Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niższe ceny, wyższe koszty

Treść

Hodowla świń - zdaniem rolników - jest nieopłacalna Spadek cen skupu żywca, wzrost wydatków na pasze oraz rosnący import żywych zwierząt i mięsa wieprzowego przyczyniają się, zdaniem rolników, do spadku opłacalności produkcji trzody chlewnej. Niektórzy hodowcy już twierdzą, że ponoszą straty, a sytuacja może się poprawić najwcześniej za kilka miesięcy. Rolnicy rzeczywiście mają ogromne powody do niepokoju. Jeszcze we wrześniu kilogram wieprzowiny w skupie kosztował średnio w kraju 4 złote i 40 groszy. Teraz, ledwie po trzech miesiącach, ceny spadły o złotówkę. To bardzo dużo, zważywszy na fakt, że przecież w okresie przedświątecznym rośnie konsumpcja mięsa i jego przetworów, a więc przynajmniej teoretycznie zakłady mięsne powinny wręcz przebijać się z coraz wyższymi ofertami dla rolników. Tymczasem dzieje się zupełnie odwrotnie. Jak podaje resort rolnictwa, najniższe ceny skupu występują w Polsce zachodniej, co szczególnie uderza w duże specjalistyczne gospodarstwa, których jest tam całkiem sporo. Sprawa ta została poruszona na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa. Okazuje się, że na spadek cen skupu nałożył się wzrost kosztów produkcji, przede wszystkim z powodu rosnących cen zbóż, które są głównym składnikiem pasz. To dlatego wielu hodowców twierdzi, że już teraz produkują na granicy opłacalności. Jeśli niekorzystna tendencja się utrzyma, wówczas rolnicy zaczną odnotowywać poważne straty. Eksport ograniczony Jednocześnie mamy do czynienia z bardzo wysokim importem mięsa i żywych zwierząt. - W okresie od stycznia do października do Polski wwieziono pół miliona świń, głównie z Niemiec, Danii i Holandii - poinformował Krzysztof Jażdżewski, zastępca głównego lekarza weterynarii. Tymczasem my mamy ograniczone możliwości eksportu żywych zwierząt, przede wszystkim z powodu choroby Aujeszkiego u świń, która występuje najczęściej w południowej i zachodniej Polsce. Jest to tzw. wścieklizna rzekoma, czyli zakaźna i zaraźliwa choroba wirusowa. Objawia się świądem, ślinotokiem, gorączką, wymiotami, biegunką. Ponieważ może przenosić się na człowieka, więc kraje zachodnie pilnują, aby nie sprzedawano do nich żywych zwierząt z krajów, gdzie choroba Aujeszkiego występuje. Jażdżewski podkreśla, że inspekcja weterynaryjna wprowadziła program zwalczania tej choroby, który ruszył najpierw w województwie lubuskim. Ale jest to bardzo kosztowny proces i nie wiadomo, kiedy podobne działania będą podejmowane w innych regionach. Dlatego służby weterynaryjne chciałyby, aby częściowo koszty te pokrywali rolnicy. Mała interwencja Mimo wszystko nadal pozostaje nierozwiązany problem "świńskiej górki", która cyklicznie co jakiś czas dotyka nasze rolnictwo. Według ministerstwa rolnictwa, sytuacja byłaby na pewno lepsza, gdyby z rynku "zdjęto" około 130 tys. ton mięsa, bo na tyle jest szacowana nadwyżka produkcyjna. Kłopot w tym, że rząd nie ma możliwości prawnych i organizacyjnych, aby skupić i zmagazynować taką ilość mięsa. Jednym z możliwych sposobów interwencji mogą być dopłaty do prywatnego przechowywania mięsa, ale najpierw musi na to wyrazić zgodę Komisja Europejska. To jednak zazwyczaj zajmuje sporo czasu i nie ma pewności, że zgoda taka zostanie wydana. Agencja Rynku Rolnego szacuje, że dofinansowanie do prywatnego przechowywania wyniesie w 2007 r. ponad 3,5 mln euro, co pozwoli na zagospodarowanie jednak tylko 10 tys. ton mięsa. Możliwe jest też odkupienie przez państwo części nadwyżki mięsa na zapasy dla Agencji Rezerw Materiałowych. To jednak też nie rozwiązuje w pełni problemu. Zdaniem specjalistów, sytuacja na rynku poprawi się dla hodowców najwcześniej za kilka miesięcy, gdy będziemy mieli do czynienia z kolei ze "świńskim dołkiem", czyli okresowym spadkiem produkcji mięsa wieprzowego. Krzysztof Losz, "Nasz Dziennik" 2006-12-20

Autor: ea