Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oko na młodzież

Treść

Ministerstwo Edukacji chce, żeby od września wszystkie szkoły były monitorowane. Wizytatorzy z Małopolskiego Kuratorium Oświaty twierdzą jednak, że kamery wcale nie poprawiają bezpieczeństwa młodzieży. Tymczasem dyrektorzy szkół są zwolennikami zainstalowania sprzętu rejestrującego.



Wizytatorzy, którzy w ramach tzw. Trójek Giertycha kontrolowali małopolskie gimnazja, na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku, nie przeceniają znaczenia monitoringu. - Problemy istnieją zarówno w placówkach, w których brakuje kamer, jak i tam, gdzie zostały one zainstalowane - podkreśla Krzysztof Zajączkowski z Kuratorium Oświaty w Krakowie.

Tymczasem niemal co drugie krakowskie gimnazjum i prawie każda szkoła ponadgimnazjalna zostały naszpikowane sprzętem monitorującym, a dyrektorzy nie potwierdzają obserwacji trójkowych wizytatorów.

- Absolutnie nie mogę się z nimi zgodzić - mówi Andrzej Cichoń, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Krakowie, gdzie monitoring działa już od 15 lat. - Oczywiście, kamera nie rozwiązała wszystkich naszych problemów, ale zdecydowanie zmniejszyła się liczba niebezpiecznych zdarzeń - bójek i kradzieży.

To dzięki monitoringowi ze szkoły wyleciał uczeń, który na korytarzu kopnął nauczycielkę. - Tłumaczył, że do zdarzenia doszło przez przypadek, tymczasem nagranie ujawniło, że zrobił to celowo - mówi Andrzej Cichoń. Dyrektor wyrzucił też bez wahania trzech innych uczniów, którzy niszczyli mienie szkolne.

ZS nr 1 to specyficzna szkoła. Trafiają do niej uczniowie, których nie chcą w innych placówkach. Monitoring coraz częściej jest też instalowany w renomowanych krakowskich liceach. Kamery obserwują uczniów m.in. w I i II LO.

W krakowskiej "dwójce" ulepszony monitoring zainstalowano w grudniu 2004 r, po sprzeczce między dwoma uczniami, która zakończyła się ugodzeniem jednego z nich nożem. - Od tego czasu w szkole nie było ani jednego niebezpiecznego zdarzenia - zapewnia Małgorzata Baran, wicedyrektorka II LO. - Myślę, że dzięki kamerom uczniowie są tacy spokojni.

Z monitoringu zadowolona jest również Aurelia Zuber, dyrektorka Gimnazjum nr 14 w Krakowie. Gdyby nie kamery, do jej szkoły zapewne nadal chodziłby niebezpieczny uczeń z wyrokiem na koncie. Kiedy drastycznie pobił jednego z chłopców, a kamery to zarejestrowały, sprawa błyskawicznie trafiła do sądu dla nieletnich. Łobuz odsiaduje teraz wyrok w poprawczaku. - Takie sytuacje zdarzają się jednak zdecydowanie rzadziej, odkąd dwa lata temu zamontowaliśmy monitoring - zapewnia dyrektor Zuber.

W Gimnazjum nr 9 po zainstalowaniu kamer również poprawiła się dyscyplina wśród uczniów. - Już się nie biją, nie popychają i nie niszczą mienia, a jeśli nawet to robią, można szybko wykryć sprawcę i go ukarać - mówi Alicja Kostecka, dyrektorka szkoły.

Szkolny monitoring ma jeszcze jedną ważną zaletę. Można się nim pochwalić w informatorze. - To nasz dodatkowy atut - podkreślają zgodnie szefowie szkół.

- Rodzice uczniów są zainteresowani bezpieczeństwem na terenie placówki i często pytają nas, czy mamy kamery - mówi dyrektor Kostecka.

Kamery to już niemal standard w szkołach w większych miastach. Gorzej jest w małych ośrodkach. Zakup sprzętu i jego instalacja kosztuje około 14 tys. zł. Nie każdego na to stać. - W naszym powiecie (limanowskim - red.) ani jedna placówka nie ma kamer - żali się Czesław Krzyżak, dyrektor Zespołu Szkół Publicznych w Jodłowniku. - A bardzo by nam się przydały - dodaje.

Marzenia dyrektora Krzyżaka już wkrótce mogą się spełnić. Zgodnie z planami Ministerstwa Edukacji Narodowej, zapisanymi w programie "zero tolerancji", od września monitoring ma zostać zainstalowany w każdej polskiej szkole. Pieniądze na zakup niezbędnego sprzętu (dwóch kamer i monitora) oraz jego instalację będą pochodziły z budżetu państwa. Samorządy muszą jednak przygotować się na pokrycie kosztów eksploatacji i ewentualnego rozszerzania systemu - aby mógł on sprawne funkcjonować potrzebnych jest przynajmniej 8 kamer dla małej szkoły i 16 dla większej.

ANNA KOLET-ICIEK, "Dziennik Polski" 2007-03-27

Autor: ea