Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowe wyzwania dla polskiego rolnictwa

Treść

Nie będzie obiecanej likwidacji podatku rolnego za 2024 rok. Mają być za to wypłacane odszkodowania za klęski żywiołowe. Tymczasem kończący się sezon żniw przynosi nowe wyzwania dla polskiego rolnictwa – to nadal niska cena za tonę zboża oraz zwiększający się import owoców miękkich z Ukrainy.

Z początkiem roku, gdy protesty rolników w całej Polsce przybierały na sile, kierownictwo resortu rolnictwa obiecało gospodarzom zniesienie podatku rolnego za 2024 rok. Zniesienia podatku nie będzie. W zamian ministerstwo chce utrzymania stawki tego podatku na takim samym poziomie, jak w 2023 roku. Z tym jednak też może być kłopot – usłyszeliśmy od wiceministra rolnictwa, Stefana Krajewskiego z PSL.

– Tego zobowiązania chcemy dotrzymać, chociaż nie jest łatwo, bo [to był – radiomaryja.pl] trudny rok – zaznaczył Stefan Krajewski.

Kwietniowe przymrozki, majowe gradobicia, a później masowe susze dotknęły   głównie produkcję sadowniczą, owoce miękkie oraz winorośl. W związku z tym jeszcze w październiku ma rozpocząć się wypłata odszkodowań – będzie to tysiąc złotych do hektara, jeśli szkody wyniosły od 30 do 50 proc., dwa tys. złotych, jeśli straty wyniosły do 70 proc., a powyżej 70 proc. odszkodowanie wyniesie trzy tys. złotych do hektara. To priorytet kierownictwa resortu rolnictwa.

– Dzisiaj chcemy wspierać w pierwszej kolejności tych wszystkich, którzy stracili cały planowany dochód i cały plon – powiedział Stefan Kwajewski.

Ta pomoc jest potrzebna, ale przy wciąż rosnących kosztach produkcji i coraz mniejszych zarobkach, to zniesienie podatku rolnego powinno być priorytetem – ocenił były wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra z Prawa i Sprawiedliwości.

– Rolnicy przecież układają plan finansowy na każdy rok i obiecane było, że ten podatek zostanie znacząco obniżony. Jest to kolejny z wielu problemów rolników – zwrócił uwagę polityk.

Tymczasem zbiory zbóż ozimych i jarych zakończyły się. Trwają jeszcze zbiory kukurydzy. Wolumen zebranych plonów osiągnie poziom około 33 mln ton zbóż. To o pięć proc. mniej niż przed rokiem. Pomimo trudnego sezonu Polska, będzie zabezpieczona żywnościowo. Jednak – jak zauważyła prezes Izby Zbożowo- Paszowej, Monika Piątkowska – niepokojąca sytuacja pojawiła się rynkach obrotu i eksportu zboża, gdzie obserwuje się stagnacje. Rolnicy nie chcą sprzedawać ziarna.

– Cena na giełdach jest niesatysfakcjonująca, nadal niska. Rolnicy cały czas liczą na to, że ceny na jesieni odbiją – wskazała Monika Piątkowska.

Obecnie za tonę pszenicy rolnik dostanie ok. 700 złotych. Jeszcze rok temu cena wynosiła ok. tysiąc złotych za tonę, a dwa lata temu 1400 złotych. W momencie kiedy rolnicy nie sprzedają ziarna, a polskie porty nie mają czego eksportować, w powstałe luki wchodzą inni gracze – Ukraina, ale przede wszystkim Rosja. Moskwa naciskami politycznymi zyskuje coraz więcej rynków zbytu, przede wszystkim w Afryce.

– Przetargi w niektórych państwach afrykańskich zostały odwołane, potem w drodze ,,negocjacji” kontrakt zyskała Rosja – zaznaczyła prezes Izby Zbożowo-Paszowej.

O ile tranzyt i import ukraińskich zbóż do Polski jest praktycznie zerowy, tak coraz większy problem obserwuje się z importem ukraińskich owoców miękkich, głównie mrożonych malin. Polscy plantatorzy alarmują, że są to wolumeny w wysokości kilku tysięcy ton, co powoduje nierentowność rodzimej produkcji. Import ukraińskich malin nie maleje, przy czym są one gorsze jakościowo, co potwierdził Główny Inspektor Jakości Handlowej, Przemysław Rzodkiewicz.

– W ostatnim okresie wydaliśmy kilka decyzji zakazujących wprowadzenia ich do obrotu – poinformował Inspektor.

Stale rośnie także import ukraińskich jagód – głównie borówki amerykańskiej. Cena hurtowa na Ukrainie za kilogram borówki to osiem złotych. W Polsce ceny zaczynają się od 12 złotych. To powoduje, że kolejna branża obawia się o swoją przyszłość.

TV Trwam News

źródło: radiomaryja.pl, 8 września 2024 r.

Autor: dj