Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Obowiązek kapitana

Treść

- Nie boję się odpowiedzialności, jako kapitan mam prawo o pewnych rzeczach mówić głośno i dobitnie - tak Jakub Błaszczykowski skomentował swoje spięcie z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Poszło o traktowanie reprezentantów. Niegodne.

Jak przyznał kapitan naszej narodowej drużyny, emocje w nim i jego kolegach od pewnego czasu narastały, ale dopóki drużyna grała i miała szanse na konkretny sportowy wynik, nikt nie chciał pewnych spraw upubliczniać. By nie psuć atmosfery wielkiego piłkarskiego święta. Po meczu z Czechami coś jednak pękło. Gdy w szatni zawodników odwiedził Grzegorz Lato, Błaszczykowski wytknął mu to wszystko, co kadrowiczom leżało na sercu. A Kuba zwykle mówi to, co myśli, i nie owija w bawełnę. - Nie chcę, żeby zostało to odebrane jako frustracja. Jako kapitan czuję się jednak za pewne rzeczy odpowiedzialny i nie mogę milczeć. Nie może być bowiem tak, że przed każdym meczem musieliśmy prosić pana prezesa o bilety dla naszych rodzin. Nie wiedzieliśmy, czy możemy zapraszać naszych bliskich, czy nie. Wszyscy otrzymywali je bez problemu, tylko nie my. Jak coś ustalaliśmy, to potem okazywało się, że nic nie wygląda tak, jak wyglądać miało. Musiałem zajmować się rzeczami, które wydawały się kompletnie nieważne, a zajmowały mnóstwo czasu - przyznał Błaszczykowski. Jak dodał, PZPN nie ustalił nawet z zawodnikami wysokości premii za występ na mistrzostwach. - Tak naprawdę nie miało to znaczenia, bo nikt z nas nie przyjeżdża na kadrę dla pieniędzy, ale fakt jest faktem. Najważniejsze dla nas są rodziny, a tu na chwilę przed meczami (i to wszystkimi) musieliśmy się martwić, czy będą mogły pojawić się na trybunach, czy nie. Proszę mi wierzyć, to odbierało koncentrację, bo przecież myślami powinniśmy być na boisku, a byliśmy gdzie indziej - powiedział. Błaszczykowski odniósł się również do słów Laty, który zadeklarował, że ma bardzo dobry kontakt z zawodnikami. - Jakoś tego nie zauważyłem - podkreślił kapitan naszej narodowej drużyny, który - jak zapowiedział - "będzie o nią walczył". Za swoje słowa i krytykę prezesa PZPN jest gotów ponieść odpowiedzialność.
A odnosząc się do meczu z Czechami, jeden z trójki naszych "dortmundczyków" przyznał, że reprezentacja nie zrobiła tego, co powinna. Nie wygrała i nie awansowała, co było jej zadaniem i obowiązkiem.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Poniedziałek, 18 czerwca 2012, Nr 140 (4375)

Autor: au