Otworzył nową epokę
Treść
- Proszę państwa! No i co ja mam państwu powiedzieć? 20 lat czekałem na ten dzień! Czekały też miliony sympatyków futbolu w kraju - głos legendarnego sprawozdawcy telewizyjnego Jana Ciszewskiego obwieszczający zwycięstwo Polski w finale turnieju olimpijskiego z Węgrami 2-1 do dziś pamiętają kibice oglądający mecz w Monachium. Dziś mija 35. rocznica tego wydarzenia. To był pierwszy wielki sukces polskiego futbolu. Wprawdzie wielu określało zmagania olimpijskie jako turniej... krajów socjalistycznych - nie mogli w nim bowiem występować zawodnicy mający podpisane kontrakty zawodowe - ale dla biało-czerwonych było to wielkie wydarzenie, otwierające nową epokę w polskim futbolu w wydaniu reprezentacyjnym. Zanim Polacy pojechali na igrzyska, w I rundzie eliminacyjnej pokonali Grecję 7-0 i 1-0, a w II rundzie szczęśliwie wygrali 2. grupę eliminacyjną. Hiszpanię pokonali 2-0 i 2-0, a z Bułgarią przegrali 1-3 i wygrali 3-0. Najbardziej pamiętny był mecz w Starej Zagorze, gdzie rumuński sędzia Victor Padureanu m.in. nie uznał gola Jana Banasia, usunął z boiska Włodzimierza Lubańskiego, nie zauważył spalonego Christo Bonewa, pozostając w naszym kraju do dziś synonimem nieuczciwego arbitra. Polakom pomogli Hiszpanie, którzy zremisowali w Gijon z Bułgarami 3-3, częściowo rewanżując się za klęskę na wyjeździe 3-8! Podczas igrzysk olimpijskich Polska w swojej grupie miała Kolumbię, Ghanę i NRD. W debiucie, tę pierwszą rozgromiła 5-1. Kolumbijczycy zamiast skorzystać z przydzielonego wszystkim drużynom przez gospodarzy igrzysk pociągu wybrali autokar i zjawili się na stadionie, gdy sędziowie szykowali się już do wyjścia na murawę. Groził im walkower, mecz rozpoczął się z opóźnieniem. Także w drugim meczu, z Ghaną, biało-czerwoni nie dali szans rywalom, wygrywając 4-0. 2 gole zdobył Robert Gadocha, który po hat tricku z Kolumbią miał już na koncie aż 5 trafień. Mecz z NRD decydował o zwycięstwie w grupie. Ku zaskoczeniu rywali Polacy zagrali defensywnie, ale nie przeszkodziło im to wygrać 2-0 po golach obrońcy Jerzego Gorgonia, który najpierw popisał się dobitką, a potem "bombą" z ponad 30 metrów. Wielką szansę na bramkę miał też Gadocha, ale z rzutu karnego strzelił obok słupka. W kolejnej grupie Polska trafiła na Danię, ZSRR i Maroko. Z tą pierwszą zremisowała 1-1. Gola straciła po wypuszczeniu piłki przez Huberta Kostkę po rzucie wolnym i dobitce jednego z Duńczyków. Jeszcze w pierwszej połowie wyrównał Kazimierz Deyna po sprytnym podaniu Lubańskiego. Po przerwie Polacy nie wykorzystali kilku dogodnych sytuacji. Decydujący w tej fazie rozgrywek okazał się mecz z ZSRR. O mało co jednak a zostałby on... odwołany. Palestyńscy ekstremiści z organizacji Czarny Wrzesień dokonali zamachu na siedzibę ekipy Izraela (potem w wyniku nieudolnej próby odbicia zakładników zginęło 11 Izraelczyków, 5 terrorystów oraz niemiecki pilot i policjant). Gdy kapitanowie drużyn Polski i ZSRR wymieniali już proporczyki przedstawiciel komitetu organizacyjnego poinformował ekipy o wstrzymaniu wszystkich imprez sportowych aż do odwołania. Po negocjacjach z centralą w Monachium postanowiono, że zawody zaczęte mogą być dokończone. Grać chciały obie drużyny. Organizatorom meczu także było to na rękę, gdyż nie musieli zwracać biletów kibicom. ZSRR miał do przerwy dużą przewagę, co udokumentował golem Olega Błochina. Polacy popełniali błędy w obronie, grali słabo. W drugiej połowie ich rywale zaczęli jednak opadać z sił. Długo jednak nasi kibice czekali na wyrównanie. W końcu Deyna wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Lubańskim. Tuż przed końcem meczu Szołtysik silnym strzałem zdobył zwycięskiego gola. "Zyga" wszedł na boisko w trakcie drugiej połowy niejako przypadkiem, gdyż gry odmówił Andrzej Jarosik (nigdy więcej nie wystąpił w reprezentacji). W ostatnim meczu grupowym biało-czerwoni rozgromili Maroko 5-0. Rywale po stracie pierwszego gola zaczęli grać bardzo ostro, chwilami brutalnie. W końcówce meczu kontuzji doznał Antoni Szymanowski i finał oglądał z nogą w gipsie. Bohaterem meczu o "złoto" był Deyna. Najpierw... negatywnym - gdy tuż przed przerwą zagrał piłkę wprost pod nogi rywala, który go minął i z bardzo ostrego kąta pokonał Kostkę, a potem pozytywnym - gdy w drugiej połowie zdobył dwa gole, najpierw mijając kilku Węgrów i precyzyjnie strzelając, a następnie wygrywając pojedynek z obrońcami i z bliska lokując piłkę w siatce. Z 9 golami w całym turnieju został jego królem strzelców. Szansę na podwyższenie wyniku miał Gadocha, ale mając przed sobą pustą bramkę strzelił... nad nią. Bramki: 2-1, strzały w światło bramki: 12-6, strzały niecelne: 11-11, rzuty rożne: 13-8, rzuty wolne: 9-9, rzuty autowe: 18-17, interwencje bramkarzy: 17-20 - to sucha statystyka meczu, nie oddająca jednak emocji, jakie przeżywali polscy kibice. Złote medale wręczył futbolistom przewodniczący MKOl. Avery Brundage. Był oczywiście Mazurek Dabrowskiego i ocierane ukradkiem łzy... - Polska drużyna zasłużyła na złoty medal. Była lepsza, grała skuteczniej. Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Na ten sukces zapracowali rzetelnie wszyscy piłkarze. Był to triumf całego kolektywu. Wydaje mi się, że jednym z głównych powodów olimpijskiego sukcesu było umiejętne rozłożenie sił we wszystkich spotkaniach turnieju. Nie bez znaczenia była znakomita atmosfera, jaka panowała wśród piłkarzy. Cały zespół cechowała silna wola zwycięstwa - mówił po finale trener naszej "złotej jedenastki" Kazimierz Górski (cytat z książki "Droga do finału"). - Najtrudniejszy był mecz z Duńczykami. To był nasz czwarty mecz w turnieju, a wtedy zwykle drużyny przechodzą kryzys. I my mieliśmy niesamowitą przeprawę z Duńczykami. Przed meczem z ZSRR trzy razy wychodziliśmy na rozgrzewkę i dwa razy nas z niej zawracano. W końcu pozwolono nam grać. Zawodnicy ZSRR byli faworytami, w pierwszej połowie mieli przewagę, potem bronili wyniku. Gdy Jarosik odmówił wejścia na boisko, wszedł "Zyga" i strzelił bramkę. Potem się mówiło o kapitalnym posunięciu Górskiego. Z Węgrami Deyna zawalił pierwszą bramkę, ale potem "odwdzięczył" się im dwoma golami - wspomina po latach Lesław Ćmikiewicz. Po opuszczeniu stadionu nasza ekipa nie zastała autokaru, który ją miał zawieźć do wioski olimpijskiej. Dostała się tam w końcu... wojskową pancerką. Na drugi dzień na Okęciu czekały na nią tłumy kibiców. Potem piłkarze przeżyli wiele oficjałek, w tym spotkanie z Biurem Politycznym Komitetu Centralnego PZPR i dekorację odznaczeniami państwowych przyznanymi przed Radę Państwa. Zarząd PZPN ustanowił 10 września Dniem Polskiego Piłkarza. Ogłoszono amnestię dla futbolistów, obiecywano budowę nowoczesnego ośrodka szkoleniowego dla kadry narodowej. Na ten ostatni czeka ona do dziś. JERZY FILIPIUK Droga na najwyższy stopień podium 28.08.1972, Inglostadt, Polska - Kolumbia 5-1 (3-0), Gadocha 42, 48 i 72, Deyna 16 i 31 30.08.1972, Ratyzbona: Polska - Ghana 4-0 (1-0), Gadocha 59 i 89, Lubański 42, Deyna 87 1.09.1972, Norymberga: Polska - NRD 2-1 (1-1), Gorgoń 6 i 64 3.09.1972, Ratyzbona: Polska - Dania 1-1 (1-1), Deyna 36 5.09.1972, Augsburg: Polska - ZSRR 2-1 (0-1), Deyna 79 k., Szołtysik 87 8.09.1972, Norymberga: Polska - Maroko 5-0 (3-0), Deyna 45 karny i 64, Kmiecik 2, Lubański 10, Gadocha 53 10.09.1972, Monachium: Polska - Węgry 2-1 (0-1), Deyna 47 i 68 Mistrzowie olimpijscy po latach BRAMKARZE Hubert Kostka (Górnik Zabrze, 67 lat) - jest na emeryturze, mieszka w Raciborzu. Marian Szeja (Zagłębie Wałbrzych) - pomaga żonie w prowadzeniu sklepu spożywczego w Wałbrzychu. OBROŃCY Zygmunt Anczok (Górnik Zabrze) - jest rencistą, mieszka w Lublińcu. Lesław Ćmikiewicz (Legia Warszawa) - jest drugim trenerem w I-ligowej Cracovii. Jerzy Gorgoń (Górnik Zabrze) - pracuje w firmie handlowej, mieszka w Abtwil (Szwajcaria). Zbigniew Gut (Odra Opole) - zajmuje się konserwacją obiektu sportowego w St Jean de Maurienne (Francja). Marian Ostafiński (Ruch Chorzów) - prowadzi z żoną sklep spożywczy k. Stadionu Śląskiego. Antoni Szymanowski (Wisła Kraków) - jest trenerem III-ligowego Przeboju Wolbrom. POMOCNICY Kazimierz Deyna (Legia Warszawa) - zginął w 1989 roku w wypadku samochodowym w San Diego. Jerzy Kraska (Gwardia Warszawa) - wiedzie żywot emeryta, mieszka w Warszawie. Zygmunt Maszczyk (Ruch Chorzów) - jest rencistą, mieszka w Liedenscheid (Niecmy). Zygfryd Szołtysik (Górnik Zabrze) - przebywa na emeryturze, mieszka w Hamm (Niemcy). Ryszard Szymczak (Gwardia Warszawa) - zmarł nagle w 1996 roku w Warszawie. NAPASTNICY Robert Gadocha (Legia Warszawa) - mieszka na przemian w Warszawie i Stanach Zjednoczonych. Andrzej Jarosik (Zagłębie Sosnowiec) - mieszka we Francji. Kazimierz Kmiecik (Wisła Kraków) - jest asystentem trenera Wisły Kraków w Młodej Ekstraklasie. Grzegorz Lato (Stal Mielec) - jest członkiem zarządu Stali Mielec do spraw marketingu. Włodzimierz Lubański (Górnik Zabrze) - jest asystentem trenera I-ligowego Lokeren (Belgia). Joachim Marx (Ruch Chorzów) - pełni funkcję piłkarskiego skauta w I-ligowym Lens (Francja). "Dziennik Polski" 2007-09-10
Autor: wa