Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oszczędzanie na wcześniakach za dużo kosztuje

Treść

Z prof. dr hab. Ewą Helwich, konsultantem krajowym ds. neonatologii, kierownikiem Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, rozmawia Maria Cholewińska Jakie są przyczyny tego, że w Polsce co roku rodzi się około 24 tys. wcześniaków, z czego ponad 3,5 tys. waży poniżej 1500 gramów? - Nie tylko medyczne. Dużą rolę odgrywa świadomość zdrowotna matek i ich warunki życia. Od strony psychicznej ogromne znaczenie ma to, czy kobieta ma męża, na którym może się oprzeć. Ważne jest także to, jaki jest tryb życia kobiety w czasie ciąży, na ile jest ona obciążona pracą i stresem, bo to nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi ciąży i może być przyczyną wcześniactwa. Ważne są oczywiście powody medyczne, takie jak infekcja wewnątrzmaciczna. Te infekcje mogą czasami rozwinąć się z takich źródeł, które są przyjmowane za banalne - np. infekcja zęba. Stan zdrowia kobiety jest bardzo istotny, duże znaczenie ma również nadzór nad rozwojem dziecka, bo jeśli jest on odpowiedni i kompetentny, to można wychwycić pewne nieprawidłowości i im przeciwdziałać, nie dopuścić do zagrażającego porodu przedwczesnego. Trzeba też podkreślić, że bardzo istotnie przekłada się na częstość porodów przedwczesnych poziom życia w społeczeństwie i dlatego te wcześniaki bardzo często rodzą się w rodzinach o gorszej kondycji finansowej, mających gorsze warunki życia. Co można zrobić, aby zmniejszyć wskaźnik wcześniactwa? - Najogólniej rzecz biorąc, na pewno wszystko, co sprzyja poprawieniu warunków życia, sprzyja także obniżaniu się częstości wcześniactwa. Natomiast jest to także kwestia mówienia młodym kobietom o tym, co jest istotne w przygotowaniu do ciąży i w czasie ciąży - żeby wzrosła ich świadomość zdrowotna, która jest w Polsce zdecydowanie niższa niż w innych krajach Unii Europejskiej. Żeby docierało do nich to, jakie są ich obowiązki wobec rosnącego dziecka, ale także matki powinny mieć dostęp do opieki ambulatoryjnej w czasie ciąży i do badań wysoko specjalistycznych, jeśli okaże się, że takich badań dana kobieta wymaga. Bo to wszystko przekłada się na ograniczenie możliwości powikłań w czasie ciąży - a jednym z takich powikłań jest poród przedwczesny. Rozpoczęta wczoraj kampania "O!Słoń wcześniaka" stawia nam wszystkim pytanie, jak możemy pomóc przedwcześnie urodzonym dzieciom? - Domagać się większych nakładów na opiekę nad nimi. Ta opieka jest kosztowna - to fakt, ale wszelkie jej zaniedbania będą kosztować w przyszłości znacznie więcej. W związku z tym musimy mieć świadomość, że nie opłaca się na tym oszczędzać, że musi być w Polsce dosyć stanowisk intensywnej terapii, po to, żeby dziecko się urodziło tam, gdzie jest możliwość zmniejszenia ryzyka jego niepełnosprawności w przyszłości. A jakie są podstawowe problemy zdrowotne u wcześniaków? - Główne zagrożenie dotyczy układu oddechowego, ponieważ te dzieci zwykle rodzą się z niedojrzałymi płucami, wymagają oddychania sztucznego albo przynajmniej wspomagania ich własnego oddechu, co z kolei zmniejsza naturalny tor dojrzewania płuc. Te płuca rozwijają się inaczej i kiedy już dziecko przejdzie na oddech własny i wychodzi do domu, nawet jak już ma pół roku, to mimo wszystko wymaga ochrony przed zakażeniami. Istotna jest kwestia profilaktyki i możliwości stosowania preparatów uodparniających po to, aby zmniejszyć ryzyko takich zakażeń. Drugą sprawą jest głowa - ten ogromnie dynamiczny rozwój mózgu musi przebiegać w jak najbardziej optymalnych warunkach. Dlatego musi się to odbywać w oddziale, który jest tego świadomy i do tego przystosowany - by zmniejszyć ryzyko mózgowego porażenia dziecięcego. Z tego, co wynika z polskich badań, można powiedzieć, że od 8 do 12 proc. z tych najmniejszych dzieci, które udało się uratować, cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, a więc ma pewne ograniczenia ruchowe i intelektualne. Na szczęście większość tych dzieci wychodzi z tych wczesnych dolegliwości i ich szanse równają się z szansami równolatków urodzonych o czasie. Oczywiście trzeba podkreślić, że im więcej uwagi możemy na nich skupić, im lepiej potrafimy zorganizować opiekę nad ich dalszym rozwojem, który jest różny od dzieci urodzonych o czasie i powinien być nadzorowany przez specjalistów - tym większe dajemy im szanse. Co w tym procesie zależy od rodziców, a co od lekarzy? - Z całą pewnością powinniśmy działać w porozumieniu i wspólnie, gdyż dopiero wtedy stwarzamy rzeczywiście tym dzieciom lepsze szanse. Rodzice na początku są sparaliżowani wiadomością o wcześniactwie, ale zapraszamy ich, żeby byli przy dziecku, żeby mamy "kangurowały", na ile jest to możliwe, żeby spędzały przy dziecku tyle czasu, ile mogą. Staramy się tym rodzicom poświęcać tyle czasu, ile potrzebują, na wyjaśnianie wszelkich skomplikowanych problemów, tego, co znaczy dane określenie, a po co ta czy tamta rurka, co znaczy jakiś wykres na monitorze, co dziecku grozi następnego dnia, za tydzień, miesiąc czy rok. Rodzice mają prawo o to pytać i my staramy się poświęcić czas, żeby im to wyjaśnić. I potem dobrze sobie radzą? - Różnie. Nie można powiedzieć, że dobrze. Na pewno mamy jeszcze dużo do zrobienia od strony logistyki postępowania w trudniejszych przypadkach. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-27

Autor: wa