Przejdź do treści
Przejdź do stopki

ORANGE EKSTRAKLASA: Wisła - Lech

Treść

Cztery razy piłkarze "Białej Gwiazdy" pokonali niedawnego kolegę z drużyny Emiliana Dolhę w obecności 20 tysięcy widzów 4-2 (4-0) WISŁA KRAKÓW LECH POZNAŃ 1-0 Paweł Brożek 12 min, 2-0 Paulista 23 min, 3-0 Paweł Brożek 25 min, 4-0 Paulista 42 min, 4-1 Wilk 50 min, 4-2 Cleber 90 min (samobójcza) Sędziowali: Marcin Borski oraz Maciej Szymanik - obaj z Warszawy i Marcin Borkowski z Wrocławia. Żółte kartki: Paulista (23, niesportowe zachowanie), Dudka (27, faul na Murawskim i 61, zagranie ręką) - Rengifo (13, niesportowe zachowanie). Czerwona kartka - Dudka (61, druga żółta). Widzów 20 000. Wisła (1-4-4-2) Pawełek 6 Baszczyński 6 Głowacki 7 Cleber 6 Dudka 0 Kosowski 6 (84 Jirsak) Sobolewski 7 Cantoro 6 Zieńczuk 7 Paweł Brożek 7 (82 Boguski) Paulista 7 (65 Piotr Brożek) Lech (1-4-2-3-1) Dolha 2 (46 Kotorowski 5) Kikut 5 Tanevski 4 Dymkowski 4 Djurdjević 4 Murawski 6 Scherfchen 5 (72 Injac) Zając 5 Quinteros 4 (46 Pitry 5) Wilk 6 Rengifo 5 Powrót Emiliana Dolhy na stadion przy ulicy Reymonta - już w barwach Lecha - wypadł dla rumuńskiego bramkarza koszmarnie. O ile musiał się liczyć z nieprzychylnym przyjęciem krakowskich kibiców mających do niego pretensje o sposób, w jaki rozstał się z "Białą Gwiazdą", to tak naprawdę upokorzyli go przede wszystkim - strzelając cztery gole w pierwszej połowie - niedawni partnerzy z boiska. W co najmniej trzech przypadkach Dolha ułatwił im to, popełniając błędy nieprzystające zawodnikowi o wysokich aspiracjach i trudno tłumaczyć wpadki zdenerwowaniem, gwizdami czy okrzykami widzów. Fatalną postawę bramkarza starał się tłumaczyć trener Franciszek Smuda, choć w przerwie ani przez chwilę nie miał wątpliwości, że należy go zmienić i wprowadzić między słupki cieszącego się znacznie większą sympatią szalikowców "Kolejorza" Krzysztofa Kotorowskiego. Szkoleniowiec, który w minionych kilku latach prowadził wiślaków, przywoływał przykład Artura Sarnata, którego po słabym występie w Łodzi zostawił w podstawowym składzie, a ten od razu się zrehabilitował w spotkaniu Pucharu UEFA. Potknięcia Dolhy wcale nie osłabiły radości piłkarzy, trenerów i kibiców Wisły. Wszyscy cieszyli się z widowiskowej, a przede wszystkim znów bardzo skutecznej gry. Dwie kolejne bramki - ma ich już na koncie siedem - dorzucił Paweł Brożek. Nieprzeciętne umiejętności zaprezentował wreszcie Jean Paulista. Nie poszła na marne praca, jaką w przygotowanie - również indywidualne - tego zawodnika do meczu z Lechem włożył sztab szkoleniowy. Brazylijczyk, popisując się dwoma sprytnymi uderzeniami, udowodnił, że wcale nie musi przegrać walki o miejsce w "11" z Piotrem Ćwielongiem, Patrykiem Małeckim czy nowym nabytkiem Nigeryjczykiem MacPherlinem Dudu Omagbemim, który nie mógł jeszcze - ze względów formalnych - znaleźć się w ekipie na sobotnie spotkanie. Lechowi na pewno brakowało kontuzjowanego Piotra Reissa, oglądającego występ kolegów z trybun. Do chwili utraty gola w 12 min poznaniacy starali się niepokoić krakowian. W pobliżu pola karnego często pojawiał się prawy obrońca Marcin Kikut. Podyktowania jedenastki - za faul Mauro Cantoro - domagał się, bezpodstawnie, Henry Quinteros. Jeśli jednak arbiter miałby podjąć taką decyzję, to bardziej za popchnięcie Kamila Kosowskiego, co uniemożliwiło mu oddanie w 6 min celnego strzału po dośrodkowaniu Marka Zieńczuka. Goście zrewanżowali się wtedy szybką kontrą, a w zdobyciu bramki przeszkodził Marcinowi Zającowi ustawiony na linii uderzenia Arkadiusz Głowacki. Worek z bramkami otworzył, posyłając piłkę lobem nad Dolhą, Paweł Brożek. Podawał... Mariusz Pawełek. W 23 min piłka uderzona przez Paulistę otarła się o Marcina Dymkowskiego, wpadając w dolny róg ku zaskoczeniu rumuńskiego bramkarza Lecha. Autor trafienia zaprezentował na podkoszulku religijny napis "Należę do Jezusa" i... zobaczył żółtą kartkę. 2 minuty później Dolha tak niefortunnie interweniował po centrze Radosława Sobolewskiego, że Paweł Brożek z bliska dopełnił formalości. A w 42 min Paulista chytrze strzelił nad zbyt daleko wysuniętym Rumunem i na nic się zdało odbicie piłki rękami, bo wylądowała w siatce. W tej części spotkania Dolha bodaj tylko w 32 min zachował się tak, jak na doświadczonego bramkarza przystało, nie dając się zaskoczyć Pawłowi Brożkowi. Po przerwie nieco rozluźnieni gospodarze dali się w 50 min zaskoczyć z wolnego Jakubowi Wilkowi, gdy obrońców zdezorientował ruchliwy Rengifo. Z kolei w 90 min wiślacy stracili gola po rożnym, największym pechowcem w dużym zamieszaniu okazał się Cleber, który skierowal piłkę do własnej bramki. W tym okresie kilka szans na podwyższenie rezultatu zmarnowali podopieczni Macieja Skorży. Te najlepsze Paweł Brożek - w 59 min (piłka odbiła się od słupka) i 71 min w sytuacji "sam na sam" wypuszczony przez sobotniego jubilata - skończył 31 lat - Cantoro oraz Sobolewski i Kosowski - w 70 min, choć w tych przypadkach świetnym refleksem wykazał się Kotorowski. Od 61 min Wisła grała w dziesiątkę, ponieważ murawę musiał opuścić - z powodu drugiej żółtej kartki - Dariusz Dudka, na pewno trochę rozczarowany tym, że nie doszedł do skutku jego transfer do Auxerre. Dzięki oddaniu do użytku nowej - północnej trybuny - ciekawy spektakl obejrzało aż 20 tysięcy widzów, dając dowód na to, jak duże jest w Krakowie zapotrzebowanie na dobrą piłkę nożną. Jerzy Sasorski Jak padły bramki 1-0 Piłkę po wykopie Mariusza Pawełka zdołał z trudnej pozycji skierować do bramki Paweł Brożek - lobem nad Emilianem Dolhą, wygrywając w polu karnym pojedynek z mocno naciskającym go Zlatko Tanevskim. 2-0 Choć Zlatko Tanevski zdołał przeszkodzić Pawłowi Brożkowi tak, że piłka odbiła się od słupka, nie skończyła się akcja Wisły, bo Radosław Sobolewski wyłuskał ją wślizgiem Hernanowi Rengifo, a niepilnowany w polu karnym Jean Paulista od razu zdecydował się na strzał, piłka otarła się o Marcina Dymkowskiego i wpadła w dolny róg bramki. 3-0 Akcję z głębi pola wyprowadził Marek Zieńczuk zagraniem na prawe skrzydło do Radosława Sobolewskiego, który dośrodkował w kierunku Pawła Brożka, Emilian Dolha tak niefortunnie próbował rękami przeciąć lot piłki, że znalazła się pod nogami napastnika Wisły, który z bliska posłał ją do siatki. 4-0 Z lewego skrzydła dośrodkował Marek Zieńczuk, Kamil Kosowski wycofał piłkę do znajdującego się przed linią pola karnego Jeana Paulisty, Brazylijczyk ograł Jakuba Wilka, a widząc, że Emilian Dolha wyszedł dwa metry od bramki, kapitalnym technicznym strzałem z 18 m uderzył, natomiast bramkarz, starając się naprawić błąd, dobił piłkę pod poprzeczkę. 4-1 Jean Paulista sfaulował Rafała Murawskiego. Wolnego z prawej strony wykonał Jakub Wilk, a piłka przeszła przez gąszcz nóg w dalszy, dolny róg bramki Wisły. 4-2 Po rożnym egzekwowanym przez Rafała Murawskiego, główkował Hernan Rengifo, a kierunek lotu pilki zmienił jeszcze zaskoczony sytuacją obrońca Wisły Cleber. Zdaniem trenerów Maciej Skorża, Wisła: - Mamy ogromną satysfakcję. Myślę, że wszyscy byliśmy świadkami dobrego widowiska sportowego w wykonaniu dwóch zespołów grających ofensywną piłkę. Wspaniała publiczność, wypełniony po brzegi stadion - to fajne doznanie. I nikt się na trybunach nie nudził. Oceniając grę swojej drużyny, bardzo się cieszę, że znów mieliśmy przebłyski gry, jaką chcielibyśmy doświadczać na stałe we wszystkich meczach - u siebie i na wyjazdach. Potrafiliśmy w spotkaniu z mocnym rywalem stworzyć sobie wiele dogodnych sytuacji strzeleckich. Do bólu byliśmy skuteczni w pierwszej połowie. Cieszę się z takiego wejścia Paulisty, że tak znakomicie wprowadził się do podstawowego składu. Jestem naprawdę zbudowany jego postawą. Mimo tego, że w drugiej połowie graliśmy w osłabieniu i Lech mocno nacierał, strzelając dwa gole, my w dziesiątkę wypracowaliśmy kolejne okazje do zdobycia bramki, a Paweł Brożek mógł się oderwać w klasyfikacji strzelców, gdyby był skuteczniejszy. W sumie jednak jestem zadowolony z wyniku i z gry swojego zespołu, choć po przerwie nastąpiło pewne rozprzężenie wysokim prowadzeniem. Jeśli chodzi o czerwoną kartkę dla Darka Dudki, to na boisku zdarzają się czasami irracjonalne sytuacje - że przypomnę zachowanie Zidane'a w finale mistrzostw świata w Niemczech - a ja nie chcę na gorąco tego oceniać. We wstępnej rozmowie Darek zarzekał się, że w drugim przypadku nie zagrał celowo ręką. A propos żółtych kartek, nie wyciągamy wniosków, mimo że w poprzednim meczu dwóch zawodników zapłaciło kary finansowe. Musimy więc mocniej nad tym popracować. Franciszek Smuda, Lech: - Na pewno nie spodziewałem się takiego wyniku. Rozpoczęliśmy w bardzo dobrym stylu. Mieliśmy dwie szanse na strzelenie gola. Potem zaczęła się tragedia Dolhy. Po stracie pierwszej bramki zespół przestał funkcjonować tak, jak na początku. Kolejne błędy popełnił Dolha. Jest mi go żal, bo wiem, iż bardzo chciał pokazać, że jest dobrym bramkarzem. Myślę, że w najbliższym czasie trzeba mu pomóc w odzyskaniu dobrej formy, aby bronił jak w poprzednim sezonie w Wiśle. W II połowie chcieliśmy odrobić straty, zdobyliśmy dwie bramki i widać było, że chłopcy dali z siebie wszystko. I za to należą się im podziękowania. Także za ambicję i za wolę walki, poprawienie wyniku, co po tej przegranej mnie i drużynę na pewno podbudowało. Nie było totalnego załamania, do czego mogło dojść po straconych w taki sposób bramkach. Nie wyobrażałem sobie, że tak się może, bo Dolha uchodzi za solidnego bramkarza. Musiałbym mieć niesamowitego nosa, aby wiedzieć, że on tutaj wypadnie tak słabo. Z reguły bywa wręcz przeciwnie. I ja też liczyłem, że przeciwko Wiśle, z której do nas przyszedł, rozegra fantastyczne spotkanie. Nie wiem, czy ściana w tej sali jest tak biała, jak w przerwie był Dolha. Wiedziałem, o co chodzi i podjąłem decyzję o zmianie bramkarza. (SAS) "Dziennik Polski" 2007-09-03

Autor: wa