Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niech prokuratura szuka dowodów

Treść

Sąd Rejonowy w Opolu 10 listopada rozpatrzy zażalenie na umorzenie przez prokuraturę postępowania w sprawie agresywnego zachowania tzw. przeciwników krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Antoni Klusik, brat Jana Klusika, który został poturbowany w wyniku tych zajść, twierdzi, że prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa, opierając się na niedostatecznym materiale dowodowym.


Jak ustalił "Nasz Dziennik", w gestii sędziego pozostaje, czy rozprawa będzie miała charakter otwarty. W każdym razie na pewno przybędzie na nią Antoni Klusik, działacz Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej. Wspomniane zażalenie złożył on po tym, jak 30 czerwca Prokuratura Rejonowa w Opolu umorzyła postępowanie w sprawie pobicia jego brata - Jana Klusika, jednego z modlących się pod krzyżem ustawionym przed Pałacem Prezydenckim. W toku toczącego się wówczas śledztwa wykluczono związek ciosu, jaki otrzymał mężczyzna w klatkę piersiową 15 sierpnia 2010 r., z jego późniejszą śmiercią. Prokuratorzy zakończyli następnie postępowanie z powodu niewykrycia sprawców pobicia.
Tę ostatnią decyzję kwestionuje działacz OSPN. Występując w roli strony poszkodowanej, miał wgląd do materiału dowodowego badanego przez prokuraturę podczas śledztwa. Nie ukrywa zdziwienia, że pozyskano tylko niewyraźne zdjęcia, na których nie widać uczestników zajścia pamiętnej sierpniowej nocy. - Głównym dowodem w sprawie mogą być tylko i wyłącznie nagrania z monitoringu, jaki był rzeczywiście prowadzony przez służby ochraniające Pałac Prezydencki, a nie to, co przekazano prokuraturze. Nie zbadano bowiem wszystkich dysków z kamer będących na miejscu - wskazuje Klusik.
Jest przekonany, że modlący się pod krzyżem padli ofiarą skoordynowanych ataków służb, których celem było sprowokowanie agresywnych zachowań, by następnie mieć pretekst do usunięcia zgromadzenia. - Zwłaszcza kiedy hasło do usunięcia krzyża dał prezydent Bronisław Komorowski [w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" z 10 lipca 2010 r. - przyp. red.]. Sądzę, że była to zaplanowana akcja. Kiedy prezydent publicznie tak się wypowiada, to odpowiednie służby przygotowują się do działań. Na wypadek gdyby nie znaleźli się pod ręką jacyś "sataniści", to tę rolę mogą zawsze odegrać jacyś funkcjonariusze ubrani po cywilnemu - zaznacza Klusik. Wyraża jednocześnie przekonanie, że tego typu sytuacja miała miejsce właśnie w nocy 15 sierpnia.
Antoni Klusik powątpiewa również, by urządzenia monitorujące teren przed Pałacem Prezydenckim nie były w stanie zarejestrować postaci napastników. - Było dużo kamer na miejscu. Wszystkie działają automatycznie w takim reżimie, że jeżeli pojawia się jakieś zgromadzenie czy ruch, obiektyw robi zbliżenie. Natomiast służby podały prokuraturze zdjęcia wykonane z daleka - podkreśla działacz OSPN. Według niego, nie jest możliwe, by nie zarejestrowano żadnego obrazu z przybliżenia. Wskazuje przykładowo na materiał, jaki opublikowała "GW" na swojej stronie internetowej 31 marca 2011 r. w związku z artykułem "Kto zabrał wieniec spod Pałacu" w odniesieniu do innego zdarzenia na Krakowskim Przedmieściu. - "GW" otrzymała nagrania nocne z kamer, na których widać w przybliżeniu m.in. numery rejestracyjne samochodu, który obok zaparkował. Jeżeli takie szczegóły można było zaobserwować za pomocą sprzętu monitorującego, to co dopiero mówić o twarzach i rysach osób, które kopały czuwających pod krzyżem itd.? - zastanawia się Klusik. - Przypuszczam, że prokuratorzy mogliby skorzystać ze swoich uprawnień, by otrzymać nagrania z innych kamer. Obecnie bowiem oparli się tylko na tym, co przesłano za pośrednictwem policji, której działania w tym miejscu budzą moje wątpliwości, co do ich obiektywności - konkluduje.

Jacek Dytkowski

Nasz Dziennik Środa, 19 października 2011, Nr 244 (4175)

Autor: au