Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niejasne priorytety dla Polski

Treść

Nie wiadomo, jak rząd wyobraża sobie przyszłość Polski i jej rozwój w najbliższych latach. Z publikowanych na stronach internetowych opracowań zespołu doradców strategicznych premiera Donalda Tuska, rzekomo zawierających analizę priorytetów rozwojowych dla naszego kraju, nie wynika nic, poza tym, co widzimy na co dzień za naszymi oknami. Z dokumentów można jedynie wnioskować, że po niecałym roku rządów ekipa Tuska powinna już orientować się w tym, co się w kraju działo do tej pory. W opinii komentatorów, może się okazać, że ta ekipa, mając na uwadze polityczny interes, nie przeprowadzi żadnych ważnych zmian dla kraju, bo dobre reformy to dla PO te, które dadzą pozytywny efekt przed wyborami.

Wśród tzw. raportów i opracowań strategicznych na stronach www.zds.kprm.gov.pl znajdziemy m.in. dokument "Polska 2030. Priorytety rozwojowe kraju", przygotowany przez zespół doradców strategicznych prezesa Rady Ministrów. Wbrew przyjętej nazwie w dokumencie trudno odnaleźć owe kierunki, w jakich mają się dokonywać reformy naszego kraju w najbliższych latach. Za to dokonano analizy tego, co już się w Polsce dokonało. W dokumencie znajdziemy więc m.in. informacje o wskaźnikach zatrudnienia w zależności od wieku, analizę migracji zarobkowej naszych rodaków, ogólną ocenę stanu technicznego linii kolejowych, dróg czy dostępności do internetu. Z dokumentu dowiadujemy się także np., że polska energetyka jest zależna od węgla, ilu mamy studentów i z czego utrzymują się polskie gospodarstwa domowe. W opracowaniu znajdziemy też informację o dużym dystansie, jaki pod względem zamożności dzieli Polaków od obywateli "starej" UE, oraz wyjaśnienie, że winnym tego stanu są grzechy przeszłości. Równie odkrywczym spostrzeżeniem autorów jest uwaga, iż "kluczem do sukcesu jest szybka adaptacja i efektywne wykorzystanie technologii światowych" oraz wzrost jakości edukacji i nauki.
Wśród scenariuszy na rok 2030 udało nam się odnaleźć prognozę dalszego rozwoju miast, idących w kierunku wzrostu i powstawania metropolii oraz ostrzeżenie o wysokim ryzyku "wiejskiej marginalizacji" dużej części terytorium naszego kraju. Przewiduje się także, że w 2030 roku liczba osób w wieku produkcyjnym przypadającym na osobę w wieku nieprodukcyjnym będzie o połowę niższa niż obecnie, co będzie efektem dłuższego życia i mniejszej dzietności. Eksperci zauważyli, że w Polsce potrzeba większej liczby autostrad, lepszego wykorzystania szkół w procesie edukacji i lepszego dostępu do internetu. Rząd powinien się także bardziej zająć wspieraniem dzietności i zadbać o warunki do tworzenia miejsc pracy czy zwiększania zdolności mobilności zarobkowej społeczeństwa. Z dokumentu wynika, że potrzeba nam sprawnego państwa, otwartości społeczeństwa, solidarności społecznej i regionalnej, a w skali globalnej naszymi siłami rozwojowymi w 2030 roku winny stać się: mobilność, konkurencyjność, kreatywność, tożsamość i spójność.

Tu nie ma nic odkrywczego
W opinii Marka Dietla z Instytutu Sobieskiego, dokument w dość kontrowersyjny sposób przedstawia sprawę stanu polskiej nauki. Jego zdaniem twierdzenia, iż Polska wydaje ze swego budżetu zbyt mało środków na ten cel, nie są do końca prawdziwe, bo dostępne są też niewykorzystane dziś źródła europejskie. - Pieniądze na naukę są właściwie nieograniczone, tylko trzeba mieć dużo samozaparcia i ciekawe pomysły, by te pieniądze pozyskiwać - powiedział nam Marek Dietl. Jego zdaniem, polskiej nauce nie potrzeba dodatkowych wielkich pieniędzy - choć nie byłoby źle, gdyby było ich więcej - ale stworzenia konkurencji między naukowcami i realizowania ciekawych projektów. - Ważne jest to, by koncentrować się na wybranych zagadnieniach, a nie starać się być we wszystkim średniakiem, a z takim trendem mamy obecnie do czynienia w Polsce - dodał.
Oceniając pracę ekspertów, Dietl zauważył, iż jest to przede wszystkim diagnoza, która nie zawiera rozwiązań problemów, a co więcej, nie zawsze postawiono w niej do końca słuszne tezy. - Mamy tu do czynienia z diagnozą, z którą możemy się zgadzać lub nie, zawierającą głównie tzw. oczywiste oczywistości. Dobrze, że ktoś się problemem zajmuje, ale jest pytanie: Czy ten wysiłek nie idzie na marne? Wyjmujemy kilka danych statystycznych, mówimy, co jest źle, ale nie mówimy, co trzeba zmienić - dodał. Dietl zauważył także, iż niektóre dane (np. z zakresu ekonomii) są na poziomie "wiedzy gazetowej" i nie dotykają sedna sprawy. - Mimo wszystko jestem optymistą i wierzę, że zespół cały czas pracuje, by przekuć ową diagnozę na konkretne działania - dodał. W jego opinii, jeśli diagnoza pojawiła się stosunkowo niedawno, to na przeprowadzenie radykalnych zmian może być już za późno, gdyż z punktu widzenia interesu politycznego cenne są takie reformy, których pozytywne efekty będą widoczne pod koniec kadencji.
W rzeczowość polityki ekipy rządzącej nie wierzy poseł Tadeusz Cymański (PiS), który uważa, że zamiast wprowadzania potrzebnych zmian będziemy mieli do czynienia wyłącznie z reklamą polityczną. - Na pewno będzie rozwinięty system propagandy rządowej do rozmiarów monstrualnych, ale zmian reformatorskich się nie spodziewajmy. Jest to rząd ultraliberalny, deregulacyjny, który będzie kurczył państwo, pogłębiał obszary biedy i zwiększał dysproporcje w społeczeństwie. Polska jest liderem, jeśli chodzi o to rozwarstwienie - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Jego zdaniem, prawdziwe działania rządu widać chociażby w kontekście ostatnich podwyżek, polityki wobec rodzin wielodzietnych, osób biednych, dzieci wiejskich. - Tu nie ma żadnego programu osłonowego. Tymczasem rząd ma pewną ręką nasz statek prowadzić ku przyszłości. Ten rząd nie leci nawet na automatycznym pilocie. Ostrzeganie, że możemy trafić na rafy, jest śmieszne. Tu jest pytanie do kapitana, którędy chce nas przeprowadzić. Kunszt tego rządu polega na tym, że pisze i mówi dużo, ale w ogólnym kształcie. Takiego kule się nie imają, bo cóż można mu później zarzucić? - dodał Cymański.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2008-12-31

Autor: wa