Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieukarane bezprawie

Treść

Zdjęcie: Arch. IPN/ -

Wolna Polska istnieje już 25 lat. Tyle czasu minęło od „obalenia komunizmu”. Tak nas przynajmniej uroczyście zapewniano 4 czerwca tego roku i w dni poprzedzające tę „wiekopomną” datę. Gdybyśmy to przyjęli za prawdę, to musielibyśmy uznać, że ta „wolna Polska” potrzebowała aż 22 lata [!], by dokonać oceny prawnej tego, co Wojciech Jaruzelski i jego kamraci nazwali „stanem wojennym”. Dopiero bowiem 16 marca 2011 r. Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie (pod przewodnictwem prezesa Andrzeja Rzeplińskiego) wydał wyrok w sprawie tego, co rozpoczęło się w Polsce pamiętnej nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. i co trwało do 22 lipca 1983 roku. Formalnie do tego czasu, ale tak naprawdę do końca lat 80., gdyż stan wojenny to nie tylko godzina milicyjna. To atmosfera zastraszenia, marazmu, promowania postaw cynicznych, zachowawczych, konfidenckich. To katastrofa gospodarcza. To nade wszystko zbrodnie, których ofiarą padło ponad sto osób. Tej najpodlejszej, najbardziej okrutnej, na bł. księdzu Jerzym Popiełuszce, dokonano wiele miesięcy po formalnym „zniesieniu stanu wojennego”. Toksyczny dla Narodu Polskiego stan będzie trwał aż do kontraktu Okrągłego Stołu. Kontraktu ograniczającego nasze aspiracje niepodległościowe i dążenie do sprawiedliwości społecznej. Kontraktu zaniechania i grubej kreski, wynikających właśnie z ducha stanu wojennego. Fundamentem tego kontraktu będą znów zbrodnie na kapłanach: ks. Stefanie Niedzielaku, ks. Stanisławie Suchowolcu i ks. Sylwestrze Zychu, by nas wszystkich przerazić i utrzymać w ryzach.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest ostateczny i druzgocący. Dekrety o stanie wojennym i o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego były niezgodne nie tylko z Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych, ale nawet z Konstytucją RP, w związku z art. 31 ust. 1 Konstytucji PRL. Stan wojenny nie mieścił się nawet w ramach stalinowskiej konstytucji z roku 1952! Dekret o stanie wojennym zawierał przepisy materialnoprawne, ustanawiające bezprawnie drastyczne ograniczenia konstytucyjnych wolności i praw obywateli PRL, przewidujące daleko idącą ingerencję w sferę tych praw. Artykuł 4 ust. 1 dekretu zawieszał lub ograniczał elementarne prawa obywateli, określone w Konstytucji PRL i innych ustawach oraz umowach międzynarodowych, których PRL była stroną. To jednak nie wszystko. Trybunał stwierdził, że dekrety wydał nieuprawniony podmiot! Rada Państwa mogła wydawać dekrety tylko między sesjami sejmu, więc akty z soboty 12 grudnia 1981 r. były nielegalne i pozbawione jakiejkolwiek podstawy prawnej!

W ramach „normalizacji sytuacji”, po nielegalnym wprowadzeniu stanu wojennego, klika Jaruzelskiego przeprowadziła na wielką skalę operację represyjną wobec tysięcy Polaków – w formie tzw. weryfikacji, czyli zwalniania pracowników instytucji państwowych z pracy – w ramach represji politycznych za brak akceptacji dla bezprawia stanu wojennego lub za współpracę z NSZZ „Solidarność” w okresie sierpień 1980 – grudzień 1981 rok. Deprawowano i zastraszano ludzi, szantażując ich groźbą utraty pracy. Zawieszano stosunek pracy, z odpowiednio sformułowanymi groźbami i z obietnicą przywrócenia do pracy po zmianie „zachowania”. Chodziło o to, by slogan o „normalizacji sytuacji” i o rzekomo zbawiennym wpływie stanu wojennego na ogólny stan kraju utrwalać przy pomocy ludzi, którzy ze strachu lub dla osobistych korzyści przyjmowali oficjalną wersję i interpretację zdarzeń, i którzy w propagandzie stanu wojennego aktywnie uczestniczyli z tych samych powodów.

Ocena tego, co stało się 13 grudnia 1981 roku, była w tamte grudniowe dni dla większości Polaków jednoznaczna – zwłaszcza po zbrodni popełnionej na górnikach z kopalni „Wujek”. Jednak w Polsce pookrągłostołowej zrobiono wiele, by „ocieplić” wizerunek Jaruzelskiego i wyszukać uzasadnienie dla tego, co zrobił. Nade wszystko podkreślano, że Jaruzelski „uratował kraj od większego nieszczęścia”. Groziła nam podobno bezpośrednia interwencja wojskowa Związku Sowieckiego. Lata poszukiwań jakiegokolwiek dokumentu na uzasadnienie tej tezy nie przyniosły skutku. Owszem, dowiedzieliśmy się, że Sowiety nie miały takich planów. Miały plan pacyfikacji Polski przy pomocy takich ludzi jak Jaruzelski. Ludzi przerażonych perspektywą osądu ich wieloletniej służby Moskwie, zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim. Kontrakt jeszcze nie dojrzał, więc trzeba było spacyfikować i zastraszyć Polaków. „Solidarność” nie była bowiem tylko związkiem zawodowym. Była pędem ku wolności osobistej i ku suwerenności Ojczyzny.

W tegorocznym pogrzebie Jaruzelskiego, upokarzającym ofiary stanu wojennego, uczestniczył urzędujący prezydent kraju i jego dwaj poprzednicy. Podobno w imię konsolidacji wszystkich sił Narodu. Jednoznaczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego niczego tu nie zmienił, choć prezydent państwa powinien być legalistą. Takie zabiegi to ślepa uliczka. Bezkarność i usprawiedliwianie sprawców stanu wojennego to nie jest kwestia konsolidacji Polaków. To kwestia interesów. Niech więc ten stan trwa w naszej pamięci, by nie zabliźnił się propagandową błoną podłości. Niech trwa pamięć o ofiarach promoskiewskiej junty.

Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk
Nasz Dziennik, 13 grudnia 2014

Autor: mj