyprowadzana do tych państw, które nie zostały obłożone tak drakońskimi ograniczeniami emisji dwutlenku węgla. Koniecznością jest więc wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Ale nie pod presją ideologiczną i przy ingerencji UE w jej rynek. Konieczność spalania biomasy w elektrowniach generuje m.in takie patologie, jak sprowadzanie z Afryki materiału do spalania tylko po to, by wytwórca energii mógł spełnić nałożoną na niego normę wykorzystania biomasy.
PiS proponuje, by w ramach tzw. pakietu prokonsumenckiego każde gospodarstwo domowe, zwłaszcza w regionach niezurbanizowanych, mogło budować np. panele słoneczne czy małe przydomowe wiatraki i robić to bez konieczności spełniania różnego rodzaju uciążliwych barier biurokratycznych w postaci chociażby koncesji. Wybudowanie siłowni wiatrowej na terenie gospodarstwa rolnego dla własnych potrzeb z jednoczesną możliwością odsprzedania nadwyżki do sieci wymusza założenie osobnej firmy, a wraz z nią zwiększają się koszty np. opłacania składek ZUS i zdrowotnej, prowadzenia księgowości, a także koncesji na prowadzenie tego rodzaju działalności.
- Nie ma żadnej możliwości rozliczania się z zakładem energetycznym, nie mówiąc już o tym, że dotacje unijne dotyczą tylko dużych firm i koncernów prowadzących wielkie inwestycje i budujących olbrzymie fermy - tłumaczy Wipler.
Dlatego, w jego ocenie, tak prowadzony rozwój rynku energii odnawialnej rodzi również pewne problemy. Między innymi konieczność zbilansowania sieci, gdy na wielkich fermach akurat nie wieje i nie są one w stanie utrzymać koniecznych mocy. Wówczas uzupełnienie braków spada na państwowe spółki. Do tego dochodzą protesty mieszkańców terenów, w pobliżu których zbudowano elektrownie wiatrowe.
Dlatego lepszym niż budowa wiatraków sposobem pozyskiwania energii jest rozwój biogazowni rolniczych. Polska jako kraj rolniczy ma duże możliwości wytwarzania ciepła w małych miejscowościach na miejscu, w dużym rozproszeniu, bez konieczności ponoszenia strat przesyłowych. Jednak program budowy biogazowni w każdej gminie w Polsce, jaki przedstawiał cztery lata temu Waldemar Pawlak, nie został zrealizowany.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Poniedziałek, 3 października 2011, Nr 230 (4161)

Autor: au