Ocenzurowana prawda
Treść
Fundacja Lux Veritatis ma przeprosić Jerzego Owsiaka za wyemitowanie filmu o Przystanku Woodstock, mimo że - zdaniem sędziów - prezentowany w TV Trwam materiał zawiera prawdziwe informacje. Pełnomocnik Fundacji mecenas Krystyna Kosińska zapowiada wystąpienie do Sądu Najwyższego o kasację wyroku
Ani sąd, ani powód, ani nikt z obecnych na sali nie podważa prawdziwości zarejestrowanych na filmie "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda" i emitowanych na antenie Telewizji Trwam scen - orzekł Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. I choć sędziowie uznali prawdziwość materiału, to nakazali Fundacji Lux Veritatis, właścicielowi stacji, przeprosić Jerzego Owsiaka za krytyczne komentarze, jakie się w nim znalazły. Kuriozalnie zabrzmiało uzasadnienie wyroku. Sąd bowiem uznał, że zakaz komentowania scen zarejestrowanych na filmie to nie zakaz krytyki, ale... próba wprowadzenia jej w "cywilizowane ramy".
- Sąd uznaje apelację za bezzasadną, nie dopatrzył się bowiem uchybień w pracy sądu pierwszej instancji - uznała sędzia Irena Lityńska, która przewodniczyła wczorajszej rozprawie przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu.
Wcześniej przez kilkadziesiąt minut mecenas Krystyna Kosińska reprezentująca Fundację Lux Veritatis przekonywała, że wyrok z pierwszej instancji powinien zostać oddalony, a sprawa skierowana do ponownego rozpatrzenia. Zarówno z powodów formalnoprawnych, jak i społecznych.
- Sąd okręgowy obejrzał materiał oczyma powoda. Materiał dowodowy w tej sprawie jest niezwykle wiarygodny, więc dziwię się, że sąd ocenił go wbrew swojemu doświadczeniu życiowemu - mówiła mec. Kosińska. Przypominała, że dziennikarz i reportażysta ma prawo koncentrować się na wybranym zagadnieniu życia publicznego, oceniając go i komentując. Tak też postąpili nieznani i nieustaleni przez sąd autorzy filmu "Przystanek Woodstock - nieznana prawda", który był emitowany na antenie TV Trwam. Tym bardziej że wiele miesięcy wcześniej policja prowadząca postępowanie w sprawie rozpowszechniania tego filmu wśród kostrzyńskich urzędników uznała, że materiał zawarty na taśmie jest prawdziwy.
- Do wyroku sądu pierwszej instancji przeniknęła pewna myśl związana z poprawnością polityczną, że o niektórych rzeczach można mówić tylko dobrze - i tak jest w przypadku Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a o niektórych, np. o pozwanym, tylko źle. Wnoszę o oddalenie pozwu do ponownego rozpatrzenia - powiedziała mec. Kosińska.
Emisja dozwolona
Tak się jednak nie stało i tego dnia, po wcześniejszym odrzuceniu - bez uzasadnienia - materiałów dowodowych przedłożonych sądowi przez mecenas, sędziowie obradujący w składzie: Irena Lityńska, Agnieszka Piotrowska i Adam Jewgraf, odrzucili apelację, podtrzymując wcześniejszy wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu, na mocy którego Lux Veritatis ma przeprosić WOŚP. - Pragnę podkreślić, że sąd nie zakazał emisji filmu, a jedynie opatrywania go własnymi komentarzami - powiedział, uzasadniając wyrok, sędzia Adam Jewgraf. Zdaniem sądu, w filmie - również dzięki komentarzom - "stworzony został klimat wskazujący, że organizatorzy Przystanku Woodstock sprzyjają patologii. A to jest oczywiście sprzeczne z celami, jakim służy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy" - orzekli sędziowie. Takie uzasadnienie zaskakuje. Zwłaszcza w kontekście wcześniejszego stwierdzenia sędziego Jewgrafa, który wyraźnie przyznał, że sąd nie kwestionuje prawdziwości wydarzeń zarejestrowanych na taśmie filmowej. Z filmu "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda" wynika, że podczas organizowanego przez Orkiestrę Przystanku Woodstock młodzi ludzie upijają się, zażywają narkotyki i eksponują satanistyczne emblematy. Świadkami takich incydentów byli również dziennikarze "Naszego Dziennika" od siedmiu lat corocznie obserwujący wydarzenia towarzyszące Przystankowi Woodstock, najpierw organizowanemu w Żarach, później w Kostrzynie nad Odrą.
Prawdziwości nikt nie zakwestionował
- Ani sąd, ani powód, ani nikt z obecnych na sali nie kwestionują prawdziwości zarejestrowanych scen - mówił sędzia Jewgraf, zaznaczając jednak, że autorzy filmu opierają się na pojedynczych wydarzeniach i uciekają w "nieuprawnione uogólnienia". Jeszcze bardziej kuriozalnie brzmi uzasadnienie zakazu opatrzenia filmu komentarzami dotyczącymi pokazywanych scen. Takie odautorskie komentarze to norma - w przypadku programów reporterskich i śledczych prezentowanych w innych stacjach. Wszystko jednak wskazuje na to, że są równi i równiejsi. - Ten zakaz to nie ograniczenie wolności słowa, tylko próba wprowadzenia jej w cywilizowane ramy - tłumaczył sędzia Adam Jewgraf, dodając, że sąd nie uległ - na co wskazywała mec. Kosińska - wszechobecnej poprawności politycznej. Paradoksalnie jednak podobne zakazy nie dotykają twórców, autorów i producentów filmów antypolskich czy antykatolickich. - Nie chciałbym komentować wyroku sądu, nie znając uzasadnienia sądu. Wolność słowa jest wartością nadrzędną, ale polskie prawo zna przypadki takich tzw. zabezpieczeń prewencyjnych. Jednym z nich był zakaz emisji filmu "Witajcie w życiu" - powiedział nam Wojciech Dziomdziora, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wspomniany przez niego film dotyczy działalności sieci handlowej Amway. - Film zawierał oceny krytyczne, ale były one uzasadnione interesem społecznym. O zdarzeniach na Przystanku opinia publiczna ma prawo być informowana. Teraz, zakazując komentowania, sąd to prawo do informacji - wydaje mi się - mocno ocenzurował - powiedziała nam mec. Krystyna Kosińska, która już zapowiedziała wystąpienie do Sądu Najwyższego o kasację wyroku.
Wojciech Wybranowski, Wrocław
"Nasz Dziennik" 2006-09-27
Autor: ea