Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oblężony Kraków

Zdjęcia: Anna Kaczmarz

Treść

- Wraz z rozwojem tanich linii lotniczych zmienił się typ turysty. Dawniej dominowały grupy zorganizowane. Dziś przeważa zwiedzanie indywidualne - mówi Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta miasta ds. turystyki. Kraków przeżywa oblężenie. Przybywa turystów, ale także hoteli i miejsc noclegowych, a miasto ma coraz więcej tanich połączeń lotniczych z Europą. Choć wielu obcokrajowców przyjeżdża tylko po to, by przez noc poszaleć w pubach, Rynek Główny i Wawel są już za ciasne dla turystów, którzy coraz chętniej zaglądają do muzeów, na Kazimierz czy do Nowej Huty. Liczba osób odwiedzających Kraków z roku na rok jest coraz wyższa. W 2001 r. miasto przyjęło 800 tys. gości, a w ubiegłym roku już 3,4 mln turystów (czyli tych, którzy nocowali w Krakowie przynajmniej jedną noc) i ponad 7 mln odwiedzających. Szacuje się, że w 2006 r. ta liczba wzrośnie o 10-15 procent. Stale rozwija się również baza noclegowa. W 2001 r. turyści mieli do dyspozycji około 11 tys. miejsc; w tym roku mają ich już ponad 30 tys. Zwiększyła się także liczba obiektów noclegowych (w tym hoteli): z 97 w 2001 r. do 297 w 2006 r. Pięć lat temu Kraków nie miał ani jednego hotelu 5-gwiazdkowego, a teraz ma ich sześć. Z 7 do 10 wzrosła też liczba hoteli 4-gwiazdkowych i z 24 do 57 - 3-gwiazdkowych. W obowiązującym do końca października rozkładzie lotów Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków-Balice jest 49 regularnych połączeń z 39 miastami w Europie. Samolotem z Balic można też odlecieć do Chicago i Nowego Jorku w USA oraz Tel Awiwu w Izraelu. Najbardziej popularny kierunek to Wyspy Brytyjskie. Do Londynu swoje samoloty wysyła z Balic aż pięć linii lotniczych, do Dublina - trzy. Kraków ma też bezpośrednie połączenia z Liverpoolem, Manchesterem, Glasgow, Edynburgiem, Bristolem i Birmingham. Drugi najbardziej oblegany kierunek lotów to Niemcy. W ubiegłym roku pasażerowie lecący za naszą zachodnią granicę najchętniej wybierali samoloty do Monachium, Dortmundu i Berlina, rzadziej do Frankfurtu, Stuttgartu i Kolonii. Kraków ma także pięć połączeń lotniczych z miastami we Włoszech (Rzym, Neapol, Turyn, Bolonia, Mediolan). W zimowym rozkładzie lotów - który zacznie obowiązywać na przełomie października i listopada - przybędzie połączeń na Wyspy Brytyjskie, m.in. do Shannon i Liverpoolu, Cork, New Castle, Leads i Bristolu (może także do Belfastu). W połowie września zostanie uruchomione połączenie ze Sztokholmem i Kopenhagą (są już loty do Oslo i Helsinek). - Do tej pory Skandynawowie zawsze mieli problemy z dotarciem do Krakowa. Podróżowali autobusami albo samolotami do Pyrzowic lub Warszawy - mówi Lambert Król z Centrum Biznesu i Kultury Nordic House. - W przyszłym roku należy spodziewać się jeszcze większej grupy gości z północy Europy. Skandynawów interesują nie tylko krakowskie zabytki. Dużym zainteresowaniem cieszą się... nasze salony fryzjerskie i salony piękności. - Napływ turystów skandynawskich widać gołym okiem. W sierpniu z Amerykanami i Brytyjczykami stanowili naszą najliczniejszą klientelę - mówi pracownik działu marketingu restauracji "Wierzynek". Według danych Małopolskiej Organizacji Turystycznej w III kwartale 2005 r. Szwedzi stanowili tylko 2,72 proc. ogółu turystów w Małopolsce, Duńczcy 1,09 proc., a Norwegowie 0,7 proc. Mieszkańcy miasta szczególnie odczuli jednak pobyt turystów brytyjskich. Jak podaje MOT, w III kwartale ubiegłego roku po Niemcach (15,78 proc.) byli oni drugą grupą cudzoziemców w Małopolsce (11,76 proc.). Niewykluczone, że w tym roku właśnie oni będą stanowili najlicznejszą grupę turystów. - Wraz z rozwojem tanich linii lotniczych zmienił się typ turysty. W poprzednich latach dominowały grupy zorganizowane. Dziś przeważa zwiedzanie indywidualne - mówi Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki. Turyści indywidualni zwykle nie mają zaplanowanego pobytu. - Są słabo zorientowani, co mogliby zobaczyć w Krakowie. Coraz częściej pytają jednak o Podgórze, rośnie też zainteresowanie Nową Hutą - przyznaje pracownik punktu informacji turystycznej przy ul. św. Jana. Tanie linie, tani turyści W centrum miasta robi się ciasno. Ciasno jest w ogródkach, restauracjach i pubach. Młodzi Brytyjczycy coraz częściej przyjeżdżają do Polski na tzw. crawling, czyli rajd po pubach. Przylatują wieczorem, imprezują do rana, wracają do domu. Skarżą się na nich zarówno pracownicy hosteli i pubów, jak i mieszkańcy Krakowa. - Tanie linie lotnicze mają swoje minusy - mówi zirytowany krakowianin - bo przyjeżdżają tani turyści brytyjscy. Piją do rana, hałasują, robią bałagan i myślą, że wszyscy powinni ich po rękach całować. - Unikamy ich jak ognia, bo piją na umór. Często musimy ich wypraszać siłą - słyszymy w jednym z klubów muzycznych. Takich "turystów" nie interesuje zwiedzanie. Ale pod obleganym Wawelem czy w muzeach widać, że wśród obcokrajowców nie przeważają ci, którzy przyjechali do Krakowa tylko po to, by tanio wypić i tanio się zabawić. Nie tylko Wawel Na Wawel - ze względu na wytyczne konserwatorskie - nie każdy może się dostać. - To prawda, że nie wszyscy turyści zwiedzą np. komnaty, ale jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany zwiedzeniem Zamku Królewskiego, przychodzi rano lub wcześniej rezerwuje bilet. Odczuwamy wzrost ruchu turystycznego, jednak oszacowanie, ile osób rezygnuje ze zwiedzania, jest niemożliwe - mówi Anna Chachulska, kierownik działu oświatowego Zamku Królewskiego na Wawelu. Turyści poszukują zatem nowych atrakcji. Jedną z nich jest "Pociąg papieski", kursujący na trasie Kraków - Kalwaria Zebrzydowska - Wadowice. Jak podaje spółka PKP Przewozy Regionalne, od czerwca tym pociągiem podróżowało już prawie 30 tys. pasażerów. Miasto wciąż szuka nowych rozwiązań. Szlak z Rynku Głównego na Kazimierz jest już dawno przetarty i coraz bardziej popularny. I tu miejsca jest coraz mniej. Goście - głównie zagraniczni - chętnie wybierają się także do dawnej Fabryki "Rekord" Oskara Schindlera. Zeszłego lata to miejsce odwiedzało około 100 osób dziennie. Sztuka przez duże "S" Wyraźnie zwiększyło się zainteresowanie polską sztuką. Muzeum Etnograficzne szacuje, że tego lata ruch wzrósł o 20-30 proc. - Sztukę przez duże "S" można oglądać w całej Europie. My prezentujemy unikat - polską kulturę ludową. Dotychczas byliśmy na uboczu, teraz turyści zataczają coraz szersze kręgi i w drodze do Podgórze zaglądają do nas - mówi Ewa Fyderyk z Działu Oświatowego i Wystaw Muzeum Etnograficznego. Na 10 proc. szacuje wzrost ruchu w Gmachu Głównym Agnieszka Oprządek z Muzeum Narodowego. Najwięcej zwiedzających ma jednak Muzeum Książąt Czartoryskich. W sierpniu aż 16 tys. osób zobaczyło tam m.in. "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci. Jak sprzedać socrealizm? - Hossa trwa dopiero dwa lata. Musimy klienta "ugruntować", czyli przekonać, aby do nas wracał. Powoli "otwieramy się" na Nową Hutę. Najświeższym tego dowodem jest historyczny tramwaj turystyczny, który kursuje z Cichego Kącika do Nowej Huty - przekonuje Grażyna Leja. Pomysłodawcą i wykonawcą projektu jest firma "Orbis", przejazd trwa około 2 godzin. - To znakomita forma zwiedzania - twierdzi Eamon, turysta z Irlandii. - Można zobaczyć całe miasto, przewodnik objaśnia mijane miejsca, a w dodatku wspieramy ekologiczny transport miejski. Nowa Huta rzeczywiście staje się popularna, lecz tłumów nie widać. Baza hotelowa i gastronomiczna nie są wystarczająco rozwinięte, aby przyjąć obcokrajowców. - W Nowej Hucie zaczyna się normalna turystyka, lecz brakuje reklamy - mówi Wacław Walicki, szef Krakowskiej Izby Turystyki. - Zamiast folderu "Dwa dni w Krakowie", można by promować "Trzy dni" i jeden poświęcić na zobaczenie Huty. Trzeba się też zastanowić, jak sprzedać socrealizm. (TEKA, PSZ, GEG), "Dziennik Polski" 2006-09-06

Autor: ea